Liz Truss składa dymisję - należą się jej duże pieniądze
Premier Liz Truss przejdzie do historii jako sprawująca urząd tylko 44 dni i jako ostatnia premier przyjęta przez królową Elżbietę II. Jak podaje bankier.pl - podobnie jak inni odchodzący z rządu ministrowie - Liz Truss ma prawo do jednej czwartej swojej rocznej pensji. Truss łącznie zarabiała rocznie 164 tys. funtów, w tym 84 tys. za bycie posłem i 75 tys. za "premierowanie". Po rezygnacji z tej funkcji może otrzymać 18,8 tys. funtów odprawy. Na jej konto będą też wpływać pieniądze za zasiadanie w parlamencie – 84 tys.
Dodatkowo może też dostać stałą wypłatę w wysokości 115 tys. funtów rocznie, przysługująca byłym premierom. Jest to wsparcie dla nich w wypełnianiu dalszych obowiązków publicznych. Dzięki nim mogą m.in. sfinansować swoje biuro. Byli premierzy muszą przedstawiać rachunki, dane o wynagrodzeniu personelu czy pokwitowania podróży. Dopiero później otrzymują pieniądze. Oprócz 115 tys. funtów mogą ubiegać się także o dodatek emerytalny, by dzięki niemu pokryć świadczenia dla swoich pracowników.
Liz Truss nie zasłużyła na odprawę?
Część posłów już zabiega o to, by Liz Truss nie otrzymała prawa do zasiłku – informuje bankier.pl. Jako powód podają m.in. historycznie krótki okres sprawowania przez nią tej funkcji. Jako argumenty podają m.in. że 10 lat otrzymywania tych pieniędzy daje 1,15 mln funtów, co można przeliczyć na 4 tys. wezwań karetek lub prawie 30 tys. wizyt u lekarza. - Liz Truss zawsze będzie znana jako 50 - dniowa premier. Nie może więc być mowy o przyznaniu jej dostępu do 115 tys. funtów rocznie na fundusz na życie. Co gorsza, spuścizna jej rządów to katastrofa gospodarcza, za którą konserwatyści płacą pieniędzmi podatników. Jej odejście w stronę zachodzącego słońca z sześciocyfrową dywidendą przy cierpieniu brytyjskiego społeczeństwa byłoby nie do pomyślenia - mówi rzeczniczka partii Liberalnych Demokratów Christine Jardine w "Daily Mail".