Całą sprawę opisuje "Gazeta Wyborcza" z Sosnowca, gdzie 12 stycznia br. doszło do feralnego wypadku w Biedronce przy ul. Kalinowej. W 75-letniego klienta, który schylał się do swojego koszyka z zakupami, uderzyła pracownica dyskontu. Mężczyzna popchnięty wózkiem wypchanym śmieciami, upadł i złamał kość biodrową.
Zobacz też: Biedronka była nielegalnie otwarta w niedzielę? Mamy komentarz Jeronimo Martins
Na miejscu zjawiła się policja i zabezpieczyła nagranie z monitoringu. Zbadała też alkomantem pracownicę Biedronki, która pchała wówzek ze śmieciami - była trzeźwa. – Pracownica ewidentnie nie widziała klienta, bo góra śmieci przesłaniała jej widok – podkreśla jeden z funkcjonariuszy w "Gazecie Wyborczej".
Poszkodowany trafił do szpitala na operację biodra. Niestety już nie odzyskał sprawności fizycznej i zaczął podupadać na zdrowiu. 5 kwietnia adwokat rodzinny wysłał do właściciela Biedronki, firmy Jeronimo Martins, przedsądowe wezwanie zapłaty 90 tys. zł zadośćuczynienia. Niestety kilka dni temu poszkodowany klient zmarł.
Ale rodzina nie wycofuje się z walki o zadośćuczynienie. Śledztwo w sprawie nieumyślnego uszkodzenia ciała prowadzi prokuratura w Sosnowcu. - Pracownicy sklepu przedstawiono zarzuty, a 28 marca do sądu skierowano wniosek o warunkowe umorzenie postępowania - czytamy w dzienniku.
Sprawdź również: Obalamy mit o promocji w Rossmannie. Nie musisz kupować trzech kosmetyków!
Jak do całej sytuacji odnosi się Biedronka? Firma w oświadczeniu wysłanym "Wyborczej" przekonuje, że jest im przykro, że w jednym ze sklepów należącym do Jeronimo Martins doszło do takiego zdarzenia. - W chwili obecnej realizowane są standardowe procedury postępowania w takich przypadkach i kompleksowego wyjaśniania zdarzenia. Nasza firma jest ubezpieczona na wypadek wystąpienia tego typu zdarzeń, a ubezpieczyciel jako podmiot merytorycznie przygotowany do ich oceny, sam dokonuje oceny zasadności roszczeń i wydaje stosowne opinie - czytamy dalej.
Firma finalnie może jednak zapłacić rodzinie zmarłego 90 tys. zł, gdyż reprezentujący ją adwokat już raz wygrał podobną sprawę z właścicielem Biedronki. Wówczas żądał w imieniu poszkodowanej 30 tys. zł zadośćuczynienia, a gdy firma odmówiła zapłaty, to sprawa trafiła do sądu i ostatecznie musiała zapłacić cztery razy więcej.
Źródło: sosnowiec.wyborcza.pl