Szefowa resortu ustosunkowała się w ten sposób do słów swojego wiceministra Marcina Zielenieckiego. Jak podał „Dziennik Gazeta Prawna", podczas ostatniego posiedzenia sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny powiedział on, że: „Nie możemy traktować wkładu emerytalnego jako swego rodzaju rachunku oszczędnościowego na starość".
Sprawdź także: Pracowałeś zbyt krótko, nie dostaniesz emerytury
Był to komentarz odnoście omawianego dokumentu: "Przegląd systemu emerytalnego. Informacja Rady Ministrów dla Sejmu RP o skutkach obowiązywania ustawy z dnia 11 maja 2012 r. o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (Dz. U. z 2012 r. poz. 637) wraz z propozycjami zmian".
Oświadczenie wiceministra wywołało powszechną konsternację, ponieważ w praktyce mogłoby oznaczać, że emeryturę otrzymywaliby tylko Ci, którzy przepracowali, płacąc składki, co najmniej 15 lat. Osoby, które opłacały składki krócej, nie dostałyby ani świadczenia, ani zwrotu pieniędzy, które wpłaciły do ZUS.
Czytaj też: Rafalska się zaklina: Nie będzie zakazu dorabiania dla emerytów!
– Rozważaliśmy taką możliwość, żeby był okres co najmniej pięcioletniego ubezpieczenia, kiedy odprowadzamy składkę i zebrania takiego kapitału w czasie pracy, który pozwoliłby na wypłatę co najmniej takiego świadczenia emerytalnego, które stanowiłoby 1/3 najniższej emerytury, czyli mówimy o wypłacie 330 zł – tłumaczyła w rozmowie z TVN24 Elżbieta Rafalska.
Jak dodała, na pewno nie było jednak zamiaru, aby system przywłaszczał odkładane środki. Szefowa resortu pokreśliła również, że słowa wiceministra Zielenieckiego dotyczyły konieczności wprowadzenia w Polsce minimalnego progu stażowego, który pozwoliłby na obliczenie świadczenia.
Źródło: tvn24bis.pl