
Spis treści
- Nowa partia Starlinków dla Ukrainy
- Skala polskiej pomocy - ile urządzeń finansuje Polska
- Historia zakupu Starlinków przez poprzedni rząd
- Problem powrotu urządzeń do Polski
- Potencjalne rozwiązania i propozycje dalszego wykorzystania
Nowa partia Starlinków dla Ukrainy
Polski rząd jest w trakcie przekazywania Ukrainie kolejnych 5 tysięcy terminali Starlink, które zapewniają kluczową łączność satelitarną dla ukraińskich sił zbrojnych. Jak wynika z informacji Money.pl, urządzenia te odgrywają fundamentalną rolę w systemie komunikacji używanym przez ukraińską armię. Potwierdza to płk Maciej Korowaj, były oficer Służby Wywiadu Wojskowego, który w wywiadzie dla portalu podkreślił, że "na Starlinkach w zasadzie wisi cały system ukraińskiej łączności". Ekspert zaznaczył, że mimo posiadania przez Ukraińców własnych alternatyw w niektórych obszarach, "podstawą łączności frontowej pozostawał Starlink".
Znaczenie tych urządzeń, jak również status polskiej pomocy dla Ukrainy, zostało również potwierdzone podczas niedawnej konferencji prasowej w Warszawie. Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski zapytał swojego ukraińskiego odpowiednika Andriia Sybihę o funkcjonowanie przekazanych urządzeń. "Jesteśmy wdzięczni za opłaty i możliwość korzystania. Polska wydała ok. 200 mln dolarów, to jest bardzo ważne dla naszego wojska" - potwierdził szef ukraińskiego MSZ.
Skala polskiej pomocy - ile urządzeń finansuje Polska
Według informacji uzyskanych przez Money.pl od źródeł rządowych, w tej chwili Ukraina korzysta z dokładnie 19 560 terminali Starlink dostarczonych i opłacanych przez Polskę. Ta liczba niebawem wzrośnie o kolejne 5 tysięcy urządzeń, które są w trakcie przekazywania. "Ukraińcy w sumie mają pewnie około 50 tys. Starlinków, więc zakładam, że płacimy za ponad połowę z ogólnej puli. Płacimy ok. 50 mln dolarów rocznie, według stawek rynkowych" - stwierdził jeden z rządowych rozmówców portalu.
Dane te znacząco odbiegają od twierdzeń samego Elona Muska, właściciela firmy SpaceX, która dostarcza terminale Starlink. W ostrej wymianie zdań z ministrem Radosławem Sikorskim na platformie X, miliarder wytykał, że polski rząd płaci "niewielki ułamek" całkowitych kosztów. Tymczasem, jak wynika z przytoczonych danych, polska pomoc stanowi ponad połowę całej infrastruktury Starlink używanej przez Ukrainę.
Znaczenie tej pomocy jest trudne do przecenienia, szczególnie w kontekście niedawnych rozmów ukraińsko-amerykańskich w Arabii Saudyjskiej, gdzie administracja Donalda Trumpa zobowiązała się do wznowienia wsparcia zbrojnego w zakresie danych wywiadowczych dla Ukrainy. W sytuacji, gdy - jak podaje Money.pl - za 80 procent strat rosyjskich odpowiadają drony, dobre rozpoznanie w trakcie walki, które umożliwiają właśnie terminale Starlink, jest absolutnie kluczowe dla sukcesu ukraińskich operacji wojskowych.
Historia zakupu Starlinków przez poprzedni rząd
Inicjatywa zakupu terminali Starlink dla Ukrainy rozpoczęła się jeszcze za poprzedniego rządu, kierowanego przez Prawo i Sprawiedliwość, a obecna administracja zdecydowała się kontynuować to przedsięwzięcie. Jak wspomina Janusz Cieszyński, ówczesny pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa, "decyzje o zakupie Starlinków podejmowane były tydzień-dwa po wybuchu wojny".
"Było spotkanie online ministrów cyfryzacji z całej Europy. Ukraiński minister cyfryzacji Mychajło Fiodorow powiedział, czego potrzebują i pytał, co możemy dać. Jako pierwsi zapewniliśmy dostawę Starlinków" - relacjonował Cieszyński w rozmowie z Money.pl.
Polskim negocjatorom udało się wynegocjować korzystne warunki dla zakupionych urządzeń. Z dostępnych pakietów abonamentowych wybrano początkowo opcję "w domu", kosztującą obecnie 335 zł. Jednak w toku rozmów udało się za tę samą cenę uzyskać wyższy pakiet "w drodze - bez ograniczeń", który dziś wyceniany jest na 430 zł. Co więcej, przez pierwsze kilka miesięcy korzystanie z urządzeń miało być całkowicie bezpłatne. Sprzęt był wysyłany na Ukrainę stopniowo, zazwyczaj w partiach po 5 tysięcy sztuk.
