Skąd taki skokowy wzrost cen?
Cytowana przez portal money.pl, Karolina Klimaszewska z Otodom uważa, że wszystkie programy od kilkunastu lat skupiają się na stymulowaniu popytu, a nie podaży. Bartosz Turek głowny analityk HRE Investments, dodaje, że wśród przyczyn wzrostu cen mieszkań widzi COVID - 19, wojnę w Ukrainie i cykliczne podwyżki stóp procentowych, niską podaż. To wszystko spowodowało, że deweloperzy wstrzymywali inwestycje, banki zacieśniały politykę kredytową. W efekcie budowało się mniej, a dostęp do finansowania był ograniczony.
"Później jednak banki znowu zaczęły przyjmować wnioski kredytowe od osób posiadających niski wkład własny. Tych osób było bardzo dużo, bo w 2020 roku banki na takich klientów się zamknęły. To dlatego w 2021 roku na rynku mieszkaniowym bite były rekordy, a ceny rosły" - a ceny rosły tłumaczy Turek w money.pl. i dodaje że remedium na wzrosty cen, to pobudzenie podaży mieszkań, czyli spowodować, aby budowało się więcej.
"Wymagałoby to deregulacji i pobudzenia konkurencji, czego politycy i aktywiści w sektorze budownictwa mieszkaniowego co do zasady nie lubią" – ocenia w rozmowie Turek dla money.pl.
Ekonomista Mateusz Urban na platformie X zwraca uwagę, że wrost cen mieszkań, to nie tylko kwestia niskiej podaży na rynku. Przez ostatnie kilka lat rosły skokowo koszty pracy, materiałów budowlanych, cen energii itp. , a to finalnie przekłada się wprost na koszty budowy i ceny za metr kwadratowy.
Urban informuje, że "na ceny na rynku nieruchomości trzeba patrzeć w kontekście innych cen (CPI, płac)".
Jak wylicza money.pl w 2022 r. za średnią krajową mogliśmy kupić mniej mieszkań niż trzy lata wcześniej. Jedynie w Gdańsku można było kupić o 0,3 m kw. więcej w porównaniu do okresu sprzed pandemii. Jeśli cofniemy się jeszcze o rok - do 2018 r. - widać, że nasza siła nabywcza była nieco wyższa przed kryzysem wywołanym pandemią. Co ciekawe, mimo wysokiej inflacji oraz rosnących cen mieszkań, teraz zbliżamy się właśnie do tego poziomu"-czytamy na portalu.
Turek dodaje, że pobudzeniu podaży sprzyjałoby również m.in. uwolnienie gruntów z Krajowego Zasobu Nieruchomości i zmniejszenie wymagań stawianych w zakresie energochłonności, co spowodowałoby obniżenie kosztów budowy.