Z powodu objęcia składkami na ZUS umów-zlecenie, pracę straciło ponad 10 proc. ochroniarzy z branży – głównie zatrudnionych na stanowiskach niewymagających wysokich kwalifikacji. Teraz obawiają się oni, że po 1 stycznia 2017 - kiedy wejdą w życie przepisy o stawce minimalnej 12 zł za godzinę brutto (ok. 8,7 zł netto), to fala zwolnień będzie jeszcze większa.
Sprawdź koniecznie: 12 zł za godzinę tylko dla wybranych? Czy ustawa o minimalnym wynagrodzeniu to bubel?
Dlatego Polska Izba Ochrony proponuje, aby płacę minimalną regulować stopniowo, począwszy od 9 zł brutto (ok. 6-7 zł netto).
– Jeśli nie będzie prawdziwego vacatio legis, wówczas czekają nas masowe zwolnienia pracowników o najniższych kwalifikacjach, najsłabiej zarabiających (nawet do 100 tys. osób), zastępowanie stanowisk pracy rozwiązaniami technologicznymi (monitoring, dozór elektroniczny, inne informatyczne usprawnienia) i koncentrowanie się na zatrudnianiu tylko wysoko wykwalifikowanych pracowników. W takiej sytuacji lepiej mieć bowiem kilkudziesięciu pracowników o najwyższych kwalifikacjach (np. odpowiednie uprawnienia, zezwolenia na posiadanie broni) i płacić im nawet więcej, niż kilkuset o podstawowych kwalifikacjach – mówi w "Polskim Radiu" Beniamin Krasicki, prezes City Security, członek zarządu Polskiej Izby Ochrony.
Innego zdania są przedstawiciele Konfederacji Lewiatan, którzy zauważają, że od stycznia będą obowiązywać przepisy przejściowe, dzięki czemu podlegające ustawie podmioty, w tym osoby zlecające zamówienia publiczne, zyskają czas na dostosowanie podpisanych już umów do nowych wymogów prawa. - Przyjęcie tych uzgodnień pozwoli uporządkować rynek pracy, ograniczyć zjawisko zaniżania wynagrodzeń w celu optymalizacji kosztów pracy, ale jednocześnie da przedsiębiorcom czas i możliwość dostosowania się do tej rewolucyjnej zmiany – skomentował proponowane zmiany Grzegorz Baczewski w komunikacie Konfederacji Lewiatan.
Prezes RR Security Rafał Luboiński, (sektor MŚP, czyli ok. 70 proc. rynku ochrony), chciałby aby ten okres ochronny został wydłużony do 12 miesięcy. – W przeciwnym razie spowoduje to duże zaburzenia na rynku, bo firmy i zleceniodawcy nie będą na to przygotowani. Wtedy wiele małych i średnich firm po prostu padnie, zwłaszcza takich, które mają zamówienia od sektora prywatnego – komentuje w "Polskim Radiu".
Źródło: "Polskie Radio"/PulsHR.pl/Superbiz.pl