- Analiza danych rynkowych ujawnia, dlaczego rekordowo niskie bezrobocie nie przekłada się na realny rozwój firmy i jakie trendy rynkowe stoją za tym paradoksem
- Pogłębiający się kryzys demograficzny staje się kluczową barierą dla skalowania biznesu i ogranicza potencjał długoterminowego wzrostu gospodarczego
- Eksperci rynku wskazują, że asekuracyjna strategia biznesowa firm, widoczna w spadku liczby wakatów, jest odpowiedzią na rosnące koszty i zarządzanie ryzykiem stagnacji
- Efektywna optymalizacja procesów rekrutacyjnych jest kluczem do zdobycia przewagi konkurencyjnej na kurczącym się rynku pracy
- Jakie działania pozwolą firmom utrzymać rentowność w obliczu jednoczesnego braku kandydatów i słabnącego popytu na pracę?
Rekord w statystykach, stagnacja w rzeczywistości? Dwie twarze polskiego rynku pracy
Na pierwszy rzut oka polski rynek pracy w drugim kwartale 2025 roku prezentuje się znakomicie. Główny Urząd Statystyczny podał, że stopa bezrobocia liczona według unijnej metodologii BAEL spadła do historycznie niskiego poziomu 2,8 proc. W praktyce oznacza to, że w badaniach ankietowych coraz mniej Polaków deklaruje, że nie ma pracy i aktywnie jej poszukuje. W ciągu kwartału liczba bezrobotnych skurczyła się o 97 tysięcy, a liczba pracujących wzrosła o 138 tysięcy, przekraczając 17 milionów. Wzrost zatrudnienia to jednak w dużej mierze efekt sezonowy, związany z ożywieniem w takich branżach jak budownictwo czy turystyka w cieplejszych miesiącach roku.
Jednak gdy przyjrzymy się danym z bliska, obraz staje się znacznie mniej jednoznaczny. Niski wskaźnik ankietowy BAEL to tylko jedna strona medalu. Druga to bezrobocie rejestrowane, czyli liczone na podstawie danych z urzędów pracy, które w lipcu 2025 roku wynosiło 5,4 proc. Co ważniejsze, w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku liczba pracujących praktycznie stała w miejscu, a bezrobotnych według ankiet BAEL wręcz przybyło o 31 tysięcy. To sygnał ostrzegawczy, że za pozornie optymistycznymi, kwartalnymi danymi mogą kryć się pierwsze oznaki stagnacji i długoterminowe wyzwania, których nie widać w głównych nagłówkach.
Rynkowy paradoks: Firmy tną wakaty, a kandydatów i tak brakuje
Jednym z najbardziej namacalnych dowodów na ochłodzenie koniunktury jest słabnący apetyt firm na nowych pracowników. W drugim kwartale 2025 roku pracodawcy zgłosili niespełna 96 tysięcy wolnych miejsc pracy. To spadek o prawie 14% w ciągu roku i, nie licząc pandemicznego załamania, najsłabszy wynik od 2016 roku. Trend ten widać również w danych z firm, gdzie przeciętne zatrudnienie od stycznia do września spadło o 1% rok do roku. Jak zauważa prof. Grażyna Spytek-Bandurska, przedsiębiorcy zachowują się asekuracyjnie, ponieważ muszą mierzyć się z rosnącymi kosztami zatrudnienia, niepewnością gospodarczą oraz postępującą automatyzacją. Skutki tej ostrożności są już widoczne w konkretnych sektorach, gdzie zatrudnienie spadło, między innymi w produkcji urządzeń elektrycznych, handlu hurtowym czy produkcji maszyn.
Problem słabnącego popytu na pracę nakłada się na jeszcze głębsze, fundamentalne ograniczenie, jakim jest demografia. W ciągu ostatnich sześciu lat populacja osób w wieku 20–64 lat, stanowiąca trzon siły roboczej w Polsce, skurczyła się o blisko 6 procent. Szczególnie alarmujące dane dotyczą grupy wiekowej 25–29 lat, której liczebność zmalała aż o 18 procent. Ten ubytek nie jest chwilowym wahaniem, lecz trwałą barierą dla wzrostu gospodarczego. Zmusza on firmy do coraz intensywniejszej rywalizacji o kurczącą się pulę kandydatów. W połączeniu ze spadkiem liczby wakatów tworzy to rynkowy paradoks: choć ofert pracy jest mniej, pracodawcom i tak coraz trudniej znaleźć ludzi o odpowiednich kwalifikacjach.
