Jego rewolucyjne dzieło „De revolutionibus orbium coelestium”, czyli „O obrotach sfer niebieskich” nie tylko wstrzymało Słońce i ruszyło Ziemię, ale stało się podstawą rewizji fizyki Arystotelesa oraz systemu filozoficznego, otwierając drogę do mechaniki klasycznej, teorii grawitacji Newtona i do nowożytnej metody naukowej. Z wydaniem dzieła wstrzymywał się nie ze strachu przed osądem hierarchów Kościoła katolickiego, ale z obawy, że zostanie wyśmiany przez uczonych swojej epoki.
Kopernik był niezwykle wszechstronnym człowiekiem. Praktykujący lekarz i prawnik z wykształcenia, urzędnik i dyplomata, matematyk i ekonomista, kartograf i filolog, astronom z zamiłowania. Nie wiele wiemy o jego życiu prywatnym. Nie jesteśmy nawet pewni, czy w przypisywanym mu miejscu rzeczywiście złożone są jego szczątki. Wiadomo jedynie, że po śmierci ciało uczonego złożono w krypcie katedry fromborskiej. Ale czy na pewno? Co prawda w 1580 r. biskup Marcin Kromer umieścił w katedrze epitafium, lecz w 1582 r. Melchior Pyrnesius ufundował Kopernikowi epitafium w toruńskim kościele św. Janów…
Poszukiwania pochówku astronoma
W 2005 roku, 462 lata po śmierci uczonego, ogłoszono, że odnaleziono jego szczątki, poszukiwane od ponad 200 lat. Naukowcy, którzy je odkryli podchwycili tzw. trop ołtarza, czyli ten sam, którzy Niemcy wykorzystali rujnując część posadzki fromborskiej katedry w 1939 r. W kościele panowała tradycja, że kanonicy opiekujący się poszczególnymi ołtarzami katedralnymi byli chowani w kryptach u stóp tych ołtarzy lub pod nimi. Niemieccy poszukiwacze szkieletu Kopernika, chcieli udowodnić rzekomo germańskie pochodzenie uczonego analizując pokrój czaszki. W efekcie prac wydobywczych wywieźli z Fromborka około 30 szkieletów. W trakcie niefortunnych poszukiwań przebili się do krypty sąsiadującej z tą, w której faktycznie, pod dwunastoma warstwami ciał swoich następców spoczywać miał Mikołaj Kopernik. Naruszyli przy tym jej konstrukcję, utrudniając zadanie prawdziwym odkrywcom.
Gdzie jest odkrywca
W 1802 roku po raz pierwszy szczątków Kopernika szukało Towarzystwo Naukowe Warszawskie. Później szukali go oficerowie napoleońscy za czasów Księstwa Warszawskiego, Prusacy w 1909 roku, Niemcy w 1933 r., hitlerowcy po wybuchu II wojny, a Rosjanie po jej zakończeniu.
Polscy naukowcy odnaleźli je w 2005 r. i po oględzinach szkieletu i sporządzeniu portretu metodą stosowaną w kryminalistyce, czyli na podstawie budowy czaszki ogłosili, że odkryli szczątki ciała Kopernika. Sensacyjne doniesienia obiegły cały świat, lecz jak to w prawdziwej nauce bywa, zrodziły również pytania i wątpliwości.
Znawcy wizerunków uczonego stwierdzili, że szczegóły anatomiczne czaszki, które odkrywcy i rekonstruktor przedstawili jako zgodne z „jedynym prawdziwym portretem Kopernika” nijak mają się do faktów z jego życia. Rekonstrukcji dokonano sugerując się niewłaściwym portretem, wykonanymi wiele lat po śmierci Kopernika, na którym astronom ma złamany nos i szramę na czole. Wyjaśnijmy, że najwcześniejszy z zachowanych portretów astronoma powstał 37 lat po jego śmierci.
