Posiedzenie komisji śledczej ds. Amber Gold. rozpoczęło się kilka minut po godz. 10.00. Przesłuchanie miało odbyć się w marcu, ale nie pojawili się na nim świadkowie. Marcin P., założyciel Amber Gold, który obecnie przebywa w areszcie, znalazł się przed komisją śledczą ze względu na zarzut utworzenia piramidy finansowej.
Jego spółka przedstawiała siebie jako „pierwszy dom składowy w Polsce zajmujący się składowaniem metali szlachetnych". Inwestowała w złoto oraz inne kruszce, jak również sprzedawała lokaty w złoto, srebro i platynę. Z klientami podpisywała tzw. umowy składu.
ZOBACZ: Afera Amber Gold: na konto OLT Express trafiło minimum 68 mln złotych
Marcin P. stwierdził w środę, że „Amber Gold zajmowało się obrotem metali szlachetnych i ich przechowywaniem dla klientów". Jego spółka została zarejestrowana na początku 2009 r., a w sierpniu 2012 r. niespodziewanie ogłosiła upadłość. W efekcie blisko 20 tys. osób, które ulokowało posiadane środki w Amber Gold, straciło swoje oszczędności wraz z odsetkami. Pieniądze klientów mogły trafiać na zagraniczne konta Marcina P, który jest obarczany główną odpowiedzialnością za to, co się stało.
Były prezes spółki wspominał, że na pomysł otworzenia Amber Gold wpadł w 2008 roku, ale nie chciał zdradzić, kiedy dokładnie zdecydował się na utworzenie spółki i skąd pochodziły środki na rozkręcenie biznesu. Jak utrzymuje, „kwota niekorzystnego rozporządzenia mieniem jest inna niż zapisane w akcie oskarżenia 850 mln zł". Nie jest w stanie powiedzieć, czy znane mu osoby inwestowały w Amber Gold.
PRZECZYTAJ: Komisja Sejmowa bierze pod lupę Amber Gold
Zapytany o rolę Michała Tuska w OLT Express – linie lotnicze, których głównym udziałowcem było Amber Gold, zaznaczył, że syn byłego premiera zajmował się wyłącznie marketingiem linii lotniczych, utrzymywaniem kontaktów z lotniskiem w Gdańsku i przekazywaniem informacji „jakie trasy docelowe wybierają pasażerowie z portu lotniczego Gdańsk". Jak wskazał Marcin P., syn Donalda Tuska nie chciał pracować w Amber Gold i nie był „parasolem ochronnym dla jego firmy", natomiast zabiegał o zatrudnienie – w OLT Express Regional. „Nigdy nie było założenia, żeby Michał Tusk był kamuflażem dla mojej działalności" – podkreślił.
Szef Amber Gold przyznał, że miał pewne kontakty z politykami, ale odmówił zdradzenia, z którymi konkretnie osobami. Jak utrzymuje, gdańscy politycy dążyli do kontaktu z nim, „na pewno prezydent miasta Gdańska poprzez prezesa Portu Lotniczego w Gdańsku". Zeznaniom tym zaprzeczył Paweł Adamowicz, który napisał na Twitterze, że „zeznania Marcina P. są nieprawdziwe".
Zeznania Marcina P. są nieprawdziwe. Nie zabiegałem o spotkanie z nim. Nigdy się z nim nie spotkałem.
— Paweł Adamowicz (@AdamowiczPawel) 28 czerwca 2017
Jak twierdzi Marcin P., 20 lipca 2012 r. dowiedział się o tym, że interesuje się nim oraz jego spółkami ABW. Utrzymuje, że dostał od dziennikarzy plan śledztwa prowadzonego przez ABW, ale ten był niedokładny. Wiedział, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego interesuje się spółką Amber Gold. Obstaje też przy tym, że nigdy nie uciekał, ani nie próbował uciec do Argentyny.
Komisją śledcza dysponuje oświadczeniem o niekaralności, które Marcin P. miał złożyć, mimo że był karany. Szef Amber Gold tłumaczył, że jego karalność nie jest tajemnicą, a informacja na ten temat znajdowała się na stronie internetowej Amber Gold, ale zaprzeczył jakoby składał oświadczenie o niekaralności do Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
W chwili powstawania tego artykułu przesłuchanie jeszcze trwało.
Źródła: tvn24.pl, se.pl