Kontynuacja tego wsparcia przez obecny rząd pokazuje ponadpartyjne porozumienie w kwestii pomocy Ukrainie, przynajmniej w zakresie dostarczania kluczowej infrastruktury komunikacyjnej, niezbędnej do prowadzenia działań obronnych.
Problem powrotu urządzeń do Polski
Pomimo że terminale Starlink są obecnie intensywnie wykorzystywane na ukraińskim froncie, już teraz w polskim rządzie pojawiają się pytania o to, co zrobić z tysiącami urządzeń, które zgodnie z umową powinny wrócić do Polski po ustaniu ich użytkowania przez stronę ukraińską.
"Starlinki formalnie są użyczone Ukrainie. Zgodnie z umową, jak Ukraina przestanie z nich korzystać, one trafią do nas" - wyjaśnia jeden z rozmówców Money.pl z kręgów rządowych. Ten sam rozmówca zauważa jednak, że prawdopodobnie taka sytuacja nie nastąpi w najbliższym czasie: "Ukrainie Starlinki przestaną być potrzebne, gdy odtworzą swoją normalną sieć łączności. Na dziś jednak nie widzę możliwości, by z dnia na dzień mogli uruchomić własną usługę".
Problemem jest jednak brak konkretnych planów dotyczących zagospodarowania urządzeń po ich ewentualnym powrocie do Polski. Jak ustalił Money.pl, na chwilę obecną w rządzie nie ma żadnej koncepcji ich zagospodarowania, co może prowadzić do ryzyka, że duża część terminali trafi do magazynów i nie zostanie efektywnie wykorzystana.
"Część urządzeń mamy dziś do naszej dyspozycji i one zostały wykorzystane np. w czasie niedawnej powodzi" - podkreśla rządowy informator portalu, przyznając jednocześnie, że "na dziś nie ma żadnych planów operacyjnych w tym zakresie".
Dodatkową kwestią, która może wpłynąć na możliwości wykorzystania terminali po ich powrocie, jest też stan techniczny urządzeń używanych w warunkach wojennych. Jak zauważa jeden z rozmówców Money.pl, "po użyciu ich w Ukrainie, w warunkach wojennych, nie spodziewałbym się, że wróci nawet połowa".
Potencjalne rozwiązania i propozycje dalszego wykorzystania
Mimo braku oficjalnych planów rządowych dotyczących przyszłości urządzeń Starlink, pojawiają się już pierwsze propozycje dotyczące ich efektywnego wykorzystania po ewentualnym powrocie z Ukrainy. Janusz Cieszyński, który uczestniczył w początkowym procesie zakupu terminali, widzi prosty sposób na zapewnienie im "drugiego życia".
"Urządzenia zostały zakupione trzy lata temu, one są nasze i można w każdej chwili wyłączyć abonament. Lepiej byłoby je jednak przekazać w miejsca, gdzie nie ma internetu, zrobić jakiś program Ministerstwa Cyfryzacji, zapewniający likwidację białych plam internetowych, np. w świetlicach, schroniskach czy OSP" - wskazuje były pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa.
Jego propozycja zakłada więc wykorzystanie terminali Starlink do rozwiązania problemu wykluczenia cyfrowego w Polsce, szczególnie na terenach wiejskich i trudno dostępnych, gdzie tradycyjna infrastruktura internetowa jest niewystarczająca lub w ogóle nie istnieje. Zastosowanie technologii satelitarnej mogłoby znacząco poprawić dostęp do internetu w takich miejscach jak ochotnicze straże pożarne, placówki edukacyjne czy ośrodki kultury na terenach wiejskich.
Częściowym testem takiego rozwiązania było już wykorzystanie niektórych dostępnych terminali podczas niedawnej powodzi w Polsce, co potwierdził jeden z rozmówców Money.pl. Doświadczenia te mogłyby posłużyć jako podstawa do stworzenia szerszego programu wykorzystania urządzeń w sytuacjach kryzysowych, gdy standardowa infrastruktura telekomunikacyjna zawodzi.
Jak na razie jednak, według informacji Money.pl, w rządzie nie toczą się żadne formalne prace nad opracowaniem strategii zagospodarowania terminali. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę obecną sytuację na Ukrainie, kwestia ta nie wydaje się być pilna - urządzenia prawdopodobnie pozostaną w użyciu przez stronę ukraińską jeszcze przez dłuższy czas, zanim pojawi się realna możliwość i potrzeba ich zwrotu do Polski.
