Na razie wygląda na to, że państwo rosyjskie pójdzie na konfrontację z wierzycielami. Anton Siłuanow, rosyjski minister finansów, stwierdził, że wierzycielom z krajów „nieprzyjaznych” długi będą spłacane w rublach, niezależnie od tego, w jakiej walucie dług jest denominowany. "Rz" zwraca uwagę, że rosyjski dług denominowany w innych walutach jest wart 39,7 mld dol., z czego około połowa jest w rękach cudzoziemców.
Czytaj także: Jad Waszem broni Abramowicza przed sankcjami. Złote wizy chronią oligarchów
Dane Banku Rozliczeń Międzynarodowych (BIS) wskazują, że najwięcej rosyjskich obligacji w swoich portfelach posiadały w zeszłym roku banki francuskie. Miały papiery warte 4,5 mld dol. Za nimi uplasowali się pożyczkodawcy amerykańscy (3,8 mld dol.), austriaccy (3,2 mld dol.) i włoscy (2,6 mld dol.). Ponadto w rękach inwestorów zagranicznych znajduje się rosyjski dług denominowany w rublach wart 28 mld dol." - czytamy w gazecie.
Dziennik dodaje, że agencja Moody’s ocenia, że inwestorzy mogą odzyskać do dwóch trzecich środków ulokowanych w rosyjskich obligacjach. Odzyskanie ich może się jednak wiązać z długą batalią w sądach. "Rz" przypomina, że Rosja już dwukrotnie bankrutowała w swojej historii. Za pierwszym razem w 1917 r., gdy bolszewicy odmówili spłaty długów poprzednich rządów. Do drugiego bankructwa doszło w 1998 r., ale objęło ono tylko dług emitowany na rynku krajowym.