Prawicowy populizm Europy Zachodniej może zmienić relacje i osłabić Polskę
Europa stopniowo przechyla się w prawo. Pytanie, co to oznacza z gospodarczego punktu widzenia? Pewnie trudniej będzie w przyszłości konstruować ambitne budżety europejskie - pisze w poniedziałek "Puls Biznesu".
Jak zauważa gazeta, ostatnim reprezentantem skrętu Europy w prawo jest Holandia, gdzie sformowana została w piątek nowa koalicja z udziałem prawicowej partii Geerta Wildersa. Kolejnym aktem mogą być wybory do Parlamentu Europejskiego.
Czy imigracja jest paliwem dla ruchów populistycznych?
Najważniejszą przyczyną skręcania europejskiej sceny politycznej w prawo – podobnie zresztą jak amerykańskiej – jest prawdopodobnie migracja - ocenia "Puls Biznesu".
"Skręt w prawo ma też inne konsekwencje. Prawica w wydaniu północnoeuropejskim jest przeciwna rozszerzaniu budżetu unijnego. Będąc w opozycji, Geert Wilders był przeciwnikiem wprowadzenia europejskiego programu odbudowy po pandemii, którego częścią jest Krajowy Plan Odbudowy. To może oznaczać, że krajom uboższym znacznie trudniej będzie uzyskać finansowanie. Nie ma sensu w tym momencie kreślić radykalnych scenariuszy, ale na pewno Polska musi być gotowa na to, że udział finansowania europejskiego w projektach rozwojowych może do końca obecnej dekady znacząco się obniżyć. To oznacza, że musimy intensywniej myśleć nad zwiększeniem udziału finansowania krajowego. Jednocześnie istotne jest, by Polska potrafiła definiować swoje interesy w ramach integracji europejskiej w oderwaniu od funduszy europejskich – opieranie bilansu korzyści z członkostwa w UE wyłącznie na nich jest niebezpieczne" - zauważa gazeta. Równocześnie ocenia, że z polskiego punktu widzenia ważny jest fakt, że nie ma zmian w podejściu do finansowania obrony.