
- Podniesienie limitu prędkości do 350 km/h dla Kolei Dużych Prędkości w Polsce wyklucza polskich producentów (jak Pesa, która pracuje nad pociągami 250 km/h) z przetargu na dostawę pociągów, promując zagraniczne firmy, zwłaszcza niemieckiego Siemensa.
- Decyzja o zwiększeniu prędkości budzi kontrowersje i oskarżenia o "szycie" przetargu pod zagranicznych dostawców, mimo wcześniejszych zapowiedzi rządu o repolonizacji gospodarki.
- Wiceminister infrastruktury zapowiedział przetarg na 26 szybkich pociągów (320 km/h) jeszcze w tym roku, co, choć zwiększy zużycie energii, podniesie cenę biletu o szacunkowo 8 zł na pasażera.
- Ekspert Adrian Furgalski wskazuje, że podniesienie prędkości wynika z już istniejących projektów (z 2022 r.) linii Warszawa-Łódź na 350 km/h, a polscy producenci potrzebują ok. 10 lat na samodzielne stworzenie składów 250 km/h, stąd ich współpraca z zagranicznymi gigantami
Nowe wymogi prędkości dla pociągów KDP
Decyzja rządu o przyspieszeniu przygotowań do budowy Kolei Dużych Prędkości przyniosła konkretne deklaracje. Piotr Malepszak, wiceminister infrastruktury, zapowiedział, że PKP Intercity jeszcze w tym roku ogłosi przetarg na 26 szybkich pociągów. Mają one obsługiwać system KDP i kursować z prędkością 320 km/h. To właśnie ten parametr budzi największe kontrowersje i, jak alarmuje portal niezalezna.pl, może być ruchem, który eliminuje krajowe firmy z rywalizacji o historyczny kontrakt. Decyzja o podniesieniu prędkości pociągów w ramach projektu Kolei Dużych Prędkości do 320 km/h budzi ogromne kontrowersje, ponieważ polscy producenci nie posiadają obecnie w ofercie tak szybkich składów. Zmiana ta stawia pod znakiem zapytania deklaracje rządu o wspieraniu polskiej gospodarki.
Kto skorzysta na zmianach w przetargu?
W dyskusji na temat przyszłości KDP coraz częściej pojawia się nazwa jednego, zagranicznego gracza. Jak wskazuje niezalezna.pl, na podniesieniu limitu prędkości najbardziej może zyskać niemiecki koncern. Potwierdza to pośrednio członek zarządu spółki CPK, Piotr Rachwalski, który w mediach społecznościowych napisał, że przetarg będzie "trudny i złożony". Wskazał przy tym potencjalnych graczy, takich jak Alstom, Talgo, Hyundai czy Hitachi, ale jednoznacznie podkreślił: „Na pewno tym razem nie odpuści Siemens. Oj, czuje że będzie się działo...”. Według komentatorów faworytem w nadchodzącym przetargu na pociągi staje się niemiecki koncern Siemens, który już wcześniej testował swoje składy na polskich torach. Warto przypomnieć, że pociągi ICE 3neo Siemensa były już testowane na torze doświadczalnym w Żmigrodzie, a Deutsche Bahn zapowiedziało inwestycje w dostosowanie ich do ruchu w Polsce.
Czy polscy producenci są gotowi na 250 km/h?
Krytycy nowych wymogów wskazują, że poprzeczka została zawieszona zbyt wysoko dla krajowego przemysłu. Głos w tej sprawie zabrał szef PKP Intercity, Janusz Malinowski, który wprost stwierdził, że polskie firmy nie mają jeszcze odpowiednich kompetencji. „- Może warto zapytać polskie firmy, czy mają i ewentualnie za ile lat mogą mieć kompetencje z technologią budowy pociągów w zakresie 250 km/h. Na razie żadna” – napisał. Obecnie bydgoska Pesa pracuje nad dostosowaniem swoich pociągów do prędkości 250 km/h, jednak próg 320 km/h pozostaje poza jej zasięgiem. W obliczu planowanego przetargu na pociągi o prędkości 320 km/h, polscy producenci tacy jak Pesa i Newag, którzy dopiero rozwijają technologie do 250 km/h, mogą nie być w stanie samodzielnie złożyć konkurencyjnej oferty.
Ekspert studzi emocje: "Paranoja na punkcie wszystkiego co niemieckie"
Odmienne zdanie prezentuje prezes Adrian Furgalski, ekspert rynku, który w rozmowie z „Super Biznesem” studzi emocje. Jego zdaniem oskarżenia o faworyzowanie Niemców są bezpodstawne. „Paranoja na punkcie wszystkiego co niemieckie trwa w najlepsze” – komentuje. Furgalski przypomina, że plany dotyczące tak wysokich prędkości nie są nowe.
„W listopadzie 2022 r. entuzjastycznie ogłaszano podpisanie umów na projektowanie linii Warszawa-Łódź do takiej właśnie prędkości” – zauważa ekspert, wskazując, że założeń tych dokonał poprzedni rząd. Dodaje również, że polscy producenci, aby wejść na rynek KDP, i tak musieliby szukać partnerów technologicznych, co już czynią – Newag współpracuje z koreańskim Hyundaiem, a Pesa z hiszpańskim Talgo. Według Furgalskiego samodzielne wyprodukowanie składu na 250 km/h zajęłoby polskim firmom optymistycznie 10 lat.
Polecany artykuł: