Panie Prezesie, projekt Lewicy zakłada wprowadzenie podatku katastralnego dla właścicieli co najmniej trzech nieruchomości przy stawce od 1 do 2 proc. wartości rocznej. Z perspektywy zarządcy nieruchomości, jak duża jest to grupa na polskim rynku? Czy rzeczywiście, jak twierdzą autorzy projektu, uderzy to tylko w spekulantów, czy także w typowych drobnych inwestorów wynajmujących mieszkania?
Uderzy to przede wszystkim w drobnych inwestorów, którzy wynajmują pojedyncze lokale i są właścicielami pojedynczych mieszkań. Nie trudno dzisiaj wyobrazić sobie taką sytuację, gdzie kupujemy jedno mieszkanie dla siebie i dostajemy spadek na przykład po rodzicach – nagle stajemy się właścicielami dwóch mieszkań. Znam wielu właścicieli, którzy mają jeden lokal dla siebie, w którym mieszkają, jedno mieszkanie, które kupują dziecku wybierającemu się na studia, plus to mieszkanie, które mogą dostać w każdej chwili w spadku. Nagle tworzy się bardzo duża grupa osób, które będą podlegały pod ten podatek.
A jeśli właściciele trzech lub więcej mieszkań będą musieli płacić dodatkowy podatek wynoszący nawet kilkanaście tysięcy złotych rocznie od każdej nieruchomości, to czy nie przełoży się to bezpośrednio na wzrost czynszów dla najemców? Czy w efekcie paradoksalnie nie uderzy to w tych, którym projekt miał pomóc, czyli osoby wynajmujące mieszkanie?
Myślę, że szacunki są bardzo optymistyczne, przynajmniej w tych większych miastach. W Warszawie za trzypokojowe mieszkanie trzeba zapłacić kwotę 2 miliony złotych, a nawet więcej. Zakładając, że ten podatek wynosiłby tylko 2 proc. – aczkolwiek słyszałem też o szacunkach 3 proc., ale załóżmy 2 proc. – to samo z podatku katastralnego od jednej nieruchomości wartej 2 miliony złotych daje kwotę 40 000 złotych rocznie. Co miesięcznie daje nam około 3500 złotych.
Zwykle w ekonomii jest tak, że jeżeli właściciel lokalu czy przedsiębiorca dostaje dodatkowe obciążenie podatkowe, to stara się je przesunąć dalej. Krótko mówiąc, bardzo negatywnie odbije się to na rynku wynajmu nieruchomości, ponieważ ten podatek zostanie przeniesiony na najemców.
Nietrudno też sobie wyobrazić taką sytuację, gdzie część osób będzie chciała natychmiast sprzedać przynajmniej jedno z posiadanych mieszkań. Już teraz jest bardzo duży problem ze sprzedażą nieruchomości. Oprocentowania kredytów są dość wysokie, banki nie udzielają dużej ilości kredytów, w związku z czym sprzedaż mieszkania, nawet w Warszawie, trwa kilka miesięcy, czasami nawet rok. W momencie gdy na rynek trafi dodatkowa podaż dużej ilości lokali, spowoduje to jeszcze większe załamanie tego rynku.
Natomiast osoby, które nie będą w stanie zapłacić tego podatku katastralnego – a nietrudno sobie wyobrazić emerytów, którzy nawet nie mają około tych 3500 złotych miesięcznie emerytury – staną przed życiowymi tragediami. Będą mieli do wyboru albo widmo licytacji i oddanie takiego lokalu komornikowi, którego nie mogą sprzedać, albo widmo rezygnacji z zakupu leków bądź pożywienia.
Zwykle w ekonomii jest tak, że jeżeli właściciel lokalu czy przedsiębiorca dostaje dodatkowe obciążenie podatkowe, to stara się je przesunąć dalej. Krótko mówiąc, bardzo negatywnie odbije się to na rynku wynajmu nieruchomości, ponieważ ten podatek zostanie przeniesiony na najemców.
i
Polecany artykuł:
Zatrzymajmy się na chwilę przy tej wycenie nieruchomości, bo w Polsce nie ma Centralnego Rejestru Wartości Mieszkań. Zatem kto, pana zdaniem, miałby wykonywać wyceny milionów nieruchomości i kto miałby pokrywać koszty rzeczoznawców? Czy nie stworzy to dodatkowego chaosu administracyjnego?
Oczywiście, że stworzy to bardzo duży chaos i zamieszanie. Na pewno problemu nie będzie w największych miastach, gdzie mamy bardzo dużą ilość transakcji i bardzo dużo lokali. Natomiast problem zaczyna się w gminach, gdzie do tych transakcji dochodzi bardzo rzadko – jest to jedna, może dwie transakcje rocznie – i nie będzie nieruchomości dokładnie takich samych, jakie będziemy mieli do wyceny.
Ponieważ w Polsce nie ma żadnej bazy takich nieruchomości, bazy cen, należałoby każdą nieruchomość poddać osobnej wycenie. I tutaj rodzi się kolejny problem: kto poniesie koszty tej wyceny? Czy koszty wyceny będą ponosili właściciele nieruchomości, czy urząd gminy bądź miasta? W momencie gdy będzie zapotrzebowanie na tak dużą ilość wycen, pytanie brzmi: czy biegli będą w stanie rzetelnie przygotowywać te wyceny? Trzeba by było też opracować cały system odwołań od tych wycen.
Czy nie obawia się pan, że właściciele nieruchomości zaczną masowo przepisywać mieszkania na najbliższych członków rodziny lub zakładać spółki, żeby obejść limit dwóch-trzech nieruchomości? Jakie mechanizmy mogłyby temu zapobiec?
Myślę, że jest to działanie pewne. Pamiętam takie działania sprzed wielu lat, a nawet dzisiaj znam osoby, które po to, żeby dostać miejsce w odpowiednim przedszkolu, potrafiły wziąć fikcyjny rozwód, aby mieć więcej punktów. Także na pewno pojawią się fikcyjne rozwody, przepisywania mieszkań na dzieci i oczywiście ucieczka do różnego rodzaju spółek, które będą chroniły kapitał.
Należałoby każdą nieruchomość poddać osobnej wycenie. I tutaj rodzi się kolejny problem: kto poniesie koszty tej wyceny? Czy koszty wyceny będą ponosili właściciele nieruchomości, czy urząd gminy bądź miasta?
Jak pan ocenia propozycję partii Razem, która optuje za progresywną skalą: 1 proc. dla trzech do pięciu mieszkań, 2 proc. dla 6 do 8 i 3 proc. powyżej 9 mieszkań? Jakby pan to porównał z rozwiązaniami zagranicznymi? Która koncepcja jest w pana ocenie bardziej sprawiedliwa i wykonalna? Jakie rozwiązania stosują kraje Unii Europejskiej, gdzie taki podatek funkcjonuje, i które z tych rozwiązań najlepiej się sprawdzają?
Chciałbym zwrócić na początku uwagę, że nabywając mieszkanie, już nabywamy ten lokal za pieniądze, które są opodatkowane. To są środki, za które już zapłaciliśmy naszą daninę do państwa. Uważam, że każdy dodatkowy podatek jest zły. W tej chwili płacimy podatek od nieruchomości i na tym powinniśmy zaprzestać. Jest to też jakaś forma opodatkowania.
Rzeczywiście w krajach, szczególnie Europy Zachodniej, ten podatek jest wprowadzony. Natomiast, z tego co wiem, nie cieszy się on bardzo dużą popularnością. Przede wszystkim nasze państwo powinno się skupić na tym, żeby umożliwić łatwą budowę, żeby zapewnić odpowiedni poziom siły roboczej, która będzie w stanie realizować nowe inwestycje i w ten sposób walczyć ze spekulantami, a nie powodować dodatkowych obciążeń fiskalnych dla osób już funkcjonujących na rynku i dla obywateli własnego państwa.
Rząd cały czas stoi na stanowisku, że nie przewiduje wprowadzenia podatku katastralnego. Z kolei prezydent Karol Nawrocki deklaruje sprzeciw wobec podnoszenia podatków. Jak pan myśli, jakie są realne szanse na wprowadzenie tego podatku? Chyba jednak projekt Lewicy przepadnie?
Myślę, że projekt Lewicy przepadnie, bo każda partia z koalicji rządzącej świetnie zdaje sobie sprawę, że wprowadzenie podatku katastralnego będzie równało się oddaniu władzy. Chyba jedyną szansę dla tego projektu upatruję w pogodzeniu się z losem obecnej koalicji rządzącej i oddaniu władzy w ręce PiS-u.
Przede wszystkim nasze państwo powinno się skupić na tym, żeby umożliwić łatwą budowę, żeby zapewnić odpowiedni poziom siły roboczej, która będzie w stanie realizować nowe inwestycje i w ten sposób walczyć ze spekulantami, a nie powodować dodatkowych obciążeń fiskalnych dla osób już funkcjonujących na rynku i dla obywateli własnego państwa.
Gdyby pan miał doradzać projektodawcom, to jakie konkretne zapisy powinny znaleźć się w takiej ustawie? Czy raczej jest pan zdania, że w ogóle takiej ustawy nie powinno być?
Jestem zdania, że w ogóle takiej ustawy nie powinno być. Państwo powinno zatroszczyć się o ułatwianie procesu inwestycyjnego, o odralnianie gruntów, o szybkie wydawanie pozwoleń środowiskowych, pozwoleń na budowę, a nie ściąganie dodatkowych pieniędzy ze swoich obywateli.
Czy to nie gminy powinny inwestować w budynki komunalne, aby zapewnić mieszkania tym, którzy nie mogą sobie pozwolić na kredyt mieszkaniowy w banku? Czy nie powinniśmy rozwijać budownictwa spółdzielczego?
Myślę, że gdyby państwo przygotowało odpowiednie zachęty podatkowe dla osób inwestujących w mieszkania – czy pierwsze mieszkanie dla siebie, czy też w lokale na wynajem – to państwo ani gminy nie musiałyby interweniować, bo na pewno znalazłyby się odpowiednie środki finansowe u naszych obywateli, którzy by chętnie lokowali swoje pieniądze w tego typu przedsięwzięcia.
Warto też zwrócić uwagę, że coraz większa grupa inwestorów właśnie po hucznych zapowiedziach wprowadzenia podatku katastralnego ucieka z naszego rynku, nabywając nieruchomości w Hiszpanii, Tajlandii i innych zakątkach świata, wycofując w ten sposób środki z naszej gospodarki. W momencie gdy środki z naszej gospodarki ubywają, nie sprzedają nam się materiały budowlane, budowlańcy mają coraz mniej pracy, po prostu zaczyna brakować pieniędzy w gospodarce. Jest to system naczyń połączonych – im szybciej zrozumie to rządzący, tym lepiej.
Dziękuję panu bardzo za rozmowę.