Spis treści
Burzliwa dyskusja zaczęła się od pytania prowadzącego o wprowadzone kontrole na granicach z Niemcami i Litwą, a w szczególności o to, czy rząd uległ presji "dzikich patroli".
Konrad Wojnarowski (PSL) stanowczo zaprzeczył, jakoby rząd uległ presji, podkreślając, że Polskie Stronnictwo Ludowe i rząd "od zawsze mówi stop nielegalnej imigracji". Zaznaczył, że decyzja o kontrolach wynika z sytuacji geopolitycznej. Zapewnił, że polska granica jest "szczelna" i "dobrze chroniona". Wojnarowski podkreślił, że kontrole wprowadzono, aby "zaradzać nielegalnej imigracji", a nie tylko "uspokoić opinię publiczną". Dodał, że służby działają sprawnie, a efektem jest wykrywanie "pojedynczych przypadków”. Podkreślił, że polityka uszczelniania granic i trzykrotnego zwiększenia deportacji cudzoziemców jest kontynuowana od końca 2023 roku. Wezwał również do nieprzeszkadzania służbom w ich pracy, odwołując się do hasła "murem za polskim mundurem" i ostrzegając przed ryzykiem zagrożenia życia i zdrowia, które może wiązać się z utrudnianiem działań służb.
Realne zagrożenie, czy propaganda PiS?
Zgoła inaczej ocenił sytuację Paweł Lisiecki (PiS), twierdząc, że problem nielegalnej migracji jest realny, a "Ruch obrony granic" zwrócił na niego uwagę. Krytykował reakcję rządu Donalda Tuska jako spóźnioną i nieadekwatną. Lisiecki zasugerował, że Polska powinna działać "w taki sam sposób jak strona niemiecka", która prowadzi "faktyczne" kontrole, w przeciwieństwie do polskich "wyrywkowych" działań. Podkreślił, że Niemcy "przerzucają przez granicę polską osoby, które są niepożądane na terenie Niemiec", co prowadzi do gromadzenia się osób z Bliskiego Wschodu i Afryki w przygranicznych miejscowościach i budzi niepokój mieszkańców. Kwestionował również dane dotyczące liczby "odesłanych" migrantów. Lisiecki argumentował, że mieszkańcy przygranicznych terenów, z których pochodzą członkowie "Ruchu obrony granic", wspierają te działania, np. dostarczając żywność.
Jaka polityka migracyjna?
W kontekście szerszej polityki migracyjnej, politycy dyskutowali o potrzebie ściągania do Polski migrantów i pogodzeniu obawy społecznych z potrzebami gospodarki. Paweł Lisiecki (PiS) uznał, że Polska nie jest w stanie całkowicie uniknąć migracji, szczególnie będąc częścią UE i strefy Schengen. Podkreślił jednak, że to Polska powinna decydować, "obywateli z których krajów chcemy przyjmować, a których nie", sprzeciwiając się narzucaniu tego przez pakt migracyjny. Przywołał przykład Donalda Trumpa w USA. Lisiecki zaznaczył, że migracja jest "wielowątkowym problemem". Wskazał, że migrant z biedniejszego kraju, choć tańszy dla pracodawcy, "stanowi konkurencję dla polskich pracowników". Podsumowując, stwierdził, że musimy wziąć pod uwagę zarówno stronę tych, którzy produkują, tych którzy, pracują oraz tych, którzy kupują produkty i korzystają z usług" Podkreślił, że migracja powinna odbywać się pod naszą kontrolą.
Konrad Wojnarowski (PSL) skupił się na potrzebie "kontrolowanej i legalnej" migracji, zwłaszcza w kontekście potrzeb przedsiębiorców. Wskazał na aferę wizową za czasów rządów PiS jako przykład niekontrolowanego napływu osób. Przyznał, że w dialogu z przedsiębiorcami wyraźnie widać "zapotrzebowanie" na siłę roboczą. Wojnarowski podkreślił, że legalnie pracujący migranci zwiększają polskie PKB. Odnosząc się do obaw o przyszłe koszty związane ze świadczeniami (np. służba zdrowia, emerytury), stwierdził, że jeśli ktoś "pracuje legalnie i odprowadza podatki," to jego wkład jest pozytywny, zwłaszcza gdy brakuje rąk do pracy i przedsiębiorcy zgłaszają takie zapotrzebowanie. Według niego, tacy pracownicy nie stanowią konkurencji dla polskich pracowników.
Czy Karol Nawrocki obali rząd Tuska?
Wśród pierwszych projektów ustaw, które Karol Nawrocki ma przedstawić po zaprzysiężeniu 6 sierpnia, wymieniono projekt ustawy o CPK w kształcie pierwotnym, a także szereg ustaw społeczno-gospodarczych, takich jak podniesienie kwoty wolnej od podatku do 60 000 zł (co było również obietnicą Koalicji Obywatelskiej), zwolnienie z podatku rodziców z co najmniej dwójką dzieci, podwyższenie drugiego progu podatkowego oraz likwidacja podatku Belki. Szacowany koszt tych propozycji to około 20 miliardów złotych rocznie.
Konrad Wojnarowski (PSL) wyraził otwartość na współpracę, mówiąc: "Nad każdym projektem, który jest wart uwagi, który jest prospołeczny, proobywatelski, warto się pochylić". Podkreślił jednak, że budżet "nie jest z gumy," i "każde rozwiązanie wymaga dodatkowych nakładów finansowych". Zaznaczył, że nie zawsze udaje się znaleźć środki na wszystkie propozycje. Paweł Lisiecki (PiS) wyjaśnił, że ofensywa legislacyjna ma służyć "realizacja programu, który pan prezydent Karol Nawrocki ogłosił w trakcie swojej kampanii wyborczej". Podkreślił, że prezydent wychodzi z założenia, iż "jak dobrze dzieje się obywatelom państwa, to również dzieje się samemu państwu dobrze". Wskazał, że "im więcej pieniędzy w kieszeniach Polaków zostanie, tym oni lepiej będą je pożytkowali i to oni będą budowali dobrobyt państwa i dzięki temu również będzie wzrastało PKB Polski".
