Niemiecka głowa państwa wybierana jest przez Zgromadzenie Federalne, czyli połączenie obu izby parlamentu. Niespodzianki podczas niedzielnego głosowania nie mogło być, ponieważ dwie największe partie chadecka CDU/CSU i socjaldemokratyczna SPD, dogadały się w tej sprawie jeszcze pod koniec zeszłego roku.
Zobacz również: Angela Merkel – od działaczki młodzieżówki po Cesarzową Europy [GALERIA]
W liczącym 1253 osób Zgromadzeniu Federalnym, złożonym po połowie z posłów Bundestagu i reprezentantów 16 niemieckich landów, Frank-Walter Steinmeier otrzymał 931 głosów na 1253 obecnych na sali elektorów. 61-letni socjaldemokrata jest 12. prezydentem RFN.
Z czterech konkurentów Steinmeiera najlepszy wynik uzyskał kandydat Lewicy - bezpartyjny socjolog Christoph Butterwegge, na którego głosowało 121 elektorów. 66-letni naukowiec zajmuje się problemami biedy i wykluczenia w Niemczech. Pozostali kandydaci: Albrecht Glaser (AfD), Alexander Hold (Wolni Wyborcy) i Engelbert Sonneborn (Piraci) dostali odpowiednio 42, 25 i 10 głosów.
Steinmeier jest uznawany za najpopularniejszego niemieckiego polityka. Pochodzi z liczącej 1000 mieszkańców wsi Brakelsiek we wschodniej Westfalii, na zachodzie Niemiec. Jego ojciec był stolarzem, a matka pracownicą fabryki. Po studiach prawniczych i odbyciu służby wojskowej, obronił doktorat o problemie bezdomności w RFN.
W wieku 35 lat Steinmeier został w 1991 roku sekretarzem prasowym Gerharda Schroedera - wówczas premiera Dolnej Saksonii. Od tej chwili młody prawnik, przechodząc przez wszystkie szczeble kariery w administracji publicznej, będzie przez 16 lat prawą ręką Schroedera, który w 1998 roku obejmie fotel kanclerza Niemiec.
Czytaj także: Niemcy chcą obniżyć Polakom zasiłki na dzieci
Dwukrotnie był szefem niemieckiego MSZ (2005-09 i od 2013 do teraz). W 2009 roku wystartował w wyborach parlamentarnych jako kandydat na kanclerza i tym samym rywal Merkel, co skończyło się największą wpadką w jego karierze. Pod jego kierownictwem SPD uzyskała najgorszy wynik w swojej powojennej historii - 23 proc. Przez krótki czas (w 2010 roku) Steinmeier - unikający raczej tabloidów - stał się bohaterem prasy kolorowej, gdy oddał nerkę żonie, Elke Buedenbender.
Steinmeier zapowiedział, że na nowym stanowisku będzie nadal walczył o zaufanie do demokracji i o integrację europejską. Do siedziby prezydenta, pałacu Bellevue, zabiera z MSZ swojego najbliższego współpracownika Stephana Steinleina, znawcę Polski, który jako początkujący dyplomata na początku lat 90. terminował jako sekretarz prasowy w ambasadzie Niemiec w Warszawie.
Jako minister spraw zagranicznych udawało mu się unikać wpadek, a jedną z nielicznych gaf były słowa "wymachiwaniu szabelką". - Nie powinniśmy teraz podgrzewać atmosfery poprzez głośnie wymachiwanie szabelką i wojenne okrzyki - określił Steinmeier w prasowym wywiadzie, wzmocnienie wschodniej flanki NATO.
Niemiecki prezydent pełni przede wszystkim obowiązki reprezentacyjne. Wybierany jest na pięć lat. Jego głównym orężem są przemówienia, w których odnosi się do najważniejszych problemów krajowych i międzynarodowych.
Sprawdź też: Będzie Germexit? Jedna czwarta Niemców jest za wyjściem z UE
Politycy do dziś odwołują się do przemówienia Richarda von Weizsaeckera wygłoszonego 8 maja 1985 roku z okazji 40. rocznicy zakończenia II wojny światowej, w którym prezydent wbrew dominującym ocenom nazwał zakończenie wojny "dniem wyzwolenia" dla Niemców. "8 maja był dniem wyzwolenia. Uwolnił nas wszystkich od pogardzającej człowiekiem narodowosocjalistycznej dyktatury" - powiedział wówczas prezydent.
Zgromadzenie Federalne powoływane w celu wyboru prezydenta składa się z 1260 osób - w połowie z posłów do Bundestagu i takiej samej liczby elektorów nominowanych przez przedstawicielstwa ustawodawcze (landtagi) 16 krajów związkowych tworzących Republikę Federalną Niemiec. W tej drugiej grupie jest zwykle wielu artystów, aktorów i sportowców. Tym razem jednym z elektorów był trener niemieckiej reprezentacji piłkarskiej Joachim Loew.