Polisolokaty reklamowane były jako bezpieczny produkty finansowe, łączące w sobie zalety ubezpieczenia (gwarantującego ochronę) i funduszu inwestycyjnego (pomnażającego oszczędności). W dodatku bez konieczności dzielenia się zyskiem z fiskusem (nie były objęte podatkiem Belki)! Nawet 5 milionów Polaków ulokowało w ten sposób swoje oszczędności na "czarną godzinę". Polisolokaty, reklamowane jako cudowne produkty finansowe pozwalające osiągnąć wysokie zyski, owszem, przyniosły je, ale bankom, towarzystwom ubezpieczeniowym i doradcom finansowym. Posiadacze polisolokat nic nie zarobili, a niektórzy stracili nawet cały zgromadzony kapitał.
Zobacz także: Czystki w fiskusie. Szykują się masowe zwolnienia
Ugoda nie dla wszystkich
Pod koniec 2016 roku doszło do porozumienia pomiędzy UOKiK 17 firmami ubezpieczeniowymi, które zobowiązały się do obniżenia opłaty likwidacyjnej (sięgającej nawet 100 proc. wpłaconych przez klienta środków), ale tylko dla tych klientów, którzy nadal wpłacali środki na swoje polisy. Jednak nie mogą oni liczyć na odzyskanie całości zainwestowanych pieniędzy, bo ponieśli straty wynikające ze spadku wartości ich aktywów. Pomimo, że opłata likwidacyjna została zmniejszona, np. z 90 do 20 proc., mogą odzyskać tylko 80 proc. z kwoty, która już znacznie stopniała przez bardzo ryzykowne inwestycje.
W dodatku aż ponad połowa z około 4 mln Polaków, którzy wpadli w pułapkę polisolokat w ogóle nie może skorzystać z tej ugody, ponieważ wcześniej zlikwidowali swoje polisy ponosząc przy tym duże straty (nawet po kilkadziesiąt procent z sumy zainwestowanych pieniędzy).
Sądy zalane pozwami
Polisolokaty, oferowane jako bezpieczne lokaty z wysokim zyskiem, tak naprawdę były produktami inwestycyjnymi, obarczonymi wysokim ryzykiem, a element ubezpieczeniowy miał jedynie charakter symboliczny. W dodatku polisolokaty nie gwarantowały ochrony kapitału. Produkty te były tak skonstruowane, że rezygnacja z umowy oznaczała w skrajnych wypadkach utratę nawet wszystkich wpłaconych oszczędności. Teraz nabici w polisolokaty szturmują sądy, starając się o odzyskanie zainwestowanych pieniędzy.
Sprawdź także: NSZZ Solidarność w obronie stażystów. Dłuższe staże powinny być płatne
- W Warszawie połowa spraw dziennie na wokandzie dotyczy właśnie polisolokat - twierdzi Piotr Sułek ze stowarzyszenia „Przywiązani do Polisy".Część poszkodowanych walczy o unieważnienie umów zawartych z firmami ubezpieczeniowymi powołując się na to, że nie byli informowani o ryzyku utraty nawet całej wpłaconej kwoty ani o wysokich opłatach za wcześniejsze rozwiązanie umowy, a oferowany produkt był nietransparentny.
Światełko w tunelu
Jakie szanse w batalii o swoje pieniądze mają oszukani przez ubezpieczycieli? "Stowarzyszenie Przywiązani do Polisy" liczy na poparcie posła Janusza Szewczaka (PiS), wiceprzewodniczącego sejmowej Komisji Finansów Publicznych, który w liście do Stowarzyszenia – jak podaje money.pl - napisał, że ubezpieczyciele "ukrywali szokująco wysokie prowizje", dlatego należy "zablokować proceder okradania Polaków". "Towarzystwa powinny zwrócić wszystkie pieniądze, które zawłaszczyły albo stracić możliwość prowadzenia działalności w Polsce" – dodał Szewczak.
Jest światełko w tunelu. Ostatnio przy Ministerstwie Sprawiedliwości powstała specjalny zespół ds. polisolokat przy Ministerstwie Sprawiedliwości, a Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu wszczeła postępowanie dotyczące produktów TU Europa.