Czy po wyborach wzrosną podatki?
Z sondażu, który na zlecenie „Rzeczpospolitej” przeprowadził Instytut Badań Rynkowych i Społecznych IBRiS, wynika, że aż 49,4 proc. Polaków obawia się podniesienia podatków po wyborach. 26 proc. bardzo obawia się, że takie podwyżki nastąpią. Przeciwnego zdania jest niespełna co trzeci badany, a zdecydowane przekonanie, że podatki nie wzrosną, ma ledwie 12,2 proc. ankietowanych.
– Jeśli z roku na rok mocno zwiększa się deficyt sektora finansów publicznych, to w 2024 r. i kolejnych latach można go pokryć wystrzałem wzrostu gospodarczego, poprzez efektywny wzrost podatków albo ograniczenie wydatków – mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Jego zdaniem w przyszłym roku szybki wzrost gospodarczy raczej nam nie grozi. – Słuszne wydają się więc przypuszczenia ankietowanych w badaniu „Rz”, że zostaną wprowadzone dostosowania fiskalne, które zwiększą dochody budżetu – mówi Jankowiak. Jak twierdzi, można się też spodziewać działań podobnych do tych z poprzednich lat, czyli niedofinansowywania niektórych sektorów, co wiąże się z pogorszeniem jakości usług publicznych.
Kto zapłaci wyższe podatki po wyborach?
- Część nowych potężnych wydatków nie ma trwałego finansowania w dochodach państwa - mówi „RZ” Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych. Wydatki zbrojeniowe są finansowane z zadłużenia, fundusze pozabudżetowe nie mają finansowania w dochodach. Żeby do tego sfinansować wzrost wydatków na zdrowie, spełnić żądania płacowe w budżetówce, w oświacie, gdzie jest dramatycznie, nieubłaganie trzeba będzie podnieść podatki – dodaje.
Szef IFP twierdzi, że dotychczasowa strategia wprowadzania podatków sektorowych na wybrane produkty, branże, jak podatek od dużych sklepów, banków czy cukru, już nie wystarczy. Możliwe jest więc dodatkowe opodatkowanie deweloperów, może znów banków, osób z wyższymi dochodami czy przedsiębiorców.