- Analiza nowych przepisów ujawnia, jak doliczenie umów zlecenia do stażu pracy wpłynie na strategię biznesową i koszty zatrudnienia w firmach od 2026 roku
- Uwzględnienie poprzednich lat pracy na samozatrudnieniu bezpośrednio przełoży się na wyższe dodatki stażowe i dłuższy urlop pracowniczy
- Eksperci rynku pracy wskazują, że nowelizacja to istotny element w zarządzaniu ryzykiem kadrowym i wymaga natychmiastowej rewizji budżetów na nadchodzący rok
- Konieczność udokumentowania stażu pracy przez pracownika tworzy nowe wyzwania, wymuszając optymalizację procesów w działach HR
- Raport branżowy ujawnia, w jaki sposób retroaktywne działanie ustawy wpłynie na płynność finansową przedsiębiorstw już w pierwszym kwartale jej obowiązywania
Twoja umowa zlecenie to teraz pełnoprawny staż? Sprawdź, co zyska Twój portfel i kalendarz
Nadchodzi rewolucja w sposobie liczenia lat pracy. Od początku 2026 roku, dzięki nowelizacji Kodeksu pracy podpisanej przez prezydenta 15 października 2025 roku, do stażu pracy wliczane będą nie tylko okresy zatrudnienia na etacie. Nowe przepisy uwzględnią również pracę na umowach zlecenia, o świadczenie usług, a także czas prowadzenia własnej działalności gospodarczej czy pracy za granicą. Zmiana ta obejmie nawet 1,4 miliona Polaków, którzy do tej pory, pracując w elastycznych formach, byli pozbawieni części uprawnień. Co najważniejsze, ustawa działa wstecz, co oznacza, że do stażu pracy będzie można doliczyć lata aktywności zawodowej z przeszłości, o ile zostaną one odpowiednio udokumentowane.
Co dokładnie zyskają pracownicy na tej zmianie? Przede wszystkim, dłuższy staż pracy przełoży się na konkretne pieniądze i przywileje. Najważniejszą korzyścią jest szybsze uzyskanie prawa do dłuższego urlopu wypoczynkowego. Pracownikowi, któremu suma lat pracy na etacie, zleceniu i własnej działalności wyniesie 10 lat, będzie przysługiwać 26 dni urlopu. To duża zmiana, bo do tej pory liczył się niemal wyłącznie etat. W sektorze publicznym dodatkowo wzrosną dodatki stażowe i nagrody jubileuszowe, które są uzależnione od lat pracy i mogą stanowić równowartość od 75% do nawet 400% pensji. Prosty przykład: osoba zatrudniona w urzędzie, która wcześniej przez 4 lata pracowała na zleceniu, a od 6 lat jest na etacie, po zmianach będzie miała udokumentowane 10 lat pracy, co otworzy jej drogę do wyższych świadczeń. Nowe przepisy to także większe bezpieczeństwo, ponieważ dłuższy staż oznacza wydłużenie okresu wypowiedzenia umowy o pracę.
Obowiązek po stronie pracownika, koszty po stronie firmy. Kto wygra ten wyścig z czasem?
Wdrożenie nowych przepisów będzie przebiegać etapami. Jako pierwszy, bo już od 1 stycznia 2026 roku, nowe zasady liczenia stażu będzie musiał zastosować sektor publiczny. Pracodawcy prywatni zyskali nieco więcej czasu na adaptację, a dla nich terminem granicznym jest 1 maja 2026 roku. Cała inicjatywa leży jednak po stronie pracownika, ponieważ to on będzie musiał udowodnić swoje wcześniejsze zatrudnienie. Na zebranie i złożenie odpowiednich dokumentów przewidziano 24 miesiące od wejścia ustawy w życie. Podstawowym dowodem ma być zaświadczenie z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, wydawane na wniosek zainteresowanego. Jeśli jednak jego uzyskanie okaże się niemożliwe, prawo dopuszcza inne formy udokumentowania, na przykład potwierdzenia opłacania składek.
Zmiany, choć korzystne dla pracowników, oznaczają dla firm spore wyzwania, zarówno administracyjne, jak i finansowe. Pracodawcy będą musieli zweryfikować dotychczasową dokumentację, zaktualizować wewnętrzne regulaminy płacowe i co najważniejsze, znaleźć w budżetach dodatkowe środki na wyższe koszty urlopów, dodatków stażowych czy odpraw. Eksperci podkreślają, że krótki okres na przygotowanie się do zmian (tzw. vacatio legis), ogłoszonych w październiku 2025 roku, jest dużym problemem. Wiele firm było w trakcie zamykania planów finansowych na 2026 rok, nie uwzględniając w nich tych dodatkowych obciążeń. To jednak nie koniec potencjalnych trudności. Należy liczyć się z możliwymi sporami na linii pracownik-pracodawca dotyczącymi interpretacji dokumentów, a także z ogromnym wyzwaniem dla samego ZUS, który będzie musiał obsłużyć lawinę wniosków o zaświadczenia.
Polecany artykuł:
