Według prokuratury wszystko zaczęło się od pracownika centrum dystrybucyjnego Dariusza J., który już w 2015 roku zaczął podkradać towary z uszkodzonych paczek. Dodatkowe zajęcie spodobał mu się tak bardzo, że szybko znalazł sobie wspólnika - kuriera. W międzyczasie szajkę zasilił Krzysztof W., którego na początku roku kamery monitoringu przyłapały na kradzieży 18 dronów wartych 81 tysięcy złotych. Od kwietnia grupa działała na pełną skalę. Wtedy zaczęły znikać laptopy, a w wywożeniu ich na paletach pomagało już kilku kierowców.
- Jak to wszystko działało? Jeden z uczestników szajki wyszukiwał towar w magazynie i przygotowywał palety. Inni jego koledzy w tym czasie pilnowali, by nikt się nie zorientował, ze nie ma go przy stanowisku pracy. Przygotowane palety ładowano do samochodu dostawczego firmy kurierskiej. Jej kierowca miał być wtajemniczony w spisek – podała „Gazeta Wrocławska”.
W ten sposób magazyn Amazona opuściło 1000 laptopów, drony, konsole do gier i ekspresy do kawy. Przed sądem stanie dziesięć osób. Większość oskarżonych przyznała się do okradania firmy. Dariusz J. również, ale przekonuje, że to nie on był szefem i organizatorem szajki.