Na PGE Stadion Narodowy w Warszawie ściągnęły tłumu ludzi, nie tylko z Polski. Przechodząc wczoraj ulicami Warszawy od samego rana co rusz można było napotkać ludzi w koszulkach legendarnej grupy The Rolling Stones. Do późnych godzin w rytmie rock’n’rolla granego przez Micka Jaggera, Keitha Richardsa, Rona Wooda i Charliego Wattsa bawiły się dziesiątki tysięcy ludzi, którzy wypełnili po brzegi stadion w Warszawie.
Nie zniechęciły ich ceny biletów, których cena mogła szokować. Najtańszy kosztował bowiem 395 złotych. Jeżeli jednak wybraliśmy bilet typu „Golden” to płaciliśmy 680 złotych, a za „diamentowy” bilet już 930 złotych. Jeżeli jednak chcieliśmy się poczuć wyróżnieni, mogliśmy kupić bilet na Trybunę VIP albo bilet nazwany od trasy Rolling Stonesów, czyli „No Filter”. Pierwszy kosztował 1590 złotych, zaś drugi 1950 złotych. Średnia cena biletu na występ Stonesów w Warszawie wyniosła ponad 900 złotych.
Nie powinniśmy jednak narzekać, bo w ten sposób organizatorzy trasy uznali, że w Polsce nie żyje się gorzej niż w reszcie państw Europy – ceny najtańszych biletów na występy The Rolling Stones w trakcie trasy „No Filter” były podobne do naszych zarówno w Barcelonie (ponad 370 złotych) czy Amsterdamie (przeszło 455 złotych). Poza tym w przypadku koncertów takiego zespołu ceny mogłyby być dwa razy wyższe, a i tak marka The Rolling Stones zapewnia, że bilety wyprzedadzą się w ciągu „kilku chwil” od rozpoczęcia sprzedaży. Na to zresztą liczą sami muzycy – dzięki temu zarabiają.
Zakończona właśnie europejska trasa koncertowa podzielona była na dwie części po 14 koncertów. W pierwszej części trasy Stonesi zapełnili w 100 proc. miejsca w których grali: były stadion Bayernu Monachium „Olympiastadion”, paryską U Arenę czy stadion Ajaxu Amsterdam w Holandii. Ten ostatni, podobnie jak Estadi Olimpic w Barcelonie i, na przykład, Friends Arena w Sztokholmie, mają zbliżoną pojemność do PGE Stadionu Narodowego.
Tam średni przychód ze sprzedaży biletów wyniósł niemal 8,5 mln dolarów, czyli ponad 31 mln złotych. Można więc spokojnie przypuszczać, że w Warszawie nie było gorzej i Mick Jagger wraz z kolegami z zespołu zarobił kolejne miliony. Piękna emerytura.