- W okresie strajku zorganizowanego zgodnie z przepisami ustawy pracownik zachowuje prawo do świadczeń z ubezpieczenia społecznego oraz uprawnień ze stosunku pracy, z wyjątkiem prawa do wynagrodzenia. Okres przerwy w wykonywaniu pracy wlicza się do okresu zatrudnienia w zakładzie pracy – brzmi zapis w prawie rozwiązywaniu sporów zbiorowych, na który powołuje się Ministerstwo Finansów. Jeszcze wyraźniej tłumaczy to Regionalna Izba Obrachunkowa w Krakowie: - Protestujący w całej Polsce nauczyciele oraz personel szkolny nie mogą otrzymać wynagrodzenia z kasy samorządowej za dni, w których wstrzymują się od pracy – stwierdziła RIO.
Jest to odpowiedź na deklarację niektórych samorządów, że w pełni popierają protest i nauczyciele otrzymają 100 proc. środków przewidzianych z tegorocznych wypłat.
- Dyrektorzy szkół nie mają możliwości prawnych wypłaty wynagrodzenia za dni Strajku Nauczycieli, to oczywiste. Pozostawię jednak w budżecie placówek oświatowych 100 proc. środków przewidzianych na tegoroczne wypłaty. Przypominam, że dyskusja jest o tym, że nauczyciele zarabiają za mało! - Napisał na swoim Twiiterze Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy. Wtórowała mu prezydent Łodzi. - Miasto murem za nauczycielami. Podjęłam decyzję, że wszystkie pieniądze zarezerwowane w budżecie na pensje zostaną nauczycielom przekazane w formie dodatków, bez względu na strajk. Jesteśmy po tej samej stronie. Godne warunki pracy to lepsza edukacja dla naszych dzieci – napisała prezydent Hanna Zdanowska.
- W związku z pojawiającymi się zapowiedziami dotyczącymi możliwości refundacji wynagrodzenia pracowników za okres strajku informuję, że takie działanie nie ma podstaw prawnych – wyjaśnił w oficjalnym komunikacie wiceminister finansów Marian Banaś. - Jeżeli jakiś samorząd chce rekompensować wstecznie wynagrodzenie potrącone za okres strajku, to jest to niezgodne z obowiązującymi przepisami. Nie ma możliwości ani wstecznie, ani następczo zapłacić za czas strajku – zaznaczył.
Związek Nauczycielstwa Polskiego poinformował, że w strajku udział wzięło 74,29 proc. szkół i przedszkoli. Ministerstwo Edukacji Narodowej twierdzi, że protestuje 48,5 proc. szkół i placówek.