Sprawę opisuje portal wyborcza.biz. Z jego artykułu wynika, że całemu zamieszaniu w ZUS-ie winny jest rząd, który podjął populistyczną decyzję o zmniejszeniu wieku emerytalnego, nie myśląc w ogóle, jak to wpłynie na pracowników zakładu. Ci od dawna nie są zadowoleni ze swoich wynagrodzeń i żądają nawet 700 zł podwyżki. Do tego nie uśmiecha im się praca po dziesięć godzin dziennie. Zdaniem pracowników ZUS, tyle właśnie czasu będzie potrzebne, by poradzić sobie z lawiną wniosków emerytalnych. Pracownicy Zakładu twierdzą, że „musieliby nie jeść i nie spać”, by obsłużyć wszystkich klientów.
ZOBACZ TEŻ: ZUS pokazuje jak zbiednieją emeryci dzięki reformie PiS
Pracownicy ZUS-u przestrzegają przed wielkim chaosem, który zapanuje w tej instytucji od października. Jeremi Mordasewicz z Rady Nadzorczej ZUS i Konfederacji Lewiatan mówi „Wyborczej”, że obawy urzędników mogą być uzasadnione, a ludzie będą czekali na rozpatrzenie wniosków emerytalnych pół roku, a nawet rok! ZUS otwarcie przyznaje, że nie jest w stanie spełnić wszystkich postulatów działających w Zakładzie związkowców. Zaproponował im już jednak spotkanie mające na celu znalezienie wyjścia z patowej sytuacji. Jeśli do porozumienia nie dojdzie, rozpoczną się mediacje i arbitraż. Kiedy i to nie przyniesie rezultatu, pracownicy ZUS-u będą mogli ogłosić strajk.
AKTUALIZACJA. Już po publikacji niniejszego tekstu ZUS przesłał nam swój komentarz do sprawy. Zamieszczamy go w całości poniżej:
„Wszystkie zadania ZUS na rzecz Klientów są i będą – jak zawsze – wykonywane bez przeszkód, w tym oczywiście obsługa przyjmowania wniosków emerytalnych. Zakład, przygotowując się do operacji obniżenia wieku emerytalnego, optymalizuje obsługę Klientów, mamy harmonogram całej operacji, a także zabezpieczone środki finansowe i organizacyjne na ten cel. Jesteśmy w pełni przygotowani do październikowej zmiany przepisów emerytalnych.
Zarząd ZUS otrzymał 26 maja 2017 r. wystąpienie z żądaniami od organizacji związkowych w trybie ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Ze względu na brak możliwości spełnienia wszystkich postulatów organizacji związkowych (w tym o podwyżkę 700 zł do końca roku, nie do udźwignięcia ze względów budżetowych), doszło do formalnego wszczęcia sporu zbiorowego.
Nie oznacza to jednak natychmiastowej eskalacji konfliktu. Zakład w dniu 30 maja 2017 r. przedstawił swoje merytoryczne stanowisko odnośnie żądań zgłoszonych w sporze zbiorowym i zaprosił organizacje związkowe na spotkanie mające na celu zakończenie tego sporu. Tym samym dojdzie do rozpoczęcia procesu rokowań. Jeśli te rokowania nie przyniosą rezultatu, spisany zostanie protokół rozbieżności i rozpoczną się mediacje, a w razie ich niepowodzenia możliwy będzie arbitraż. Formalnie, dopiero po ewentualnym fiasku arbitrażu teoretycznie możliwy byłby strajk. Podkreślę, że to nie pierwszy spór zbiorowy w ZUS.
Jeśli chodzi o postulaty pracowników dotyczące wynagrodzeń, to Zarząd ZUS nie ma wątpliwości: wynagrodzenia pracowników ZUS nie są wysokie i pracownicy zasługują na to, żeby je podnieść. Zarząd ZUS może jednak poruszać się w ramach tego budżetu, który otrzymuje, co oznacza, że podwyżki są możliwe dzięki wygospodarowaniu środków z budżetu”.
Źródło: wyborcza.biz