Brak punktualności pracowników

i

Autor: Shutterstock Brak punktualności pracowników

Młodzi Polacy nie chcą pracować. Znamy powód! Szokujące wyniki badań

2019-02-28 12:04

To, gdzie i jak pracujemy, związane jest z wieloma czynnikami – nasze pochodzenie, miejsce pracy, ale też wyznanie czy poglądy polityczne. Okazuje się, że równie ważnym czynnikiem jest… data urodzenia. Sprawdź, dlaczego pracownicy z PRL-u mogą być bardziej wartościowi od tych urodzonych tuż przed XXI wiekiem.

Dzisiejszych pracowników według daty urodzenia dzieli się na trzy pokolenia: X, czyli osoby, które swoje pierwsze kroki w swojej karierze stawiały w czasie przełomu 1989-1990 roku, pokolenie Y, zwane millenialsami, osoby urodzone u schyłku PRL-u lub w latach 90-tych oraz generacja Z, czyli pracownicy urodzeni na przełomie XX i XXI wieku.

Zdaniem socjolog dr Justyny Sarnowskiej z Uniwersytetu SWPS, między przedstawicielami pokolenia X a Z jest przepaść, jeżeli chodzi o podejście do pracy.

- Generacja Z miała wszelkie dobra cywilizacyjne. Świat dla nich zawsze był kolorowy i wszystko było dostępne. To powoduje, że de facto trudno im do czegoś dążyć – tłumaczy dr Sarnowska.

Jak wyjaśnia w swoim komunikacie Uniwersytet SWPS, osoby urodzone na przełomie XX i XXI wieku nie lubią tradycyjnej formy zatrudnienia. Najchętniej pracowaliby zdalnie, bez wychodzenia z domu. Pokolenie Z chce swobody, ale nie myśli o zakładaniu własnej działalności gospodarczej. Takie osoby pracę podejmą tylko, jeśli będzie w pełni zgodna z ich przekonaniami i nie będzie odbierać wolności i swobody.

To zupełne przeciwieństwo pokolenia X. Ludzie, którzy u schyłku PRL-u lub na początku lat 90-tych rozpoczęli karierę, żyją w kulcie pracy. Ze względu na szalone lata 90-te, dbają o stabilność posady, niechętnie zmieniają miejsce pracy, godzą się na niższe stawki, a by dorobić często zostają po godzinach. Nastawieni są na codzienne „dawanie rady”, mimo trudności i wyrzeczeń.

- Bogdan Mach osoby, które w 1989 miały 18 lat określił pokoleniem wielkich nadziei i codziennego ryzyka. Lata 90. przynosiły nowe możliwości na rynku pracy i wizję szybkiego awansu społecznego, która dla wielu stała się rzeczywistością – wyjaśnia dr Justyna Sarnowska. - Jednak awans, który przyszedł, nie miał nic wspólnego ze stabilizacją. Dlatego, ciężko zdobytych miejsc pracy wciąż trzeba bronić. To może częściowo tłumaczyć przywiązanie Iksów do pracy – dodaje socjolog.

Jak zaś na tym tle wygląda pokolenie, które jako ostatnie w akcie urodzenia ma Polska Rzeczpospolita Ludowe, które w latach 90-tych dorastało?

Według badań Deloitte tzw. millenialsi chcą czuć się częścią firmy poprzez widoczny wpływ na jej działanie. Potrzebują bezpośredniego kontaktu z przełożonymi i jasnego formułowania wymagań. Jeżeli zaczną pracować w dużej korporacji, mają spore wymagania i przyjmują postawę roszczeniową – chcą się doszkalać na jego koszt, mieć dodatkowe benefity pracownicze, nienormowany czas pracy. Mogą zrezygnować z pewnego „własnego ja”, ale tylko wtedy, gdy szef sowicie ich wynagrodzi.

- Millenialsi dorastali już w świecie pełnym kolorów, a nawet przerysowanym i przekoloryzowanym, więc jeśli mogą, to szukają prawdy i autentyczności. Jeśli szef kogoś nie szanuje, to Igrek powie, że też nie będzie szanować szefa. Ten szacunek to coś, na co najbardziej zwracają uwagę migranci. Pokolenie Y przeszło inną socjalizację niż przedstawiciele starszych generacji. Mieli większą wolność w wyrażaniu siebie i więcej możliwości, by uciec od kontroli społecznej. To przekłada się w ich przypadku na pracę zgodną z wartościami i takiej pracy poszukują, choć nie jest łatwo ją znaleźć – mówi socjolog Justyna Sarnowska.

Warto dodać, że pokolenie Y w dużej mierze marzy o wysokich stanowiskach. Według badań Deloitte, aż 42 proc. przedstawicieli pokolenia z końca PRL-u i początku lat 90-tych deklaruje, że chciałoby w przyszłości zajmować stanowiska menedżerskie. Chętnie zakładają też firmy, by samemu być sobie szefem.

– Do wielu postaw w życiu, także tych związanych z pracą, trzeba dojrzeć, a dzisiaj dojrzewanie społeczne trwa znacznie dłużej niż 20-30 lat temu. Argument, że każdy był kiedyś młody i zachowywał się w inny, „lepszy” sposób jest skazany na porażkę, gdyż uwarunkowania zewnętrzne zmieniają się i młodość obecnych czterdziesto- i pięćdziesięciolatków w Polsce przypadła na zupełnie inną niż dzisiejszych dwudziestolatków sytuację gospodarczą czy etap w rozwoju cywilizacyjnym. Byłoby dobrze, gdyby młodsze pokolenia uwierzyły na nowo w takie wartości, jak choćby solidarność, która niestety w erze indywidualizacji życia uległa dużej erozji, a w miejscu pracy, jak i poza nim, jest ona niezwykle potrzebna. Jest trochę prawdy w tym, że obecnie wchodzący na rynek pracy nie mogą liczyć na stabilizację, jaką osiągnęły starsze pokolenia. Niepewność na rynku pracy dotyka wszystkich, ale w największym stopniu właśnie tych, którzy stawiają dopiero pierwsze kroki zawodowe – tłumaczy „podziały” międzypokoleniowe dr Justyna Sarnowska.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze