Redemptorysta z Torunia, Tadeusz Rydzyk, mógłby uchodzić za prawdziwego fana motoryzacji. Podczas sprawdzania majątku fundacji toruńskiego duchownego (ZOBACZ KONIECZNIE: Rydzyk i cała prawda o jego majątku) dowiedzieliśmy się, że wartość posiadanych przez Lux Veritatis aut to około pół miliona złotych. W oficjalnych spisach nie było niestety Mercedesów Maybach oraz, wręcz kultowych już, samochodów od bezdomnego.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Wiemy, ile Rydzyk miesięcznie dostaje od Kaczyńskiego
Na antenie własnej telewizji Tadeusz Rydzyk stwierdził, że bezdomny o imieniu Stanisław z dobroci serca przekazał jego fundacji dwa Volkswageny (jeden, jak mówił sam duchowny, był czerwony). Jeszcze bardziej niewiarygodne było to, skąd pan Stanisław miał pieniądze na samochody. Otóż wygrał je on... w totolotka. Przekazał auta i zmarł. Po takim tłumaczeniu Izbie Administracji Skarbowej powinna zaświecić się kontrolna lampka. Bezdomny, który wygrywa w loterii, oddaje Rydzykowi dwa luksusowe auta (bo, jak tłumaczył pan Stanisław, Radio Maryja „robi dobrą robotę"), a potem umiera. Mało tego, z niektórych doniesień medialnych wynikało, że bezdomny podarował samochody dwukrotnie – w 2016 roku, a wcześniej w 2003 roku.
W niewiarygodną historię nie uwierzył Adam Szłapka, poseł Nowoczesnej. To od niego (a dokładniej po przekazaniu sprawy z izby w Toruniu) Izba Administracji Skarbowej w Bydgoszczy otrzymała zawiadomienie o możliwości popełnienia oszustwa skarbowego przez Tadeusza Rydzyka. Chciał, by sprawdzono, czy darowizna i jej rozliczenie były zgodne z prawem.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Szokujące nagrody dla rządowych kierowców
Bydgoska skarbówka umyła jednak ręce. Sprawę przekazała do Izby Kontroli Skarbowej w Warszawie, gdzie sprawa została umorzona. - Fundacja Lux Veritatis nie była stroną darowizny, w związku z czym nie powstał obowiązek podatkowy z tytułu podatku dochodowego od osób prawnych – wyjaśniła warszawska IKS.
Próbowaliśmy skontaktować się z fundacją, by uzyskać komentarz w sprawie. Bezskutecznie – telefony są głuche. Jedynie oddział wrocławski odebrał, ale usłyszeliśmy, że oni prowadzą tylko księgarnię. Całej sytuacji nie jest w stanie pojąć poseł Szłapka. Dopytuje, gdzie więc są samochody, o których wspominał ojciec Rydzyk? Wychodzi na to, że albo się rozpłynęły, albo po prostu toruński duchowny ma dużą wyobraźnię. Na pewno jednak nie musi się bać – póki co – żadnej kontroli skarbowej.