10 lipca na posiedzeniu plenarnym projekt ustawy o rynku mocy został skierowany do pierwszego czytania. Nie wiadomo, czy posłowie zajmą się nim przed swoimi wakacjami, które rozpoczynają już po obradach 20 lipca, ale można spodziewać się, że PiS zrobi wszystko, aby ustawa została przyjęta zanim zaczną nas obowiązywać restrykcje narzucone przez Komisję Europejską, a więc przed jesienią. Przed skutkami wprowadzenia przepisów ostrzegał 13 lipca Bartłomiej Derski z serwisu wysokienapiecie.pl.
PATRZ: Dlaczego masło jest takie drogie? Od 2016 r. podrożało niemal dwukrotnie!
Zgodnie z danymi Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej, w 2016 r. Polacy płacili za prąd 20 mld zł rocznie. Za 10 lat będzie to już 40 mld zł rocznie, a jeżeli spółki energetyczne nie zostaną dokapitalizowane i dojdzie do przerw w dostawach energii elektrycznej, co spowoduje ich straty, to zapłacimy nawet 55 mld zł rocznie. Serwis next.gazeta.pl szacuje, że ceny prądu mogą wzrosnąć o 10 procent. Dla przeciętnej rodziny oznacza to dodatkowe 7 zł brutto miesięcznie do zapłacenia, bo tyle może nas kosztować opłata od rynku mocy.
ZOBACZ: Opłata drogowa to nie jedyny podatek jaki planuje rząd. Zobacz, jak PiS złupi Polaków
Dlaczego czekają nas tak ogromne podwyżki? Przedsiębiorstwa z sektora węglowego potrzebują środków na utrzymanie i modernizację starych bloków węglowych oraz budowę nowych, bardziej wydajnych elektrowni. Finansowanie tych ostatnich możliwe jest dzięki zaciągniętym kredytom, ale sektor energetyczny już teraz ma problem ze spłatą starych zobowiązań. Wpływy ze sprzedaży energii elektrycznej na rynku hurtowym nie są bowiem wystarczające.
CZYTAJ: Na co naprawdę pójdą pieniądze z wyższej opłaty paliwowej?
Jeżeli rządowy projekt wejdzie w życie, to wytwórcy energii elektrycznej dostaną pierwszy kawałek tortu z opłaty od rynku mocy w 2021 roku - podaje wysokienapiecie.pl. Do 2030 r. łączne koszty mocy mogą sięgnąć 26,9 mld złotych. Wprowadzenie opłaty za dostęp do mocy najbardziej dotkliwie odczuje biznes i przemysł nieenergochłonny, z od których do "węglowej kasy" wpłynie blisko 15 mld złotych. Około 7 mld zł ma pochodzić od odbiorców indywidualnych, podczas kiedy przemysł energochłonny zapłaci tylko 2 mld zł - wylicza serwis.
#Infografika na dziś: koszty #RynekMocy. Korzyści na pewno mogą być wyższe jeśli mechanizm byłby dobrze zrobiony. https://t.co/01NTjLuG9p pic.twitter.com/3elhIx07o4
— Bartłomiej Derski (@bderski) 13 lipca 2017
Wydawać by się mogło, że opłacie od rynku mocy przyświecają szlachetne cele - rząd szuka środków finansowych, aby zapewnić nam bezpieczeństwo energetyczne i pobudzić inwestycje w branży. Problem polega na tym, że polskie państwo chce oprzeć rodzimy przemysł energetyczny na szkodliwej dla środowiska gospodarce węglowej, z którą walczy Komisja Europejska. Już teraz Bruksela szykuje przepisy, które mają zakazać dotowania z podatków elektrowni emitujących dwutlenek węgla w większej ilości niż 550 gramów na 1 kWh. Tymczasem nawet w przypadku najnowocześniejszych bloków, jakimi dysponujemy, emisja przekracza 700 gramów na 1 kWh, na co wskazywał m.in. minister energii Krzysztof Tchórzewski.
Wstępne założenia miksu energetycznego do 2030 i 2050r.: węgiel, OZE-offshore, klastry i spół. energ. Atom to opcja. https://t.co/8IBWDJzWOE pic.twitter.com/zHDZgr5SQ8
— WysokieNapiecie.pl (@WysokieNapiecie) 12 lipca 2017
Czy rząd walczy z wiatrakami? Tak, i to dosłownie, ponieważ farmy wiatrowe pozwalają na wytwarzanie taniej energii, która stanowi konkurencję dla polskiego węgla, głównie kamiennego. Obecnie obowiązujące przepisy są niekorzystne dla przedsiębiorców, którzy zainwestowali w farmy wiatrowe. W tym kontekście warto wspomnieć, że 12 lipca posłowie PiS zaprezentowali projekt nowelizacji ustawy o OZE, która ma szczególne znaczenie w kontekście nadpodaży zielonych certyfikatów oraz ich niskimi, niekorzystnymi dla producentów zielonej energii cenami.
Oprac. na podst. wysokienapiecie.pl, money.pl, energyinvestgroup.pl, odnawialnezrodlaenergii.pl, sejm.gov.pl, next.gazeta.pl