Historia II wojny światowej

Wrzesień 1939: Czy Alianci nas zdradzili?

2023-09-02 19:59

Ustalenia Aliantów zawarte 12 września, już po ataku na Polskę i w trakcie francuskiej ofensywy przeciw Niemcom, przedłużyły wojnę o 5 lat. Abbeville, gdzie odbyła się narada sojuszników, wystawiono Polskę na żer Hitlera. Ale Jak to? Dlaczego? Czy to możliwe? Takie pytania zadawali sobie polscy wojskowi i politycy. Zdezorientowani, oburzeni, wściekli

Spis treści

  1. Niestety ofiarą musi być Polska
  2. Seria niefortunnych zdarzeń
  3. Skutek: cztery lata okupacji
  4. A co na to dżentelmeni?
  5. Un essai, czyli tylko próba
  6. Polski właściwie już nie ma
  7. Show jednego uczestnika

Nie rozumieli. Bo decyzja z Abbeville o wstrzymaniu ofensywy przeciw nazistowskim Niemcom sprowadziła na Polskę prawdziwy horror. Jak to? Dlaczego? Dlatego, że Polska rządzona przez Endecję, z ministrem Beckiem wywijającym szabelką, nie była traktowana na tyle poważnie, jak wymagałaby tego sytuacja. O Polsce w ciągu całego tego abbevillskiego posiedzenia zagajono kilkakrotnie, zaczynając od słowa „niestety”.

Niestety ofiarą musi być Polska

W Abbeville mówiono przelotnie na temat francuskich i brytyjskich zobowiązań wobec Polski, zawartych na wypadek agresji Niemiec, ale był to temat pośledni i smętny. Powiedzieć, że był niewygodny i wzbudził w wojskowych Koalicji Antyniemieckiej poczucie wstydu, to zbyt dużo. Zagajony – trącony – załatwiony. Bo przecież wojna nie może obejść się bez ofiar.

Dokumenty deklarujące pomoc Francji i Wielkiej Brytanii w razie najazdu Niemiec (zaraz potem, także ZSRR) na Polskę nie były najwyższej rangi, więc w przekonaniu że Hitler zadowoli się państwem w wieku młodzieńczym z Krakowem, Warszawą i Lwowem i zostawi Zachód w spokoju, zignorowano je, potraktowano protekcjonalnie, lekceważąco, wręcz arogancko. W praktyce o losach Polski zadecydował jeden człowiek: francuski generał Maurice Gamelin.

Seria niefortunnych zdarzeń

3 września 1939 r. Wielka Brytania i Francja przystąpiły do wojny z Niemcami. Zaczęła się Bitwa o Atlantyk. Już 9 dni później, 12 września, zapadła decyzja francusko-brytyjskiej Najwyższej Rady Wojennej w Abbeville o niepodejmowaniu generalnej ofensywy przeciwko Niemcom.

17 września do Polski wkroczyła Armia Czerwona. Członkowie Rady nie mieli wyobraźni, nie przewidzieli więc kolejnych kroków Hitlera ani Stalina. Zatrzymali się wpół kroku, mogąc zastopować wojnę. Mielibyśmy być może „najkrótszą wojnę nowoczesnej Europy” zamiast prześladowań, masakr, rozstrzelań, gestapo w Alei Szucha, Majdanku, Treblinki, Oświęcimia, Stuthoffu, Pawiaka skąd trafiało się pod ścianę za bycie Polakiem, zniszczenia Warszawy w powstaniu i zabicia w niej 150 tys. cywilów, w tym ponad 10 tys. dzieci.

Nieudzielenie pomocy Polsce było błędem Zachodu, który uważał Niemcy za kraj cywilizowany, dotrzymujący obietnic. Państwa alianckie sądziły, że gdy wstrzymają ofensywę przeciw armii Hitlera, dostaną w zamian pokój. Jednak kraj von Goethego i Schillera, Händla, Beethovena, Schumanna i Wagnera był chwilowo zupełnie niecywilizowany, za to drapieżny i ksenofobiczny, z absurdalną wizją Wielkiej aryjskiej Rzeszy.

Skutek: cztery lata okupacji

Gdyby nie decyzja z Abeville, zachodni sojusznicy Polski, a przede wszystkim Francja, wsparliby ją ofensywą lądową, gdy walczyła we wrześniu, napadnięta najpierw przez Niemców, a potem przez Sowietów.

Błąd w Abeville Francja przypłaciła klęską w 1940 r. i czteroletnią okupacją, a Wielka Brytania podniebną bitwą o Anglię.

Paryż i Londyn w myśl zobowiązań sojuszniczych wobec Warszawy wprawdzie wypowiedziały wojnę Niemcom, ale zrobiły to 4 września 1939 r.: spóźniając się o 3 dni.

Na papierze zobowiązania naszych zachodnich sojuszników mogły poważnie zaniepokoić Hitlera, którego armia nie była gotowa do walki na dwóch frontach. To był ten moment, jeden jedyny, kiedy można było jeszcze wygasić pożogę, a jej ofiarom pozwolić żyć. Jednak Anglicy nie byli jeszcze przygotowani do walki z Nazistowskimi Niemcami na terenie Polski: Brytyjski Korpus Ekspedycyjny znajdował się w fazie formowania. Francja militarna przyczaiła się za linią Maginota, przekonana, że zmiażdży wroga atakując go z bezpiecznych fortów. W takiej sytuacji w maju 1939 r. Francuzi poinformowali Brytyjczyków (ale Polaków już nie), że gdy Hitler ruszy na Warszawę pozostaną bezczynni.

A co na to dżentelmeni?

