Słabe wpływy z PIT to głównie efekt reformy podatkowej wprowadzonej przez rząd w końcówce zeszłego roku (chodzi o obniżkę stawki z 18 do 17 proc., podwojenie kosztów uzyskania przychodów oraz tzw. zerowy PIT dla młodych) - informuje "Rzeczpospolita". Będąc świadomym niższych wpływów do miejskich skarbców, Ministerstwo Finansów wyliczyło, że niższe podatki będą kosztować samorządy ok. 6 mld zł rocznie. Pocieszeniem dla samorządów miał być fakt, że "łączne wpływy z tego podatku mają wzrosnąć w tym roku o ok. 2 proc., do 57 mld zł. Teraz okazuje się, że nawet ten nikły wzrost jest zagrożony".
ZOBACZ TAKŻE: Emerytury bez podatku i dobrowolny ZUS. Nowe wyborcze obietnice
Cierpią nie tylko duże miasta, ale i te mniejsze. W Katowicach i Olsztynie wpływy z podatku dochodowego są niższe o 3 proc., w Lublinie i Bydgoszczy o 2,5 proc. Z kolei w podwarszawskim Brwinowie budżet ma z PIT-u mniej o 0,2 proc. A mniejsze dochody oznaczają problemy dla Polek i Polaków. "Rz" pisze wprost, że "za rządowe reformy bardziej lub mniej bezpośrednio zapłacą mieszkańcy".
Włodarze miast szukają pieniędzy gdzie mogą. Jednym z rozwiązań jest zastosowanie maksymalnych stawek podatku od nieruchomości. - W wielu miastach rosną też opłaty za parkowanie, czy ceny biletów wstępu na różne obiekty miejskie - czytamy w dzienniku. Ratunkiem dla samorządów może być inicjatywa senatorów, którzy w marcu chcą rozpocząć prace na ustawą rekompensującą samorządom ubytki w PIT. Polityczny rozkład sił w Sejmie podpowiada, że ewentualny projekt ustawy jest skazany na porażkę.
SPRAWDŹ KONIECZNIE: W marcu 600 plus zamiast 500 plus. Jak je dostać?
Źródło: "Rzeczpospolita"