Maciej Radziwiłł odsłania kulisy likwidacji Fundacji XX. Czartoryskich [WYWIAD]

2018-04-14 11:00

Poddajemy się wyrokowi sądu i raczej nie będziemy odwoływać się. Po prostu zamkniemy sporne kwestie najpierw, a później, jeżeli taka będzie wola Rady Fundacji XX Czartoryskich, podejmiemy ponowną próbę likwidacji już bez środków na rachunku – powiedział Maciej Radziwiłł, członek Zarządu Fundacji XX. Czartoryskich, w rozmowie z dziennikarką Superbiz.pl Grażyną Czekalińską.

Grażyna Czekalińska: Informacja o likwidacji Fundacji Czartoryskich wywołała ostatnio burzę emocji zarówno u polityków, jak i opinii publicznej. Zwłaszcza związana z tym kwestia przekazania 90 proc. środków organizacji nowo utworzonej fundacji Le Jour Viendra „Nadejdzie dzień" w Liechtensteinie. Czemu zdecydowali się Państwo na taki krok?
Maciej Radziwiłł: Przede wszystkim dlatego, że prawodawstwo w Polsce, dotyczące fundacji jest bardzo skąpe. Dość powiedzieć, że ustawa o fundacjach liczy 20 artykułów i nie wszystkie są merytoryczne. Natomiast np. spółki prawa handlowego, czyli podobne byty, bo przecież wiele fundacji prowadzi też działalność gospodarczą, są regulowane kodeksem, który ma 633 artykuły. Oznacza to, że nie ma odpowiednich ram, które określają co można robić, a czego nie. Jeśli w statucie spółki nie ma jakiegoś przepisu, to można odwołać się do kodeksu. W przypadku fundacji nie ma do czego się odwołać.

GC: Dlaczego Liechtenstein?
MR: Tamtejsze prawo jest bardzo dobrze skonstruowane. Fundacją zarejestrowaną w Liechtensteinie można bardzo łatwo zarządzać zdalnie. Istnieją tam wyspecjalizowane firmy, które wszystko obsługują. U nas nie ma takiego systemu. Adam Karol Czartoryski bardzo dużo podróżuje. Dużo czasu spędza m.in. w Libanie i Peru. Dlatego trudno byłoby mu przyjeżdżać ciągle do Polski albo zarządzać fundacją zdalnie. Dodatkowe znaczenie ma dla niego również to, że w Liechtensteinie rolę protektora, którą pełni, można przekazać następcy. W Polsce nie ma takiej możliwości. A pamiętajmy, że nasza fundacja jest niejako kontynuatorem rodowej Ordynacji Czartoryskich, która ma ponad 100 lat. Dlatego Adam Karol Czartoryski chciałby wskazać swojego następcę.

GC: Przepisy w Polsce nie zmieniły się. Dotychczas nie stanowiły dla Fundacji Czartoryskich przeszkody, do prowadzenia działalności w kraju. Czemu zaczęło doskwierać jej teraz?
MR: Przepisy stanowiły problem już wcześniej, jednak nie było możliwości, żeby Adam Karol wniósł kolekcję Czartoryskich do fundacji w innym kraju. Te 25 lat działania fundacji to jest pasmo konfliktów i nieporozumień. W Polsce nie ma ani tradycji, ani ram prawnych do partnerstwa publiczno-prywatnego. Muzeum jest przedsięwzięciem deficytowym, a dodatkowo wymagało jeszcze dodatkowych nakładów na remont i modernizację. Wydaje mi się, że to gdzie te pieniądze są, jest w tej chwili drugorzędne. Najważniejsze żeby służyły dobrym celom, a te nowej fundacji są identyczne, jak fundacji krakowskiej.

Czytaj też: Oto na co poszły miliony ze sprzedaży kolekcji Czartoryskich

GC: W grudniu 2016 r. Fundacja zapewniała, że za pieniądze ze sprzedaży będzie realizowała cele społeczne w Polsce. Tymczasem po transferze na zagraniczne konto nikt już nie zagwarantuje, że będą wydawane zgodnie z tym założeniem.
MR: Fundacja krakowska też może wydawać pieniądze za granicą. Ważne, żeby te wydatki były zgodne z celami Fundacji. Na przykład Adamowi Czartoryskiemu szczególnie bliska jest kwestia wspierania edukacji dzieci z rodzin niezamożnych, a myślę, że w Polsce nie jest to najbardziej palący problem.

