Historia XX w.

Pucz, pic i mit, czyli cała prawda o rewolucji październikowej w Rosji

2022-11-07 14:01

7 listopada 1917 r, a 25 października zgodnie z obowiązującym w Rosji kalendarzem juliańskim, bolszewicy pod wodzą Włodzimierza Lenina i Lwa Trockiego uciekli się do zbrojnego puczu aby przejąć władzę w Rosji. Więcej mieli szczęścia niż talentu do polityki, więcej było w tym przypadku niż taktyki. Tego patosu, entuzjazmu i wodzostwa w wielkim stylu, o których pokolenia Polaków uczyły się w komunistycznej szkole, nie było tam wcale. Sami Rosjanie długo nie wiedzieli, że w kraju zmienił się ustrój

Nocą z 6 na 7 listopada 1917 r. Lenin szedł w przebraniu kloszarda do petersburskiego Instytutu Smolnego (siedziby Piotrogrodzkiej Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich). Po drodze skontrolował go patrol. Gdyby żołnierze go rozpoznali, trafiłby do tiurmy i byłoby po rewolucji pod szyldem tego wodza.

Przed Instytutem Włodzimierz Iljicz wmieszał się w tłum napierający na drzwi. Gdyby udało mu się załatwić fałszywą przepustkę, zrzuciłby z siebie szmaty, pokazał ją wartownikowi i wszedł do środka. Ale glejtu, listu konwojowego ani niczego takiego nie miał. Czyżby liczył na to, że tłum sforsuje drzwi i poniesie go do środka siłą rozpędu? Owszem, ale sądził, że do tego potrzebny będzie jakiś impuls. Na przykład wieść o szturmie na Pałac Zimowy. Tymczasem znalazł się wewnątrz wcześniej, niesiony bezwładnie w tłumie robotników nie wiedzących kim jest. Ot, jeszcze jeden zdesperowany obdartus.

Sygnał do szturmu na Pałac Zimowy

Nad nim bolszewicy – wbrew nazwie ugrupowanie będące w mniejszości - zastanawiali się krótko.  Na maszcie Twierdzy Pietropawłowskiej zawiesi się czerwoną latarnię, odpali się ją, i po sprawie – postanowili. Ale wyszło tak, jak miało im wychodzić przez następny wiek z kawałkiem. Czerwonej latarni nie mieli i kiedy okazało się, że taka jest nie do zdobycia, a godziny mijały, postanowili improwizować. Przecież zamiast tego może huknąć ze swoich dział krążownik Aurora! Potem okazało się, że fraza Broniewskiego „Już z Aurory wystrzał padł, odegrzmiał pokoleniom” była fałszywa.

Aurora nie miała ostrej amunicji, musiała więc wystarczyć salwa ślepakami: głuchy wystrzał padł. Ostrzeliwanie Pałacu Zimowego miała wspomóc Twierdza Pietropawłowska, jednak działa jej głównej artylerii były niekompletne. Kompletna była za to farsa. Zupełnie jakby rewolucję zaplanował mózg gangu Olsena.

Zobacz także: Putin użyje broni nuklearnej? "Rząd musi być gotowy na skrajny scenariusz" [TYLKO U NAS]

Kiereński i przewrót w jego kościach

O 11:00 przed południem, Kiereński (przewodniczący Rządu Tymczasowego Rosji, deputowany do Dumy Państwowej Imperium Rosyjskiego z ramienia partii Trudowników) oddalał się w szybkim tempie, czując przewrót w kościach. Zastanawiał się, czy się nie pośpieszył, ponieważ ulice Petersburga przemianowanego na Piotrogród, wydawały się nieświadome dramatyzmu chwili. Takie samo wrażenie odnosił Lenin. Był na emigracji w Szwajcarii, gdy przed paroma miesiącami, 8 marca,  petersburskie kobiety z kolejki po chleb, podburzyły i zmobilizowały głodny lud do tego aby zmiótł autorytet i władzę Mikołaja II. Lenin i jego poplecznicy w gorączce negocjowali z władzami kajzerowskich Niemiec zaplombowanie proletariackiego wodza in spe w słynnym eksterytorialnym wagonie kolejowym, którym przez Skandynawię i Niemcy dotrze do stolicy Rosji, gdzie miało się dziać.

