Od nowego roku szykują się podwyżki cen energii. Powód? Wzrost cen uprawnień za emisję CO2 (w ubiegłym roku było to 5-6 euro za tonę, obecnie waha się w granicach 15-20 euro za tonę) oraz drożejącego węgla i gazu. Ministerstwo Energii pracuje nad projektem dopłat do gospodarstw domowych, by nie odczuły one odgórnych podwyżek. Nie wiadomo, kto jeszcze znajdzie się w grupie objętej rekompensatami (np. małe przedsiębiorstwa). Tymczasem sprawą zaniepokojone są samorządy, które podejrzewają, że podwyżki cen za prąd są wyższe niż wynika to z faktycznego wzrostu cen uprawnień za emisję CO2. Ich zdaniem podwyżki uderzą we wszystkich i znacznie podnoszą koszty funkcjonowania szpitali, spółek wodociągowych, komunikacyjnych, zarządców dróg. Na rekompensaty od rządu samorządowcy nie liczą. Z niecierpliwością czekają natomiast na działania prezesa Urzędu Regulacji Energetyki w tym zakresie. Liczą, że w ciągu najbliższych kilku tygodni prezes URE będzie sprawdzać, czy wzrost cen energii faktycznie odpowiada wzrostowi cen emisji. Samorządowcy liczą, że pozwoli to choć w części przypadków ograniczyć skalę wydatków gmin i powiatów.
Czy faktycznie sytuacja jest aż tak niepokojąca? Jak podał Związek Miast Polskich, wzrost kosztów zakupu prądu wyniesie w przypadku Poznania 57 proc., Warszawy – 67 proc., Gdańska – 55 proc. (a wszystkie te miasta kupują energię wspólnie z ościennymi gminami).
Źródło: portalsamorzadowy.pl