GC: Były prezes Fundacji XX. Czartoryskich porównuje przekazanie pieniędzy do fundacji Le Jour Viendra, do przelania pieniędzy ze sprzedaży kolekcji na prywatne konto Adama Karola Czartoryskiego, czego w trakcie negocjacji z ministrem żądał książę. Jak się pan do tego odniesie?
MR: On uważał, że założeniem transakcji będzie sprzedaż kolekcji przez Fundację i przekazanie pozyskanych w w ten sposób pieniędzy na konto prywatne i dlatego ustąpił ze swojego stanowiska. Ale przecież nikt o zdrowych zmysłach nie zgodziłby się coś takiego. Adam Karol, nie tknął ani grosza z tej ogromnej kwoty. Jednak fundacja krakowska też mogła wypłacać mu pieniądze. Można przytoczyć różne tytuły prawne, które pozwalają to zrobić. Rzecz w tym, że on tych pieniędzy nie potrzebuje.

GC: Zastrzeżenia do działań Fundacji XX Czartoryskich ma także Partia Razem, która złożyła wnioski do CBA i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o przeprowadzenie kontroli. Jej politycy zarzucają wyprowadzenie setek milionów złotych z Polski i stawiają pytanie czy to działanie było zgodne z prawem. Czy ma pan pewność, że było?
MR: Jestem przekonany, że było legalne i, co więcej, jest zgodne z celami statutowymi Fundacji. Żyjemy też w wolnym kraju i dziwne jest to, że niektóre gazety liberalne pytają o to czy Ministerstwo zgodziło się na ten przelew. Czy tym ludziom zależy na tym, żeby kontrola polegała na tym, że każdy większy przelew musi być zatwierdzony w Ministerstwie? Przecież wszystkim nam zależy na tym, żeby ten sektor NGO (organizacji pozarządowych – red.) cieszył się, jak największą wolnością. Myślę, że Partia Razem działa przede wszystkim z pobudek ideologicznych, mimo to jestem otwarty na wszelkie kontrole. Korzystam z jednej z najbardziej renomowanych kancelarii prawnych , z którą konsultuję każdy znaczący ruch. Dzięki temu jestem pewny, że moje kroki są zgodne z prawem. Natomiast jeśli chodzi o zarzuty korupcyjne, są one absolutnie bezpodstawne, ale i w tej kwestii chętnie poddamy się kontroli.

GC: Sąd odmówił likwidacji Fundacji XX Czartoryskich. Czy otrzymali już Państwo uzasadnienie tego postanowienia i czy podjęli już Państwo w związku z tym jakieś decyzje?
MR: Jeszcze go nie otrzymaliśmy, ale rzecznik sądu ujawniła jakie są powody odmowy. To przykład tego, o czym już rozmawialiśmy. Przepisy o likwidowaniu fundacji reguluje jeden artykuł we wspomnianej wcześniej ustawie. Chcieliśmy rozpocząć likwidację Fundacji ze znaczącą gotówką, dlatego że zostały zgłoszone różne roszczenia. Okres likwidacji powinien być poświęcony na zamykanie tych spornych spraw, co będzie wiązało się dla Fundacji z koniecznością różnych płatności. Poddajemy się wyrokowi sądu i raczej nie będziemy odwoływać się. Po prostu zamkniemy sporne kwestie najpierw, a później, jeżeli taka będzie wola Rady Fundacji XX Czartoryskich, podejmiemy ponowną próbę likwidacji już bez środków na rachunku.

Sprawdź także: Fakty i mity na temat Fundacji Książąt Czartoryskich [ZDJĘCIA]

GC: Po 15 kwietnia Adam Karol Czartoryski przyjedzie do Polski i ogłosi swoje plany odnośnie działalności nowej fundacji. Proszę uchylić rąbka tej tajemnicy.
MR: Myślę, że ta wizyta się trochę opóźni, ale chcemy przedstawić pewne plany i konkretne działania nowej fundacji w stosunkowo bliskim czasie.

GC: Za co będzie Pan odpowiedzialny w fundacji „Nadejdzie dzień"?
MR: Jestem członkiem zarządu nowej fundacji. Będę zajmował się przede wszystkim inwestycjami, żeby ten majątek nie tylko służył dobrym celom, lecz także był w miarę możliwości pomnażany.

GC: W co zamierza Pan w najbliższym czasie inwestować?
MR: Będą to inwestycje portfelowe w papiery wartościowe.

