„Super Express”: Premier Donald Tusk podczas swojego wystąpienia na EFNI powiedział, że jest pani bardzo bojowa. To była z jego strony złośliwość czy pochwała?
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: Skoro od tego zaczynamy, pozwolę sobie przytoczyć całość jego wypowiedzi. Pan premier powiedział, że jestem bojowa i jestem poważnym partnerem do rozmowy. Nie traktuję tego jako złośliwości. Warto powiedzieć, że pan premier w takich sytuacjach nie bywa złośliwy. A te jego słowa padły w bardzo dobrym kontekście, bo dotyczącym stabilności koalicji.
Czy rzeczywiście po roku od wyborów i po dziesięciu miesiącach od skonstruowania rządu możecie powiedzieć, że koalicja jest stabilna? Bo tych punktów rozbieżnych między wami jest całe mnóstwo...
Koalicja na pewno jest stabilna. Wyborem Polaków było to, aby rząd był koalicyjny. Z jednej strony chcieli odsunąć poprzedni rząd, z drugiej różnią się między sobą w postrzeganiu priorytetów, potrzeb, wrażliwości, także tożsamościowej i kulturowej. I to zostało odzwierciedlone w różnorodnym składzie rządu. Oczywiście w istotę koalicyjnego rządu jest wpisane to, że się różnimy, ale ta różnorodność i koalicyjność, w moim głębokim przekonaniu, jest wielkim zasobem.
Który uniemożliwia realizację obietnic wyborczych.
Nie do końca, zaraz doprecyzujemy, jakie zobowiązania były i jakie są realizowane. Natomiast efektem tego, że rząd jest koalicyjny, jest ciągła dyskusja nad tym, co robimy, w jaki sposób, i w jaki sposób sprawy są korygowane i optymalizowane. Tak, by usatysfakcjonować różne grupy społeczne. Gdyby to był rząd jednej partii, dużo więcej Polaków czułoby się za burtą. A tak w trudzie rozmowy udaje nam się osiągnąć dużo szersze widzenie różnych, polskich wrażliwości. Dlatego uważam, że to jest nasz wielki zasób.
To czym może się pochwalić rząd po dziesięciu miesiącach?
Zacznę od tego, co jest naszym zobowiązaniem, a potem co zrobiliśmy. Każdy z nas szedł z czymś do wyborów. Koalicja Obywatelska miała 100 konkretów. Polska 2050 i PSL 12 gwarancji. Był program Lewicy. Zaraz po wyborach siedliśmy, by skonstruować umowę koalicyjną. I to ona jest wspólnym zobowiązaniem wobec wyborców. Wyborcy powinni nas rozliczać z umowy koalicyjnej, a nie każdego ze wszystkiego.
W takim razie, co z umowy koalicyjnej zostało zrealizowane?
Nie wyliczę pewnie wszystkiego, ale jest kilka istotnych spraw. Bardzo ważną rzeczą są podwyżki dla nauczycieli, a za tym idzie, zwiększenie dofinansowania edukacji i dowartościowanie zawodu nauczyciela. Zrealizowaliśmy też podwyżki dla budżetówki, bezpłatne in vitro, wakacje od ZUS. Jest odblokowane KPO.
Jacek Saryusz-Wolski z PiS mówi, że to miły gest bez znaczenia.
Jeżeli ktoś uważa, że odblokowanie 600 mld złotych z KPO i funduszy spójności na inwestycje to gest bez znaczenia, to nie rozumiem, o czym mówi i czego życzy Polsce. To zostało zrobione! Czuję teraz całą odpowiedzialność, żeby zdążyć w tym skróconym czasie dobrze te środki zainwestować.
Pani minister, pojawił się postulat Henryki Bochniarz powołania wicepremiera do spraw gospodarczych i chyba rzeczywiście jest to pierwszy rząd, w którym nie ma jednej osoby odpowiedzialnej za cały obszar gospodarki. Pan premier zwekslował ten postulat mówiąc, że przy tym koalicyjnym gabinecie nie ma zgody współkoalicjantów. Czy Trzecia Droga byłaby przeciwna powołaniu trzeciego wicepremiera?
Ewentualne powołanie trzeciego wicepremiera rodzi pytanie, z której partii miałby być i jak to miałoby wyglądać. Nie mówię, że to niemożliwe, ale musiałaby być zgoda całej koalicji.
A czy Polska 2050 wyraziłaby taką zgodę?
To nie jest tak, że wchodzi po prostu nowy wicepremier. To jest cała układanka, którą dzisiaj mamy uzgodnioną. Każda zmiana oznacza konieczność przemodelowania całości.
W czasie debaty ministrów uderzyła mnie jedna rzecz. Minister aktywów państwowych Jakub Jaworowski mówił o ograniczeniu roli państwa w gospodarce, a pani podkreślała istotną rolę państwa w gospodarce. Jaką dokładnie rolę powinno odbywać państwo w gospodarce i gdzie jest ten zdrowy balans?
Miałam wrażenie, że my patrzymy na to samo z różnych perspektyw. Pan minister powiedział i ja się z tym zgadzam, że państwo za poprzedników zawędrowało tam, gdzie nie powinno było być. Orlen nagle kupował lokalne media. To jest kompletnie bez sensu. Nie potrzebujemy, żeby państwo wchodziło w działalność prywatną i zastępowało wolny rynek tam, gdzie on świetnie funkcjonuje. Niemniej, jesteśmy w sytuacji wyzwań geopolitycznych, gdzie konkurujemy z Chinami i musimy dokonać zmiany, chociażby transformacji energetycznej odcinającej nas od Rosji. To obszary, gdzie musi interweniować państwo i wszyscy to robią. Tylko ta interwencja musi być nakierowana na pewien model rozwojowy. Bez takiej polityki państwa to się po prostu nie zdarzy.
Odniosłem wrażenie, że była pani wśród tych ministrów najbardziej pesymistycznie – lub realistycznie - podchodzących między innymi do konfliktu w Ukrainie. Trochę wbrew pewnemu optymizmowi ministra Radosława Sikorskiego.
Nie mam wrażenia jakiejś rozbieżności w ocenie z panem ministrem Sikorskim. Oboje uważamy, że Ukraina powinna wygrać z Rosją. Widzimy, że Zachód zdał egzamin bardziej niż się spodziewaliśmy, a Ukraina bardziej niż ktokolwiek oczekiwał okazała się waleczna. Wiem natomiast, że Rosja jest wyzwaniem. To jest totalitarne, agresywne państwo, które w ogóle nie ma mechanizmów innego funkcjonowania, niż karmienie się agresją i nienawiścią do Zachodu. Musimy to w Polsce z powagą traktować.
A jak pani ocenia rządową strategię migracyjną?
Została przyjęta, jak wiadomo z burzliwą dyskusją, z zastrzeżeniami z naszej strony, z głosem odrębnym Lewicy. Jest zestawem kierunkowych działań, z których bardzo wiele jest bardzo ważnych i ja osobiście je popieram. Natomiast potrzebne są konsultacje i dopiero po ich zakończeniu zamieni się ona w prawo. Na razie są propozycje kierunków, w których polityka migracyjna powinna iść. Czekamy więc na efekt konsultacji.
Rozmawiał Hubert Biskupski
Polecany artykuł: