Podwyżki dla nauczycieli
"Doceniamy wysiłek rządu w obszarze podwyżek dla nauczycieli. Tak dużych podwyżek nie było, ale nie było też tak dużych ośmioletnich zaniedbań. Jednak nauczyciele mianowani czują się mocno zawiedzeni i urażeni" - skomentowała na portalu X wiceszefowa ZNP Urszula Woźniak. Okazuje się bowiem, że po podwyżkach zaproponowanych przez rząd płaca nauczyciela początkującego niemal zrówna się z pensją nauczyciela mianowanego. Ale czy to powinno aż tak dziwić nauczycieli? Tak mała różnica wynika ze stanu obecnych wynagrodzeń. Jak jest i jak ma być? Zgodnie z obietnicą początkujący nauczyciel otrzyma 1218 zł brutto podwyżki, co oznacza, że jego miesięczna pensja wzrośnie z 3690 zł brutto do 4908 zł brutto, zaś nauczyciel mianowany zarobi 1167 zł brutto więcej, co oznacza skok z 3890 zł brutto na 5057 zł brutto miesięcznie, natomiast nauczyciel dyplomowany ma dostać 1365 zł brutto więcej, więc jego pensja wzrośnie z 4550 zł brutto do 5915 zł brutto.
Dlaczego nauczyciele mogą czuć się zawiedzeni takim załatwieniem ich sprawy? Rząd zapowiadając wzrost wynagrodzenia nauczycieli o 30 proc., nie mniej niż o 1500 zł brutto, miał brać pod uwagę ogólną płacę otrzymywaną przez nauczycieli, a nie tylko wynagrodzenie zasadnicze. Pedagodzy liczyli po prostu na to, że ich cała pensja pójdzie o 30 proc. w górę. Tymczasem wzrośnie tylko goła podstawa. I owszem pensje będą wyższe niż teraz, ale wciąż niezadowalające.