Obowiązek opłaty podatku od deszczu obowiązuje w każdej gminie w Polsce. Nawet w tych, w którch samorządu już wcześniej wprowadziły podobne rozwiązania. W takich miejscach po prostu ta opłata wzrośnie.
Zobacz koniecznie: To ostatni rok abonamentu RTV! W 2019 r. ma być zniesiony
"Prawo wodne" mówi, że podatek dotyczy właścicielom dużych budynków o powierzchni ponad 3,5 tysiąca metrów kwadratowych, którzy zabudowali swoją działkę w co najmniej 70 procentach, a w okolicy brakuje kanalizacji deszczowej - podaje "Gazeta Wyborcza". Danina naliczana jest za zmniejszenie naturalnej retencji terenowej, czyli za odprowadzanie wód opadowych lub roztopowych z obszarów nieskanalizowanych.
W praktyce dotyczy to nie tylko dużych powierzchni handlowych, magazynów czy terenów przemysłowych, ale również osiedli - czyli wspólnot mieszkaniowych i spółdzielni, które nowym podatkiem obarczą mieszkańców. Z opłaty podatku od deszczu ustawodawca zwolnił zarządców dróg publicznych, ale także kościoły i związki wyznaniowe, "ze względu na wymiar społeczny" – wytłumaczyło Ministerstwo Środowiska.
Sprawdź też: Ile kosztują foliówki w popularnych sklepach [Lidl, Biedronka, Tesco]?
Jaka jest stawka za podatek od deszczu? Ta uzależniona jest m.in. od powierzchni, a widełki wahają się od kilku do kilkudziesięciu groszy za metr kwadratowy. Opłaty są naliczane "za zmniejszenie naturalnej retencji terenowej na skutek wykonywania na nieruchomości o powierzchni powyżej 3500 m2 robót lub obiektów budowlanych trwale związanych z gruntem, mających wpływ na zmniejszenie tej retencji przez wyłączenie więcej niż 70 procent powierzchni nieruchomości z powierzchni biologicznie czynnej na obszarach nie ujętych w systemy kanalizacji otwartej lub zamkniętej"."Pieniądze z opłaty tylko w 10 proc. trafią do gmin, aż 90 proc. zgarnie władza centralna za pośrednictwem Państwowego Gospodarstwa Wody Polskie, które liczy na ściągnięcie z Polaków kilku miliardów złotych w skali kraju" - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"