Lenin dotarł do Piotrogrodu w kwietniu, podczas gdy oczy świata nie były zwrócone na rosyjski kryzys władzy, ale na absolutnego rewolucjonistę, Marcela Duchampa. Francuski artysta jednym dziełem, pt. „Fontanna”, przedstawiającym pisuar, pokazał czym jest prawdziwa awangarda. Otóż tym, czym nie była rewolucyjna awangarda rosyjska, nie mająca dystansu, pomysłu, wizji, luzu, wyobraźni, a przede wszystkim talentu. Lenin był beztalenciem, miernotą, narcyzem i urodzonym mordercą.  

Czarny czerwony czwartek

7 listopada 1917 r. wypadał w czwartek. Bolszewicy na dworcach Piotrogrodu, w budynkach poczty, w centralach telefonicznych, w bankach i na mostach. Po cichu, bez jednego wystrzału obstawili wszystkie punkty strategiczne. Jak to przed puczem bywa. Wszyscy już pod wodzą Lenina – uchodźcy ze Szwajcarii, gorączkującego z powodu ciężkiego zarażenia krętkiem bladym. Wódz z kiłą czy bez, nieważne, bo po drugiej stronie, w Pałacu Zimowym, ministrowie bez wizji, wystraszeni, bezwolni w swoim zawieszeniu.

W tej sytuacji szturm na Pałac był niepotrzebny i w ogóle się nie wydarzył. To jedna z tych bajek historii, powielanych latami, zupełnie jak ta o obronie Częstochowy przed Szwedami.  „Aurora” strzeliła raz, ślepakiem. Bolszewiccy kanonierzy w Twierdzy postanowili więc pokryć wstyd hałasem. Oddali 30 artyleryjskich strzałów w próżnię: żaden z nich… nie trafił do celu!

Celem zaś była obrona pałacu, a więc marny pododdział junkrów, ochotniczki Kobiecego Batalionu Śmierci, kilkunastu kozaków na motorach oraz inwalidzi wojenni dowodzeni przez beznogiego oficera.

Lenin, bojąc się aresztowania, przed puczem i w jego trakcie kilkakrotnie się przebierał. Widziano go w peruce blond a’la Robespierre i gładko ogolonego (w tej wersji nie rozpoznał go Trocki), innym razem z obandażowaną szczęką albo w okularach, gdy udawał człowieka wstawionego tak mocno, że nie ma sensu pytać go o dokumenty. Rewolucja od początku opierała się na szwindlu. A potem dołączyła do rewolucyjnego teatrum bezczelna propaganda. Oraz nieopisany terror, na osobiste życzenie wodza.

Odezwy do wszystkich Rosjan

W kronikach filmowych pokazywanych w objazdowych kinach główną rolę grał pancernik Potiomkin z filmu fabularnego Siergieja Eisensteina pod tym samym tytułem. Miliony ludzi nie miało pojęcia, że słynna scena na schodach w Odessie, ze staczającym się dziecięcym wózkiem i prącymi naprzód ostrzeliwanymi bolszewikami, nie jest filmem dokumentalnym.

Lenin specjalizował się w odezwach. Słał je gdzie się dało – do odczytywania publicznie, a sam w ich wygłaszaniu był niepodrabialny. Wykrzykiwał, że oto obalony został raz na zawsze dotychczasowy rząd wyzyskiwaczy. Że odtąd to pokój i sprawiedliwość (prawo też) zapanują na wieki. „Odezwa do wszystkich Rosjan” była o tym, co mianowicie wywalczył lud, na wypadek gdyby nie walczył i nie był świadomy tego, o co mógłby.

W zbiorowej wyobraźni Rosjan, ale i obywateli państw późniejszego obozu „demoludów”, krążownik  „Aurora” otworzył autentyczny artyleryjski ogień w stronę Pałacu Zimowego. Bohaterscy robotnicy ramię w ramię z marynarzami w paski – tymi najniższej rangi – szli na Pałac Zimowy ostrzeliwani z karabinów maszynowych, padający jak muchy dla sprawy. W rzeczywistości zabłąkany pocisk zabił w czasie „rewolucji” pięć przypadkowych ofiar.