GC: Pieniądze z Fundacji XX Czartoryskich zostały przelane nie tylko na konto nowej fundacji w Liechtensteinie, lecz także trzech innych: Trzy Trąby, XX Lubomirskich i im. Feliksa hr. Sobańskiego. Jaka kwota do nich trafiła i na co zostanie przeznaczona?
MR: To jest kilka procent kwoty, która wpłynęła ze sprzedaży kolekcji. Każdy z nas prowadził od lat działalność, związaną z kulturą oraz działania charytatywne. Fundator Adam Czartoryski zauważył to co robimy i przeznaczył pewną pulę na to, żebyśmy mieli więcej środków na te działania. Moim zdaniem dobrze, że nastąpiła pewna decentralizacja tych działań. Adam Karol Czartoryski jest już osobą w podeszłym wieku i mieszka poza Polską. Myślę, że nam łatwiej jest tutaj różne rzeczy dostrzegać i wspierać. Na przykład Michał Sobański odbudowuje właśnie Pałac w Guzowie, a fundacja Sobańskich i fundacja Trzy Trąby są sponsorami Muzeum Narodowego w Warszawie i Muzeum Narodowego w Krakowie. Fundacja Trzy Trąby reaktywowała także historyczną Manufakturę Majoliki w Nieborowie. W tej chwili przystępujemy też razem z inną fundacją do budowy ośrodka prehospicyjnego w Warszawie. Mamy dużo planów i cieszę się, że mam środki, aby je realizować. Nikomu nie mówię, że pochodzą one z mojej ciężkiej pracy, ale myślę, że wydaję te pieniądze zgodnie z wolą fundatora, żeby służyły kulturze i ludziom, którzy ich potrzebują.

GC: Sprawa likwidacji Fundacji XX Czartoryskich powoduje, że wracają pytania. Kolekcja była dedykowana Narodowi Polskiemu. Zgodnie ze statutem fundacji zbiory nie mogły być sprzedane ani podzielone. Czy i komu, Pana zdaniem, była potrzebna ich sprzedaż?
MR: Trzeba pamiętać, że ta kolekcja nie została skonfiskowana przez władze PRL-u, więc Ci, którzy mówią, że należała do narodu od zawsze, mylą się. To była własność prywatna. Później stała się własnością prywatnej fundacji. Faktem jest, że fundacja miała bardzo ograniczone możliwości sprzedaży kolekcji, ale jednocześnie nie była w stanie zapewnić tego, żeby zbiory były eksponowane. Mało się mówi o tym, że Muzeum Czartoryskich już od ośmiu lat jest zamknięte. Mimo że dla rządu PIS-u i ministra Glińskiego dokończenie tej modernizacji jest priorytetowe, zakończy się ona dopiero za dwa lata i pochłonie kilkadziesiąt milionów złotych. Na to fundacja nie miała środków. Kiedyś Czartoryscy mogli utrzymywać kolekcję, bo mieli na to odpowiednie zasoby majątkowe. Sprzedaż była tylko kwestią czasu.

Zobacz również: „Dama z gronostajem” i kolekcja Czartoryskich z nowym właścicielem

Kwota, za którą sprzedano kolekcję (100 mln dol. - red.) jest ogromna, ale stanowi 3–5 proc. jej wartości. Dlatego przejęcie to można nazwać bardziej darowizną. Zwłaszcza, że trzy duże budynki na terenie Starego Miasta w Krakowie zostały przekazane w formie darowizny, a były warte kilkadziesiąt milionów złotych. To nie była sprzedaż za cenę nawet zbliżoną do wartości kolekcji na rynkach światowych. Za ułamek wartości przejęto bezcenną kolekcję dla państwa polskiego. Po śmierci seniora rodziny Rockefellerów będzie zorganizowana aukcja jego kolekcji dzieł sztuki, która szacowana jest na 600 mln dol. W kolekcji Czartoryskich jeden obiekt przekracza tą kwotę. Wartość kolekcji w dużej mierze wzięła się z tego, że Adam Czartoryski, czyli syn założycielki, miał nosa do kupna najlepszych dzieł sztuki. Dla przykładu – kupił obraz Leonarda Da Vinci nie wiedząc, że to Leonadro. Dopiero kilkadziesiąt lat później potwierdzono, że jest to jeden z jego najlepszych obrazów. To pokazuje, że nie same pieniądze wpłynęły na powstanie i wartość kolekcji.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze