Strefa ograniczonego transportu ma obowiązywać na krakowskim Kazimierzu. Dzielnica ta już wcześniej była objęta tworem o nazwie strefa ograniczonego ruchu. Mogli tam wjeżdżać jedynie taksówkarze, mieszkańcy, dostawcy oraz goście hotelowi. Strefa nie była jednak dobrze oznakowana, dalej na jej terenie znajdowały się parkometry, a służby raczej nie egzekwowały prawa.
Wojewoda małopolski uznał, że strefa ograniczonego ruchu jest niezgodna z polskim prawem. Ulice można zamykać, ale dla wszystkich. Duża liczba wyjątków rozmywała odpowiedzialność i nie traktowała wszystkich równo. Dlatego władze zdecydowały o zamknięciu dzielnicy.
Przedstawiciele Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie twierdzą, że celem jest oczyszczenie powietrza, trudno brać taką opinię na poważnie. W całej Europie takich stref jest mniej niż 20, a spadające stężenie pyłów szkodliwych dla zdrowia jest takie samo jak w ogólnodostępnych częściach metropolii
Teraz na Kazimierzu obowiązuje strefa ograniczonego transportu. Za darmo mogą tam wjechać jedynie samochody elektryczne (mniej niż 100 zarejestrowanych w Małopolsce), hybrydy plug-in, auta z gazem CNG (kilkadziesiąt) i wodorowe (zero). Wszyscy pozostali będą musieli zapłacić 2,5 zł za godzinę pobytu. Opłaty mają być pobieranie w godzinach 9-17.
W Europie podobnych stref jest mniej niż 20 i nie pomagają raczej w walce z zanieczyszczonym powietrzem. Jak pokazują dane, w Krakowie przez 188 dni w roku przekroczona jest norma cząsteczek PM10. Dni te przypadają na miesiące zimowe gdy panuje sezon grzewczy. Jednak rządzącym dużo łatwiej pobierać opłaty od kierowców.
Źródło; wp.pl