Rzekoma „prawdziwa twarz Kopernika” powstała na podstawie wizji malarskiej sprzed wieków oraz znalezionej czaszki. Z portretu patrzą na nas głęboko osadzone oczy, a w twarzy dominuje wielki, garbaty nos zakrzywiony w lewo. Przyjęto, że skoro na jednym jedynym z wielu pośmiertnych portretów Kopernik ma skrzywiony nos, który na wcześniejszych wizerunkach zawsze był prosty, to najwyraźniej astronom miał wypadek. Ktoś musiał mocno uderzyć go w twarz, pozostawiając deformację i szramę na czole. Jest to nadinterpretacja, bo brak dowodów historycznych na takie zdarzenie. Natomiast jak uczy życie, bywają wybitni portreciści oraz malarze pokojowi.
Pochówek nr 13
W trzynastym wykopie, pod ołtarzem św. Krzyża, którym opiekował się kanonik Kopernik odkryto czaszkę częściowo pozbawioną dolnej szczęki oraz porozrzucane resztki niekompletnego szkieletu. Prof. Karol Piasecki z Uniwersytetu Szczecińskiego orzekł, że czaszka należała do mężczyzny, który w chwili śmierci miał około 70 lat. Na prawym wale nadoczodołowym czaszki znajdowało się wgłębienie widoczne również na części najbardziej wiarygodnych portretów. Wniosek? Z grobu nr 13 wykopano właśnie szczątki Mikołaja Kopernika.
„Pokażę jeden z portretów, na którym - nie ma absolutnie żadnych wątpliwości - nos jest prosty. I nie jest to portret z XIX, lecz z XVII wieku”. To słowa prof. Andrzeja Kokowskiego, kierownik „Grupy kopernikowskiej’ Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych zachwiały dowodem odkrywców grobu Kopernika. Niektórzy antropolodzy, genetycy, historycy, są krytyczni wobec odkrycia we fromborskiej katedrze, a część wręcz zarzucała zespołowi badawczemu niedociągnięcia i błędy.
Na przykład to, że zespół badający czaszkę z Fromborka posługiwał się przestarzałą metodą typologii antropologicznej, „bezpodstawną genetycznie i abiologiczną”.
Rzekomy ślad po urazie, który badacze wypatrzyli na czole czaszki z Fromborka, to nie szrama po urazie, ale tzw. rowek tętniczy, czyli wycisk naczynia krwionośnego w kości czołowej, który powstaje w trakcie życia człowieka. Naukowcy zakwestionowali nawet badania DNA, które potwierdziły zgodność genetyczną rzekomego włosa Kopernika znalezionego w należącej do niego księdze przechowywanej w Szwecji z czaszką znalezioną we Fromborku.
Geneza krytyki
Czy możemy przyjąć za pewnik, że fragment mitochondrialnego DNA z włosa niezidentyfikowanej osoby plus szczątki niezidentyfikowanej osoby dają w rezultacie Mikołaja Kopernika?
Hipotezę zespołu badawczego głoszącą, że skoro istnieje zgodność DNA włosa znalezionego w księdze należącej do Kopernika z DNA czaszki znalezionej we Fromborku, to zarówno włos, jak i czaszka musiały należeć do Kopernika, zakwestionował m. in. dr Arkadiusz Sołtysiak z Zakładu Bioarcheologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Przechowywana w Uppsali książka przez prawie ćwierć wieku była używana przez Kopernika. Książkę Szwedzi wywieźli w czasie Potopu. Włos znaleziony w tej księdze miał DNA zgodne z DNA czaszki odkopanej pod jednym z bocznych ołtarzy katedry we Fromborku. Księga należała do Kopernika, ale z pewnością korzystały z niej też inne osoby. Mógł to być np. inny kanonik, który zgubił w księdze włos i - podobnie jak Kopernik - został pochowany w podziemiach katedry. Bo jak się tak zastanowić, to ile swoich włosów znaleźliście we własnym księgozbiorze?
O włos od prawdy
Pomylone DNA to jedno, a pomylona czaszka i szkielet, to drugie. Niektórzy antropolodzy, przyglądając się zrobionym przez odkrywców fotografiom szczątków z pochówku trzynastego zwrócili uwagę, że kości te należą do człowieka w wieku 25-40 lat, a nie 70-letniego starca jakim był Kopernik w chwili śmierci.
Świadczyły o tym znane tylko specjalistom detale na czaszce oraz słabo jeszcze wytarta na brzegach kość łonowa. Pierwszą rzucającą się w oczy cechą znalezionej czaszki są zęby w stanie idealnym, niewątpliwie mało zużyte ze względu na wiek zmarłego. Nie ma możliwości aby człowiek 70-letni miał zęby w takim stanie! Jednocześnie w opisach promujących odkrycie jako autentyczne znalazło się kuriozalne zdanie: „okazało się, że jak na swój wiek miał niesłychanie zdrowe zęby”.
Tak czy owak zęby, nos, kość łonowa i parę innych drobiazgów podważają wiarygodność odkryć we Fromborku.
Per aspera ad astra
Kopernik studiując w Bolonii prowadził wykłady dla młodszych roczników i zarabiał, dzięki czemu mógł kupować książki, na które z kieszonkowego od szczodrego wuja, biskupa warmińskiego, nie dawał rady zaoszczędzić. Tymczasem czerpanie wiedzy z dzieł niekoniecznie polecanych przez wykładowców uczelnianych, za to poszerzających wiedzę o świecie, było prawdziwą pasją Kopernika jeszcze od czasów krakowskich, gdzie studiując matematykę wszystkie oszczędności wydawał na książki starożytnych filozofów. Wuj z Torunia nie zgodził się na studia astronomiczne, o których Kopernik marzył. Potrzebował Mikołaja prawnika, medyka i administratora.
Wuj kanonik, brat matki Kopernika, był bajecznie bogatym duchownym. Za studia medyczne siostrzeńca chętnie zapłacił z góry, czego dowód w postaci wpisu w księgach uczelni uznano za dowód lokalnego patriotyzmu naszego uczonego. Pod adnotacją „zapłacił za wszystko” Kopernik podpisał się bowiem „Mikołaj, syn Mikołaja z Torunia”.
Awantura o święcenia
Po powrocie ze studiów trwających w sumie 12 lat, czekała go praca z wujem i dla wuja. Mało fascynująca, bo administracyjna. Młody Kopernik pilnował by wynagrodzenia dla duchownych były wypłacane regularnie i we właściwej wysokości, zarządzał dobrami biskupstwa warmińskiego, organizował uroczystości religijne i zajmował się dyplomacją. Między innymi negocjował z zakonem krzyżackim. Jako człowiek od wszystkiego, pracujący u wuja biskupa od świtu do nocy, zajął się nową pasją, jaką była ekonomia. Zajmował się nią praktycznie jako administrator, ale teorię musiał przyswajać po nocach.
Prawdopodobnie pozostałby nieznanym szerzej wykształconym biskupem, gdyby nie pokłócił się z wujem o święcenia. Kopernik nie chciał być wyświęcony, a bez tego nie mógł oczywiście piastować stanowiska biskupiego, czyli „posiąść władzy z ustanowienia Bożego”. Powód mógł być prozaiczny, duchowny nie może praktykować medycyny, a Kopernik był przecież lekarzem.
Nareszcie niebo
Awantura, podczas której ze strony biskupa warmińskiego padło słowo „niewdzięcznik” zakończyła się pośpiesznym wyjazdem Kopernika do Fromborka. Tu dostał intratne stanowisko kanonika fromborskiej katedry. Tutaj mógł spokojnie realizować się jako lekarz, matematyk, ekonomista.
Trzydzieści parę lat po przyjeździe do Fromborka wziął się za swoją niemal zapomnianą matematykę ruchu planet. Dokonał ponownych obliczeń i dzieło właściwie napisał od nowa.