Rewolucja radziecka jest mitem

Zdaniem Richarda Edgara Pipes’a, amerykańskiego historyka i sowietologa, wykładowcy Uniwersytetu Harvarda, rewolucja październikowa jest mitem. „Nikt z wyjątkiem kilku głównych bohaterów nie miał pojęcia, co zaszło: że stołeczne miasto znalazło się w żelaznym uścisku uzbrojonych bolszewików i że już nic nigdy nie będzie takie jak dawniej” – pisał Pipes.

Do upadku Rządu Tymczasowego jaki powstał po marcowym upadku cara doprowadziła wojskowa akcja mniejszości – niewielki pucz.

Koło południa, gdy przewodniczący Rządu Tymczasowego uciekał z Piotrogrodu, miasto funkcjonowało jakby nigdy nic. Jednak wkrótce wieści o planowanym bolszewickim puczu się rozeszły: ulice zaczęły się wyludniać a urzędy zamykano na głucho.

Wieczorem Komitet Wojskowo-Rewolucyjny skłamał, zapewniając, że wieści o zamachu stanu są nieprawdziwe, że nie zamierzają, nie ma mowy, itp. W końcu padły słowa „bronimy jedynie rewolucji”, czytaj robimy zamach w dobrej wierze.

Kierenski w gęstniejącej atmosferze puczu wysłał depeszę do dowódców wojskowych z prośbą o przysłanie posiłków z frontu I wojny światowej. Gdy nie nadeszły, w przebraniu nie gorszym od przebrań politycznego przeciwnika uciekł z Pałacu Zimowego samochodem pożyczonym z ambasady USA.

Bolszewicy toczą grę o tron

Pałac Zimowy bolszewicy zdobyli po kilku nieudanych próbach. 7 listopada o świcie mający zaatakować uciekli. Kolejna próba, podjęta wczesnym popołudniem, mimo posiłków w liczbie 5 tys. marynarzy z Kronsztadu, też była fiaskiem. Nie wiedzieć czemu w ostatniej chwili „lud” rezygnował ze szturmu na pałacowe odrzwia.

Lenin podyktował już deklarację o obaleniu Rządu Tymczasowego i przejęciu władzy przez Komitet Wojskowo-Rewolucyjny, działający w imieniu Piotrogrodzkiej Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich, Wszechrosyjski Zjazd Rad czekał na otwarcie, a w związku z niezdobyciem Pałacu, wódz bał się pokazać publicznie bez peruki! Tymczasem miasto zdążyło otworzyć urzędy, mieszkańcy wyszli na zakupy i do biur.  

Późnym popołudniem, ok. godz. 18.30, Komitet Wojskowo-Rewolucyjny postawił rządowi ultimatum: poddacie się albo artyleria ostrzela Pałac Zimowy. Grę o Pałac Zimowy poddano w końcu walkowerem, z powodu braku odsieczy.

W godzinie duchów pusty Pałac przez okna od strony Ermitażu zaczęli nawiedzać bojowcy Czerwonej Gwardii i marynarze pod wodzą Włodzimierza Antonowa-Owsiejenki. Tego dnia sobie nie postrzelali, co odreagowali demolką. Jak powiedział Lenin „władza leżała wtedy na ulicy”, a mit zrobił z nich bohaterów Wielkiej Rewolucji. Dotąd niemal bezkrwawej.

Krew (morze krwi) naprawdę poleje się dopiero wtedy, gdy bolszewicy przystąpią do umacniania władzy i zacznie się wojna domowa. W listopadzie 1917 r. miała miejsce wojskowa  akcja mniejszości. Była to „amatorska operacja policyjna, przeprowadzona przez Komitet Wojskowo-Rewolucyjny, grupkę marynarzy i garstkę robotniczych członków Czerwonej Gwardii”.

Istotne jest jednak, że potem bolszewicy skonstruowali znany nam skądinąd system, w którym partia i państwo były połączone kadrowo, a Lenin powołał Czeka: pierwszą radziecką policję bezpieczeństwa. Ale to już zupełnie inna historia, brocząca krwią, w przeciwieństwie do  „rewolucji” z listopada 1917 r.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze