Ryzykowna praca nocna
Dworce kolejowe nie zasypiają, szczególnie te w dużych miastach. Pociągi kursują całą dobę. Często bezpieczeństwa w nich strzegą specjalne grupy ochroniarskie wynajmowane, współpracujące na podstawie specjalnych umów, do tego zadania przez przewoźników. To ma zwiększyć bezpieczeństwo pasażerów. Jak podała Interia, w pociągach PKP Intercity pracownicy ochrony ponoszą odpowiedzialność za wszelkie uchybienia w realizacji umowy. W przypadku wykrycia nieprawidłowości, na firmę ochroniarską nakładane są kary umowne. A ta nakłada kary na swoich pracowników. Jak to ma wyglądać w praktyce?
Interia, powołując się na PKP Intercity, podaje, że w pierwszym półroczu 2024 r. średnio 35 interwencji na dobę przeprowadzali pracownicy ochrony, głównie wobec osób łamiących zakazy dotyczące palenia czy spożywania alkoholu oraz wobec pasażerów bez ważnych biletów. Wygląda na dość sporo, więc nie ma co się dziwić, że pracownicy wykonujący takie obowiązki mogą być zmęczeni. A co najgorsze, może być tak, że podczas pracy nie mogą nawet na chwilę usiąść.
Surowe kary
Jak tłumaczy serwisowi anonimowy pracownik tego typu firmy, prawidłowego wykonania umowy między koleją a agencją ochrony pilnują specjalnie wydelegowane osoby, które "jeżdżą po całej Polsce i wsiadają do pociągów w losowych miejscach". Jeśli przyłapią ochroniarza na odpoczynku, np. siedzącego w wagonie, to mogą go ukarać potrąceniem kilkuset złotych z wynagrodzenia. Mężczyzna, którego słowa cytuje portal, zwraca uwagę na rygorystyczne zasady dotyczące przerw w pracy. Jak wskazuje, musi cały czas chodzić od wagonu do wagonu. Nawet chwila odpoczynku lub konieczność dłuższego skorzystania z toalety, może skutkować karą finansową w wysokości 300-400 zł, która jest potrącana z wynagrodzenia. Mówi, że sam został ukarany, gdy musiał skorzystać z toalety, gdyż kontrolerom nie wystarczył argument, że miał problemy żołądkowe. Ochroniarz przytacza też historie dotyczące sytuacji awaryjnych, jak np. wypadki. "Najpierw pilnujemy, by nikt nie otwierał drzwi, a potem nie otrzymujemy należnej przerwy, bo musimy od razu wracać skądś innym połączeniem. Raz w takiej sytuacji usiadłem na chwilę ze zmęczenia. Wpadła kontrola i kara: 500 zł" stwierdził.