
- Ustawowy termin uchwalenia planów ogólnych przez gminy (30 czerwca 2026 r.) jest nierealistyczny i zostanie wydłużony, by uniknąć paraliżu inwestycyjnego.
- Tylko 4 z 2477 gmin uchwaliły plany ogólne, a dwie z nich zostały zakwestionowane, co wskazuje na skalę problemu i brak specjalistów.
- Brak wystarczającej liczby ekspertów i ograniczone moce przerobowe instytucji uzgadniających grożą zablokowaniem procesu planowania.
- Nowela ustawy pozwoli gminom wydawać decyzje o inwestycjach publicznych nawet bez uchwalonych planów ogólnych, aby zapobiec przestojom
Dlaczego inwestycje w Polsce są zagrożone? Rząd bije na alarm
Nowa reforma planowania przestrzennego, która miała uporządkować chaos urbanistyczny, może stać się gwoździem do trumny dla rozwoju wielu regionów. Chodzi o plany ogólne – nowe dokumenty, które do 30 czerwca 2026 roku muszą uchwalić wszystkie 2477 gmin w Polsce. Zastąpią one dotychczasowe studia uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Problem w tym, że termin jest całkowicie nierealny, co oficjalnie przyznał wiceminister rozwoju i technologii, Michał Jaros.
Do tej pory plany ogólne uchwaliły zaledwie cztery gminy, a i tak w dwóch przypadkach zostały one zakwestionowane przez wojewodę. Brak ważnego planu ogólnego po 30 czerwca 2026 roku będzie oznaczał dla samorządów katastrofę. Zgodnie z przepisami, bez tego dokumentu gminy nie będą mogły wydawać decyzji o warunkach zabudowy ani uchwalać nowych planów miejscowych, co w praktyce oznacza paraliż inwestycji, zarówno prywatnych, jak i publicznych.
Skąd biorą się opóźnienia w gminach? Brak ekspertów i zatory urzędnicze
Wiceminister Jaros podczas posiedzenia senackich komisji stwierdził, że termin od początku był nierealistyczny, a cała operacja powinna być rozłożona na co najmniej cztery lata. Skąd tak pesymistyczna, ale zgodna z rzeczywistością diagnoza?
Gminy, zwłaszcza te mniejsze, borykają się z ogromnym problemem kadrowym. Na rynku brakuje urbanistów i specjalistów od planowania przestrzennego, którzy mogliby przygotować tak skomplikowane dokumenty.
To jednak dopiero początek problemów. Nawet jeśli gminie uda się znaleźć wykonawcę, projekt planu musi zostać uzgodniony z wieloma instytucjami, takimi jak regionalne dyrekcje ochrony środowiska, Wody Polskie czy wojewódzcy konserwatorzy zabytków.
Wiceminister przewiduje, że te instytucje, zasypane tysiącami wniosków w jednym czasie, po prostu się zablokują, co sprawia, że ambitna reforma planowania przestrzennego może utknąć w martwym punkcie.
„Liczba pracowników w tych instytucjach oraz ich moce przerobowe są ograniczone, w związku z tym one się zablokują” – przewiduje Jaros.
Jaki jest plan rządu na uratowanie inwestycji?
Rząd, świadomy nadchodzącego kryzysu, już teraz zapowiada działania ratunkowe. Najważniejszą informacją jest zapowiedź wydłużenia terminu na uchwalenie planów ogólnych. Resort rozwoju ma na początku przyszłego roku ocenić realne zaawansowanie prac w gminach i na tej podstawie zaproponować nową, bardziej realistyczną datę.
Jednocześnie trwają prace nad rozwiązaniem tymczasowym. Senackie komisje omawiały nowelizację ustawy, która ma pozwolić gminom na wydawanie decyzji o lokalizacji inwestycji celu publicznego (np. szkół, dróg czy urzędów) nawet po wygaśnięciu starych studiów, a przed uchwaleniem planów ogólnych. Ma to być wentyl bezpieczeństwa, który pozwoli uniknąć paraliżu inwestycji kluczowych dla funkcjonowania lokalnych społeczności. Jak podsumował wiceminister Jaros: „Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że reforma jest potrzebna, ale nie może być tak, że ona zablokuje urzędy, zablokuje inwestycje”. Czasu na wprowadzenie skutecznych zmian jest coraz mniej.
Polecany artykuł: