Przedsiębiorcy, którzy prowadzą pozarolniczą działalność gospodarczą i rozliczają się na zasadach ogólnych lub liniowo, dopiero w tym miesiącu dostali możliwość składania deklaracji podatkowych za zeszły rok za pomocą formularzy elektronicznych. W efekcie na rozliczenie się z fiskusem przez internet mają zamiast 11 tylko 4 tygodnie. W pandemicznej rzeczywistości może się okazać, że podatnicy nie będą w stanie dochować ustawowego terminu. Wynika to choćby z tego, że wielu przedsiębiorców i pracowników biur rachunkowych przebywa na zwolnieniach chorobowych.
"Zamrożona" nadpłata
Podatnicy korzystający z elektronicznych formularzy będą też musieli dłużej czekać na ewentualny zwrot nadpłaconego podatku – a w czasie pandemii i ograniczeń funkcjonowania wielu branż taka nadpłata może okazać się dla przedsiębiorcy bardzo pomocna. Tymczasem te środki zostały niejako „zamrożone” do momentu zatwierdzenia deklaracji przez fiskusa i wykonania przelewu na konto podatnika. Co prawda resort finansów zapewnia, że deklaracje PIT-36 oraz PIT-36L będą rozpatrywane w pierwszej kolejności, ale nie zmienia to faktu, że wielu przedsiębiorców mogłoby uzyskać zwrot nadpłaty o wiele wcześniej i podreperować firmowy budżet.
Dla przedsiębiorców i biur rachunkowych zaczął się więc wyścig z czasem. Ja sam (Piotr Juszczyk - red.), od chwili udostępnienia elektronicznych formularzy PIT, dzielę swój czas pomiędzy bieżącymi rozliczeniami klientów, przygotowywaniem rejestrów VAT i JPK oraz sporządzaniem zeznań rocznych. Sytuacja w żadnej mierze nie jest winą podatników, dlatego właściwym i uzasadnionym krokiem byłoby przedłużenie możliwości złożenia zeznania za 2020 r. Warto przypomnieć, że w ubiegłym roku fiskus wydłużył termin składania deklaracji do końca maja z uwagi na pandemię. Teraz powinien postąpić podobnie.
Piotr Juszczyk, doradca podatkowy w firmie inFakt