1 października 2017 roku wchodzi w życie reforma emerytalna, która likwiduje obecny wiek emerytalny 67 lat dla kobiet i mężczyzn. Po tym terminie pracę będzie można zakończyć w wieku 60 lat - kobiety i 65 lat - mężczyźni. Dzięki obniżeniu progu na emeryturę przejdzie więcej pracowników. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej szacuje, że tylko w tym roku może być to dodatkowe 330 tys. pracowników.
Zobacz także: Głodowa emerytura albo dłuższa praca? Rząd nie zamierza wesprzeć przyszłych emerytów?
Szybsze zakończenie pracy ma jednak swoje konsekwencje. Przyszli emeryci dostaną dużo niższe świadczenia - szczególnie kobiety. Dotyczy to osób urodzonych po 1948 r., których świadczenia będą obliczone wyłącznie na nowych zasadach. Oznacza to, że zebrane przez nie składki po 1999 r. na kontach emerytalnych w ZUS i OFE, powiększone o tzw. kapitał początkowy, wyliczony na podstawie stażu wypracowanego przed 1999 r., zostaną podzielone przez wskaźnik dalszego trwania życia ogłaszany co roku przez prezesa GUS - podaje "Rzeczpospolita".
GUS podał przykładowe wyliczenia, które mogą zobrazować finansową przyszłość emerytów. Kobieta, która w wieku 60 lat zakończy pracę, zdaniem urzędu przeżyje jeszcze 263,2 miesiąca. Zakładając, że uzbierała kapitał początkowy w kwocie 300 tys. zł, jej emerytura wyniesie jedynie 1139,82 zł! Jeśli zdecyduje się pracować do 61 roku życia, jej świadczenie wzrośnie o ponad 40 zł miesięcznie. W przypadku pracy do do 65 roku życia, świadczenie emerytki wzrosłoby do 1593,81 zł - czyli o ponad 450 zł więcej niż w przypadku reformy PiS.
Czytaj koniecznie: Emerytura minimalna. Co trzeba zrobić, żeby ją dostać?
Od lipca we wszystkich placówkach ZUS w kraju pojawi się 595 specjalnych doradców emerytalnych. Doradca wyjaśni klientom - potencjalnym emerytom, od czego zależy wysokość emerytury, a dodatkowo wyliczy w kalkulatorze emerytalnym wysokość prognozowanego świadczenia w zależności od wskazanego przez klienta momentu zakończenia aktywności zawodowej.
Źródło: GUS, ZUS, "Rzeczpospolita", TVN24 BiŚ