Zgodnie z obowiązującymi przepisami firmy delegujące swoich pracowników do pracy za granicą muszą im zapewnić płacę minimalną kraju goszczącego. Zmiany, które chce wprowadzić KE zakładają, że pracownik wysłany przez pracodawcę do innego kraju UE na pewien czas powinien mieć prawo do takiego samego wynagrodzenia, jak pracownik lokalny, a nie tylko do płacy minimalnej. Miałby otrzymywać np. premie czy dodatki przysługujące pracownikom lokalnym.
Dla polskich firm (na przykład budowlanych) może to oznaczać znaczne podniesienie kosztów. W tej chwili konkurują one na unijnych rynkach przede wszystkim ceną. Jeżeli będą musiały płacić pracownikom z Polski tyle samo, co pracownikom lokalnym, stracą ważny atut.
Czytaj również: Niechlubny rekord Polski. Mamy najwięcej umów czasowych w UE!
„Żółtą kartkę” wobec propozycji propozycji zmian w przepisach zgłosiły parlamenty: Polski, Bułgarii, Czech, Danii, Estonii, Chorwacji, Węgier, Łotwy, Litwy, Rumunii i Słowacji. Ewentualnie zmiany, jeśli wejdą w życie, najbardziej dotkną jednak nasz kraj – to z Polski pochodzi najwięcej pracowników delegowanych w UE; w 2014 r. było to prawie 430 tysięcy na 1,9 mln (22,3 proc.).
Odrzucenie naszego sprzeciwu wobec propozycji KE nie oznacza, że nie mamy już szansy, by zablokować ich wejście w życie. Teraz nad projektem będą pracować Parlament Europejski i państwa członkowskie. Jeden z polskich dyplomatów powiedział PAP, że celem Polski będzie teraz zebranie koalicji krajów, które będą w stanie zablokować przepisy w Radzie UE.
Źródło: PAP, oprac. MK
Podcasty
Playlisty tematyczne
