Z danych WUP wynika, że w regionie bez pracy pozostaje 90,5 tys. osób. W większości są to kobiety. "Warto odnotować, że w styczniu i lutym br. podkarpaccy pracodawcy nie złożyli zgłoszeń zapowiedzi o zwolnieniach grupowych. Może to być dobry prognostyk przy ocenie sytuacji podkarpackiej gospodarki i rynku pracy" – podkreślił Czop. Dyrektor rzeszowskiego WUP przypomniał, że w całym 2020 r. pracodawcy pierwotnie zgłosili do powiatowych urzędów pracy na Podkarpaciu zamiar zwolnienia 4810 pracowników. Jednak wielu z nich zredukowało liczbę zwalnianych pracowników i ostatecznie zgłoszenia dotyczyły 3448 osób.
Czop podał również, że do podkarpackich powiatowych urzędów pracy w styczniu br. trafiło 2655, a w lutym już 4168 nowych ofert zgłoszonych przez pracodawców. Zaznaczył, że tylko co czwarta z nich pochodziła z sektora publicznego.
ZOBACZ: Likwidacja OFE. Jest decyzja! Projekt zmian w OFE przyjęty przez sejmowe komisje
Najwięcej ofert złożyli pracodawcy z terenu Rzeszowa oraz powiatów: mieleckiego, dębickiego i jarosławskiego. Najmniej z terenu powiatów: brzozowskiego, krośnieńskiego i bieszczadzkiego. Zdaniem Czopa wzrost ofert wynika z większego zapotrzebowania pracowników w sektorze usług, handlu i przetwórstwa przemysłowego. "Oferty pracy w rolnictwie mogą wzrosnąć w przyszłych miesiącach wraz z początkiem sezonu, ale wzrost nie będzie odnotowany w urzędach pracy, gdyż pracodawcy bardzo rzadko zgłaszają tego typu oferty. Na pewno spora grupa przedsiębiorców obserwuje rozwój epidemii i od tego uzależnia dalsze decyzje" - stwierdził.
Jak podkreślił Czop, znaczna część podmiotów gospodarczych na Podkarpaciu zatrudnia do pięciu osób, a duża ich część to firmy prowadzące jednoosobową działalność. W jego ocenie może być to atut, bo podmioty mikro łatwiej przystosowują się do trudnej sytuacji. "A rządowe wsparcie stanowi dla nich bardzo dużą pomoc. Nie są zainteresowane formalnościami, a możliwością działania po zniesieniu obostrzeń" – tłumaczy dyr. WUP.