Brytyjczycy zgodzili się z Francją, że los Polski zależy od przebiegu działań wojennych, należy się więc ograniczyć do humanitarnych zrzutów broni i amunicji, dla uciszenia ewentualnych wyrzutów sumienia.

W rozmowach z polskimi wojskowymi brytyjscy generałowie zapowiedzieli bombardowanie obiektów wojskowych w Niemczech oraz zbrojny odwet gdyby Polskę zaatakowało Luftwaffe. Oprócz tego zrzuty uzbrojenia i amunicji.

Polsko-brytyjskie rozmowy sztabowe dały wynik mizerniejszy, więc absolutna pewność ministra Becka, że Zjednoczone Królestwo będzie walczyć za Polskę była pisaniem na wodzie.

Wracając do 12 września i salonu podprefektury w miasteczku Abberville na północy Francji. Najważniejsi obecni tam wojskowi– głównodowodzący armii francuskiej gen. Maurice Gamelin oraz szef brytyjskiego Sztabu Imperialnego gen. Edmund Ironside – mieli sprecyzowane plany strategiczne, które omówili pod Paryżem, w zamku Vincennes.

Un essai, czyli tylko próba

Francuski dowódca, Maurice Gamelin, wiceprzewodniczący Najwyższej Rady Wojennej, stojąc na tle ogromnej mapy Frontu Zachodniego, roztaczał w Abbeville wizję zbrojnej demonstracji wojsk francuskich na północnym wschodzie: „C’est un essai – n’est ce-pas? To jest próba – nieprawdaż?” – powiedział. Zdradził gościom z przeciwnej strony kanału La Manche, że wprawdzie rząd Francji naciska na dowództwo by „natychmiast zrobić coś dla zmniejszenia niemieckiej presji na Polskę”, ale on się temu dzielnie oparł, ponieważ „nie zamierza marnować swych zasobów tylko po to, by sprawić wrażenie, że coś robi”. Poza tym siły francuskie dopiero miały być poddane testom wytrzymałościowym (20 września na linii Zygfryda). Amelin preferował powolne, metodyczne i uporządkowane ruchy swojej armii, a brytyjscy wojskowi zaakceptowali jego plan.

Tymczasem francuscy politycy, z premierem Daladierem na czele, naciskali na podjęcie wspólnych działań dla ratowania Polski, ale Amelin był nieustępliwy.

Polski właściwie już nie ma

Przedstawiciel armii brytyjskiej gen. Richard Howard-Vyse donosił War Office 10 września, jeszcze przed Abbeville, że jeśli chodzi o przyszłe operacje przeciwko linii Zygfryda, jest pewien, że Gamelin poprzestanie na eksperymencie, być może posyłając tam nieco piechoty dla przetestowania rezultatów. Napisał też, że wobec tego „uważa Polskę za skończoną”. Francuski generał rozprawiał też o prawdopodobieństwie utraty przez armię polską linii Narwi i Wisły, co zwiększy prawdopodobieństwo ataku Niemiec na Francję. Był niczym niemiecka wtyka w armii francuskiej, bo przecież po prostu, pomagając Polsce, mógł do tego nie dopuścić. A także do tych innych, wymienionych wcześniej rzeczy oraz innych okropieństw wyłaniających się z pamięci.

Spotkanie w Abbeville zwołano z dnia na dzień, nie zapraszając na obrady przedstawicieli II RP. Jak wyjaśnił potem jeden z uczestników – ze względu na moralny dyskomfort.

Show jednego uczestnika

Wśród zebranych 11 osób byli m.in. premierzy rządów obu sojuszniczych mocarstw – Edouard Daladier i Neville Chamberlain, gen. Maurice Gamelin, a także brytyjski minister koordynacji obrony lord Chatfield oraz sekretarz Komitetu Obrony Imperialnej i zastępca sekretarza Gabinetu Wojennego gen. Hastings Lionel Ismay (późniejszy sekretarz generalny NATO).

Kwestia sytuacji Polski oraz ewentualnego udzielenia jej pomocy nie była sprawą ważną spośród dyskutowanych. Za to kontrowersyjną. Jej referentem był zresztą niefortunnie gen. Gamelin, chcący uniknąć prawdziwej konfrontacji sił francuskich i niemieckich. „Polacy życzyliby sobie, aby Francuzi robili więcej, ale ci czują, że zrobili wszystko, co mogli”: to zdanie z brytyjskiego protokołu obrad.

W Abbeville Daladier podkreślił wagę utrzymania frontu wschodniego i udzielenia nam wsparcia aby powstrzymać niemiecki napór. Zaraz jednak Gamelin zaoponował. Wtedy lord Chatfield zapytał go, czy przewiduje jakąkolwiek zmianę planu działań za zachodzie, jeśli Polacy zdołają się utrzymać „dłużej, niż początkowo było to przewidywane”. Na to Gamelin, że nie.

W protokole ze spotkania zapisano, że „w początkowym okresie wojny armie alianckie nie będą podejmowały operacji ofensywnych w wielkiej skali. Z wyjątkiem takich, które zostaną uznane za niezbędne dla okazania pomocy Polsce”. Jednak ten fragment, z brudnopisu protokołu, w wersji przekazanej Francuzom został opuszczony. Tak, jak opuszczona została Polska.

QUIZ PRL. Tych profesji już nie ma. Tylko dla znawców historii PRL!
Pytanie 1 z 10
1. Oddany swej pracy zecer pracował w:
QUIZ PRL. Tych profesji już nie ma. Tylko dla znawców historii PRL!
Pieniądze to nie wszystko - Alicja Defratyka

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze