Jak czytamy w dzienniku, gminy muszą wielokrotnie unieważniać przetargi lub rozpisywać je na nowo, co sporo kosztuje. Wśród realizowanych ostatnio inwestycji największa, 100-proc. różnica między oczekiwaniami wykonawcy, a kosztorysem inwestora dotyczyła rozbudowy dworca autobusowego w Kielcach. Oferent zaproponował 64 mln zł, a miasto chciało zapłacić 32 mln zł.
Sprawdź także: Mieszkanie Plus będzie droższe niż zapowiadano
Zdaniem samorządowców cytowanych przez „Rzeczpospolitą", powodem takiej sytuacji jest brak ludzi, chętnych do pracy na budowie oraz rosnące ceny materiałów budowlanych.
– Na polskich budowach, poza pracownikami z Ukrainy, mamy już robotników z Mongolii czy Nepalu. Powód? Wielu Polaków wyjechało za granicę, część odeszła na wcześniejszą emeryturę, kolejny zrezygnowali z aktywności na rynku pracy z powodu 500 plus. W rezultacie rosną ceny w przetargach – komentuje cytowany przez „Rzepę" Janusz Gromek, prezydent Kołobrzegu.
Czytaj też: Specjalna Strefa Ekonomiczna w całej Polsce? Tak rząd chce wspierać inwestycje
Wójt gminy Terespol i wiceprzewodniczący zarządu Związku Gmin Wiejskich RP Krzysztof Iwaniuk zwraca uwagę z kolei, że małe gminy mogą nie poradzić sobie z realizacją projektów, bo nie niektóre z nich nie są w stanie bardziej się zadłużać. Jak dodaje: „to paradoks przy obecnym wysypie środków z UE".
Zobacz również: Jedna z największych firm budowlanych zwolni w Polsce aż 2,5 tysiąca osób
Źródło: „Rzeczpospolita"