Wzrost likwidowanych miejsc pracy jest nowym zjawiskiem – do 2017 roku liczba ta spadała, osiągając ostatecznie poziom 264 tys. etatów. Jednak w ubiegłym roku z polskiego rynku pracy zniknęło już ponad 300 tys. stanowisk.
– To głównie efekt wprowadzonego w ubiegłym roku zakazu handlu w niedziele, który miał wpływ na firmy zajmujące się sprzedażą towarów – twierdzi, cytowany przez „Dziennik Gazetę Prawną”, Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.
Statystyki zdają się to potwierdzać – niemal 1/3 zlikwidowanych miejsc pracy (przeszło 90 tys.) to etaty w handlu i firmach naprawiających samochody. Według Maliszewskiego część dużych sieci handlowych zmniejszyła zatrudnienie ze względu na mniejszą liczbą dni roboczych. Osobom pracującym w handlu nie sprzyja także cyfryzacja, a dokładniej wzrost liczby kas automatycznych.
– Równocześnie wielu drobnych sprzedawców, którzy wcześniej dobrze sobie radzili, zaczęło mieć kłopoty. Zainteresowanie klientów przesunęło się bardziej w kierunku dużych sieci handlowych, które oferują szeroki asortyment oraz duże promocje w piątki i soboty, zwłaszcza przed niedzielami wolnymi od handlu. Zachęca to do robienia w nich zakupów na zapas. Odbiera to klientów małym sklepom, z których część musiała z tego powodu zaprzestać działalności, ponieważ przestała się ona opłacać – ocenia ekonomista.
Warto jednak zauważyć, że wraz ze wzrostem likwidowanych miejsc pracy, w ich miejsce pojawiają się nowe – tych w ubiegłym roku było niemal 718 tys., co jest rekordem.