Projekt reformy emerytalnej PiS ma coraz więcej przeciwników. Rzeczpospolita powołuje się na raport Komisji Europejskiej „The 2015 Ageing Report", z którego wynika, że większość państw członkowskich wprowadziło w ostatnim czasie zmiany mające na celu podniesienie wieku uprawniającego do pobierania emerytury. Uwzględniając Norwegię, która nie należy do UE, na 29 państw już 16 zdecydowało się na taki krok.
Pomysł zróżnicowania wieku emerytalnego wśród kobiet i mężczyzn skrytykował ostro w rozmowie z Rzeczpospolitą Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan. Jak tłumaczył, taka decyzja może obrócić się przeciwko pracownicom, którym trudniej będzie podnosić swoje kompetencje zawodowe w firmie. Pracodawcy będą woleli inwestować w mężczyzn, ponieważ „koszty inwestycji" mogą zwracać się o pięć lat dłużej. Nie wspominając nawet o rynku pracy, który może okazać się przyjaźniejszy dla seniorów płci męskiej.
Przeczytaj również: Rząd za obniżeniem wieku emerytalnego. Od 1 października 2017 pracujemy krócej
Dodatkowo Jeremi Mordasewicz podkreślił, że polska gospodarka nie jest przygotowana na tak duży uszczerbek finansowy, jak obniżenie wieku emerytalnego. Reforma w pierwszym roku wprowadzenia będzie kosztowała 4,5 mld zł, ale w czwartym – już 13 mld złotych. Według eksperta Konfederacji Lewiatan dane na temat niżu demograficznego w Polsce są niedoszacowane, a w ciągu pięciu lat z naszego kraju ubędzie ponad 1 mln ludzi.
Jak zauważył na łamach Rzeczpospolitej Paweł Jabłoński, zastępca redaktora naczelnego dziennika, reforma emerytalna może „jeszcze bardziej pogłębić destabilizację rynku pracy, która ma związek z wdrożeniem programu 500+". Ponadto odrzucenie przez rząd propozycji uwzględniania stażu pracy podczas przyznawania emerytur oznacza dla Skarbu Państwa straty rzędu paru miliardów złotych rocznie. Mordasewicz nie jest odosobniony w swoich poglądach. Ekonomiści już dawno ostrzegali o fatalnych skutkach obniżenia wieku emerytalnego dla finansów państwa.
O tym, jak wielki wysiłek finansowy oznacza dla Polski reforma emerytalna PiS, mieli mówić niedawno: minister finansów Paweł Szałamacha, minister rozwoju Mateusz Morawiecki oraz minister szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin. Nie znalazło to jednak odzwierciedlenia podczas wtorkowego posiedzenia Rady Ministrów 19 lipca.
Może cię zainteresować: Gigantyczne podwyżki dla polityków [INFOGRAFIKA]
Jedną ze zmian, która znalazła się na ostrzu krytyki, jest rezygnacja ze stopniowego podnoszenia wieku emerytalnego. Jeżeli reforma PO wprowadzona w 2012 r. byłyby kontynuowana, kobiety osiągnęłyby wiek upoważniający do pobierania świadczeń emerytalnych (67 lat) w 2040 r., a mężczyźni – w 2020 roku.
Obniżenie wieku emerytalnego nie tylko oznacza mniej osób odprowadzających składki w przyszłości, ale już teraz projekt pociągnie za sobą wysokie koszty, wiążące się w koniecznością wypłacania emerytur. Zgodnie z założeniami PiS, kobiety będą mogły przejść na emeryturę w wieku 60, zaś mężczyźni – w wieku 65 lat. Brak powiązania wieku emerytalnego ze stażem pracy może działać wręcz demotywująco i zniechęcać seniorów do aktywności zawodowej. Decyzja Rady Ministrów, która nie odniosła się wprost do propozycji uzależnienia emerytur od stażu pracy, otwiera deputowanym drogę do przeforsowania projektu PiS jeszcze w tym roku. Zgodnie z zapowiedziami, zmiany mają wejść w życie jesienią przyszłego roku.
Źródła: rp.pl, Rzeczpospolita (20 lipca 2016), superbiz.se.pl