QUIZ PRL. Piękności w PRL-u! Każdy się nimi zachwycał!
Polska powojenna bazowała na ocalałych pięknościach sprzed wojny, takich jak choćby aktorka Nina Andrycz, która w 1937 r. została królową na Balu Mody organizowanym corocznie przez Związek Autorów Dramatycznych w salonach Hotelu Europejskiego. Tymczasem dorastały nowe prześliczne i zjawiskowe dziewczyny, które (głównie dzięki rolom w filmach) mogła wkrótce pooglądać sobie w czerni i bieli oraz w kinowych kolorach cała zainteresowana estetyką, tradycyjnie krytyczna Polska. Jednak obok dziadków krytykujących zbytnią wątłość piękności oraz tak mały obwód ich bioder, że mieściły się na dziecięcych huśtawkach, rodził się Polak zachwycony trzymający za rękę Polkę obiektywną. Razem stworzyli masy fanów, zachwyconych urodą gwiazd i gwiazdeczek.
To w latach 60. uczennice liceów zaczęły zakładać swoje „zeszyty z aktorami” i nawzajem pokazywały sobie swoich „aktorów”: prawie wyłącznie aktorki. To one służyły im za wzorzec dobrze ubranej dziewczyny, modnej i mającej pociągająco-powiewającą fryzurę. Włosy aktorek osiągały w porywach ponad 100 km/h, a to powodu maniery ówczesnych fotografów, którzy lubili robić zdjęcia z wiatrem i poszukując na polskich ulicach prawdziwych nieodkrytych piękności, czekali na wiatr.
Krakowski „przekrój” wziął na siebie odpowiedzialną rolę kreowania pożądanego typu urody. Z jego okładek uśmiechały się „Kociaki Przekroju” – młode, dobrze zapowiadające się aktorki, studentki szkoły teatralnej lub przyszłe aktorki, zachęcone do spróbowania sił w filmie. Na okładkę „Przekroju” zgodziły się pozować m.in. Anna Dymna, Beata Tyszkiewicz, Barbara Kwiatkowska, Teresa Tuszyńska i Ewa Krzyżewska. Tak się złożyło, że wszystkie one były stanowczo w guście Romana Polańskiego (Kwiatkowska była jego narzeczoną).
Na początku lat 60. „Przekrój” ogłosił bezterminowy konkurs „Piękne dziewczyny na ekran”. Odtąd piękne Polski – od zbyt młodych po niezbyt młode – słały do tygodnika swoje amatorskie fotografie. Faktycznie, cuda się pośród nich zdarzały, ale niezbyt często. Trzeba się więc było oprzeć na zawodowcach: fotografach wyłuskujących piękności spośród publiczności imprez kulturalnych, np. festiwali jazzowych, ale i po prostu spośród przechodniów.
Tak się stało w przypadku Beaty Tyszkiewicz, sfotografowanej na rok przed maturą na plaży w Sopocie, w trakcie festiwalu jazzowego. W roku 1970. z okładki uśmiechała się m.in. młodziutka Anna Dymna, z czasów kiedy nie miała pojęcia, że zostanie „Pawlaczką” oraz że np. zoperuje ją Znachor. Fotograf Wojciech Plewiński przyłapał jej wdzięk, podparty solidnie na urodzie, na krakowskiej ulicy.
W latach 80. piękne dziewczyny, aktorki i modelki, zajmowały okładki już kilku pism lansujących stylowe i urodowe trendy. W tym okresie zachwycała nadzwyczaj delikatna i pięknooka żona Czesława Niemena, Małgorzata, modelka, która zagrała małą rolę w serialowej „Lalce”.
Maria Probosz, istota dziewczęcego wdzięku, o urodzie panienki z przedwojennych pocztówek z podpisami typu „A jeszli będę zakochana, to przyszlę panu list i klucz” była jedną z najbardziej pożądanych aktorek, o których mówiło się, że nie boją się scen rozbieranych. Za najpiękniejszą polską aktorkę uznano mniej więcej w tym samym czasie Danutę Kowalską, mającą duże fiołkowe oczy i niezwykle delikatne, niewinne rysy – spadek po arystokratycznym rodzie matki. Piękności było wiele, a niektóre z nich, jak choćby wymieniona na końcu, są nimi nadal. Teraz jednak obowiązuje inny kanon urody. Z grubsza i ogólnie można go scharakteryzować jako „nie oczy, tylko usta”. Złośliwi mówią „nie to co ładne, tylko to, co się komu podoba”. Ale zwykle nie mają racji.