Jak zauważa Scharfenberg, pomysł nie jest nowy i z powodzeniem funkcjonuje w sąsiedniej Holandii. Działają tam tzw. "asystenci seksualni", którzy świadczą usługi dla osób niepełnosprawnych. Wszystko odbywa się zgodnie z prawem i państwowym dofinansowaniem. Wystarczy poświadczenie, że osoba potrzebująca nie jest w stanie sama zaspokoić potrzeb seksualnych i nie stać ją, aby skorzystać z usług rynku komercyjnego.
Zobacz również: Seksbiznes w Polsce ma się znakomicie. Ale czy zawsze tak było?
Rzecznika Zielonych przekonuje, że niemieckie "gminy mogłyby oferować poradnictwo oraz zapewnić dofinansowanie". W tej sprawie od lat lobbuje stowarzyszenie Pro Familia. Jej zdaniem koszty te mogłyby być ponoszone z kasy państwa w ramach pomocy socjalnej lub przez kasy chorych.
Z kolei Vanessa del Rae, doradzająca domom opieki w temacie seksu, przekonuje w "Die Welt", że prostytutki dla niepełnosprawnych są "błogosławieństwem".
Pomysł ma również przeciwników. Krytykuje go m.in. niemiecka Fundacja Pomocy Pacjentom (niem. die Deutsche Stiftung Patientenschutz). - Faktyczna pomoc dla pacjentów byłaby znikoma – uważa członek zarządu fundacji Eugen Brysch. Uważa on, że "osoby, które każdego dnia muszą się zmagać z codziennym otrzymywaniem pomocy przy wypróżnieniach, myciu się i jedzeniu mają inne problemy na głowie".
Czytaj też: Polacy chcą jechać do Niemiec po pracę, a nie po social
Jeszcze ostrzej temat krytykuje prof. Wilhelm Frieling-Sonnenberg z uniwersytetu w Nordhausen. - W tym wszystkim chodzi wyłącznie o redukcję napięcia seksualnego, które ma spowodować łatwiejszą opiekę nad chorymi - argumentuje. Dodaje, że to uwłaszczające godności ludzkiej.
Źródło: Die Welt