"DGP" pisze, że od stycznia płatnicy mają obowiązek rejestrowania w ZUS umów o dzieło, od których nie płacą składek na ubezpieczenia społeczne.
Ekspertów dziwi mała liczba tych umów, a urzędników ZUS – niektóre zlecane w ten sposób prace, np. obieranie cebuli czy łapanie kurczaków. Jednak z pełnych danych wynika, że ewentualne wątpliwości dotyczą niewielu przypadków. Zasadniczo umowy są wykorzystywane zgodnie z regułami - pisze dziennik.
Cytowana przez "DGP" prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska przypomniała, że od 1 stycznia 2021 r. przepisy tarczy antykryzysowej wprowadziły obowiązek informowania ZUS o umowach o dzieło.
Czytaj także: Wzrost szarej strefy lub większe bezrobocie! Tak się skończy ozusowanie umów o dzieło?
Nasze analizy pokazują, że wbrew przypuszczeniom w Polsce nie zawiera się rocznie kilku milionów umów o dzieło. Od 1 stycznia do 30 września 2021 r. przekazano 796,3 tys. dokumentów ZUS RUD. Dotyczyły one ponad 1,2 mln umów o dzieło" – powiedziała dziennikowi prof. Uścińska.
Dziennik podaje, że osoby w rejestrze ZUS to te, od których umów nie opłacono składek na ubezpieczenia społeczne. Oznacza to, że albo utrzymują się tylko z umów o dzieło, albo mają jeszcze źródło dochodów w innej firmie niż ta, dla której wykonują dzieło. Z kolei osoby, które pracują na umowę o dzieło, ale mają też etat u tego samego pracodawcy i płacą składki także od swoich umów o dzieło, w rejestrze nie są odnotowywane.
Według "DGP" są dwie możliwości obecnie odnotowywanej liczby umów o dzieło: pierwsze to unikanie przez część firm zgłaszania umów o dzieło. "Drugie wytłumaczenie tego fenomenu to trwający od kilku lat pozytywny trend na rynku pracy. Zmiany prawne takie jak obowiązkowa minimalna stawka godzinowa czy większe ozusowanie umów zleceń oraz niski poziom bezrobocia mogły spowodować, że liczba umów traktowanych jako śmieciowe mogła maleć i proces ten dotyczył także części umów o dzieło" - wskazuje dziennik.