Ukraińskie zboże psuje rynek
W ostatnim czasie koszty produkcji dynamicznie wzrosły, droższa jest energia, paliwo, nawozy, środki ochrony roślin, podrożała "siła robocza", a ceny sprzedaży produktów rolnych nie wzrosły, albo w niektórych przypadkach nawet staniały - podkreślił poseł Mirosław Maliszewski (KP).
Jego zdaniem, przyczyny tej sytuacji to m.in. ograniczenie rynków zbytu oraz malejący udział rolników w przychodach pośredników. Dodał, że zwiększeniu kosztów i spadkowi przychodów nie jest winna tylko i wyłącznie wojna w Ukrainie, bo niektóre środki do produkcji drożały już przed wojną.
"Dlaczego rolnicy po raz kolejny mają wziąć na siebie nie tylko ciężar działań wojennych, ale mają także wziąć na siebie ciężar dławienia inflacji. Bo okazuje się, że ceny dla konsumentów w sklepach rosną, a ceny dla rolników jako dostawców spadają" - pytał poseł.
W ocenie polskich rolników podejmowane działania przez rząd są niewystarczające i nie adekwatne do powagi sytuacji - stwierdził Maliszewski i zapytał, co rząd zamierza zrobić by poprawić sytuacje wiejskich rodzin.
Wiceminister rolnictwa Bartosik przyznał, że import zbóż z Ukrainy może być jedną z przyczyn spadku cen ziarna, ale jednocześnie zwrócił uwagę, że mimo to ceny pszenicy i kukurydzy są obecnie wyższe niż przed rokiem, a nawet o ok. 50 proc. wyższe niż 2 lata temu. Odpowiadając na zarzuty o braku kontroli nad importem zbóż z Ukrainy, zapewnił zboża przywożone do Polski są monitorowane.
Wiceminister zaprzeczył jakoby ukraińskie ziarno zalegało w polskich magazynach. "Nie jest prawdą, że na polskich ulicach są jakieś wielkie protesty rolnicze" - powiedział. Poinformował, że z organizacjami rolniczymi prowadzony jest dialog i szukane są rozwiązania.
"Nie usłyszeliśmy ani jednej zapowiedzi programu pomocowego, który będzie skierowany do polskich rolników i który poprawi ich sytuacje ekonomiczną" - podsumował wypowiedź wiceministra Maliszewski.