TSUE

i

Autor: Shutterstock TSUE

Frankowicze

Kredyty frankowe. Ile frankowicze zapłacą za sprawę w sądzie z bankiem?

2023-03-06 13:29

Po korzystnej dla konsumentów opinii rzecznika generalnego TSUE wielu z nich decyduje się pozwać bank i szuka prawnika. Rzeczpospolita.pl informmuje, że ostatecznie najważniejsze są koszty takiego procesu. Frankowicze mają teraz ponad 90 proc. szans na wygraną. Wiedzą z grubsza, co może ich czekać, i mają duży wybór kancelarii, z różnymi formami honorarium, które jest głównym wydatkiem w takiej sprawie - czytamy w rp.pl Z jakimi zatem kosztami musi liczyć się frankowicz? Sprawdź!

Grube tysiące złotych na początek batalii sądowej

Jak wylicza dziennik, koszty zaczynają się od wpłacenia 1000 zł. za opłatę od pozwu dawniej wpisowe. To i tak mało ponieważ zwykle jest to 5 proc. od żądanej kwoty. Później potrzebujemy powołać biegłego, który pobiera zaliczkę w wysokości 1000 zł. Jeśli frankowicz przegra sprawę choćby częściowo i złoży apelację, to musi uiścić kolejne 1000 zł., ale na tym nie koniec

"Po wyroku II instancji koszty zostaną rozliczone według zasady, że przegrywający zwraca je wygrywającemu, a jeśli wygrał tylko częściowo (a więc częściowo przegrał), to sąd, pomijając wyjątki, rozdzieli te koszty stosownie do wyniku sprawy. Na tej samej zasadzie zarządzi przegrywającemu zwrot wydatków za tzw. zastępstwo procesowe dla wygrywającego, czyli zaangażowanie prawnika. Ale tylko według tzw. taksy adwokackiej (rozporządzenie ministra sprawiedliwości), co rzadko odpowiada faktycznym wydatkom na adwokata"-informuje Rzeczpospolita i wylicza, że  stawki za zastępstwo procesowe wynoszą w sprawie o wartości od 50 tys. zł do 200 tys. zł – 5,4 tys. zł, w sprawie od 200 tys. zł do 2 mln zł – 10,8 tys. zł, a w sądzie apelacyjnym 75 proc. stawki z pierwszej instancji.

Ile kosztuje pełnomocnik frankowicza?

Kiedy już uporaliśmy się z początkowymi opłatami, nie obejdzie się bez pomocy prawnika -pełnomocnika. I tu również musimy szykować się na spore kwoty. Według dziennika Rzeczpospolita, wynagrodzenia za prowadzenie sprawy, ustalane jest w umowie zwykle na kilka miesięcy przed złożeniem pozwu, a kancelarie oferują różne systemy zapłaty. Stawki również zależą od konkretnej kancelarii i możliwości negocjacji z prawnikami.

Dziennik przytacza kilka przykładów z różnych kancelarii. 

– My oferujemy opłatę wstępną płatną z góry oraz prowizję od wygranej (success fee) – mówi „Rz” Szymon Kowalczyk, adwokat z kancelarii Sobota Jachira. – Co do zasady mamy niższe opłaty wstępne płatne z góry (za I i II instancję), lecz wyższy procent success fee po wygranej. Druga oferta to wyższe opłaty wstępne płatne z góry i niski procent success fee.

Mariusz Korpalski, radca prawny w wypowiedzi dla Rzeczpospolitej, który także reprezentuje frankowiczów, ocenia, że opłaty wstępne mieszczą się w przedziale od 3 do 20 tys. zł, i często są rozkładane na raty mniej więcej odpowiadające miesięcznej racie bankowej frankowicza, oraz success fee, liczony od zmniejszenia długo wobec banku.

Dalej dziennik cytuje innego prawnika, który reprezentuje banki z kolei. Wojciech Wandzel, adwokat wylicza, że jeżeli nawet kredytobiorca wygra, to musi pokryć wynagrodzenie swego adwokata lub radcy (ponad sądowy zwrot), a jeszcze bank będzie musiał wytoczyć mu roszczenie o zwrot kapitału i koszt korzystania z kapitału. Gdy wygra, frankowicz mu zwróci opłaty sądowe oraz koszty pełnomocnika, a więc co najmniej 20 tys. zł. Nie licząc wydatków na własnego prawnika frankowicza w tej drugiej sprawie.

Dziennik podsumowuje, na końcu całego procesu mogą pojawić się koszty egzekucji, ale sądy coraz częściej stosują tzw. prawo zatrzymania, a banki raczej nie czekają na komornika i mają z czego regulować dług -czytamy w Rzeczpospolitej.

Pieniądze to nie wszystko Sławomir Dudek
Sonda
Czy uważasz, że rząd powinien pomóc frankowiczom?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze