Taxi kontra Uber [PORÓWNANIE KOSZTÓW DZIAŁALNOŚCI]

2017-10-08 0:42

Nieuczciwa konkurencja, brak licencji i niższe koszty świadczenia usługi – takie są argumenty branży taksówkarskiej, która stanowczo sprzeciwia się działalności Ubera na polskim rynku. Projekt ustawy o zmianie ustawy o transporcie drogowym oraz ustawy o czasie pracy kierowców autorstwa Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa ma uregulować usługi pośrednictwa w przewozie osób i „pogodzić" zwaśnione strony. Jaki będzie jego ostateczny kształt i czy w efekcie zapanuje zgoda w branży przewozu osób – na razie trudno powiedzieć. Tymczasem porównujemy koszty działalności taksówkarzy i kierowców Ubera. Wtedy łatwiej zrozumieć, dlaczego obie strony nie mogą dojść do porozumienia.

Projekt resortu infrastruktury, który pojawił się na stronach Rządowego Centrum Legislacji w 3. tygodniu września, obecnie znajduje się na etapie konsultacji publicznych. Niewykluczone, że nie wejdzie w życie w obecnym kształcie, bowiem eksperci i środowiska zainteresowane działalnością Ubera w Polsce raczej nie zostawiają na nim suchej nitki.

Więcej o proponowanych zmianach pisaliśmy tutaj: Uber stanie się zwykłą taksówką? Rząd zmienia przepisy

Choć projekt ma być odpowiedzią na działalność podmiotów, które świadczą usługi polegające na pośrednictwie w przewozie osób, odbywających się za pomocą aplikacji mobilnych, łączących pasażerów i kierowców, pojawiają się opinie, że ustawa ma być po to, by „taksówka była dla taksówkarza". Choć rynku sharing economy (gospodarki współdzielenia – przyp.red.) z pewnością nikt już nie zatrzyma, a jej rozwój nie może być ograniczany, musi być jednak uregulowany. Przepisami dobrze przemyślanymi, bo tym zagadnieniem interesuje się znacznie więcej osób niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Dlaczego? Ponieważ Uber zatrudnia setki tysięcy osób (bezpośrednio lub przez pośredników). W przypadku firm, które zatrudniają kierowców w oparciu o umowę zlecenie (i odprowadzają za nich podatki) do budżetu państwa płacą nawet kilkaset złotych podatku VAT miesięcznie. A jak wiemy, na tym szczególnie zależy wicepremierowi Morawieckiemu.

Jednak jest też druga strona medalu. Kiedy porównamy koszty i warunki prowadzenia działalności taksówkarza i kierowcy Ubera, można mieć mniej wątpliwości, dlaczego jedna strona tego sporu czuje się poszkodowana.

Warto przeczytać: Dzień taksówkarza. Ile zarabiają taksówkarze?

Praca w taksówce. Gigantyczne koszty i niskie zarobki
Mit o taksówkarzu, który jeździ po mieście z punktu A do B i „kosi" za to gigantyczne stawki, okradając klientów, z rzeczywistością niekoniecznie musi mieć wiele wspólnego. Wystarczy przejrzeć fora internetowe taksówkarzy, by szybko zweryfikować swoje poglądy: „Zarobki na taxi w Wawie w zależności od auta i korporacji od 3 do 5 tys zł netto miesięcznie. Oczywiście ważne są też chęci do pracy, trzeba pracować po 10-12 godzin" lub: „Na czysto zostało mi 2 tys. złotych przy 12-14 godzinach pracy. Każda kontrola to były zmarnowane 2 godziny i wizyta na komendzie, bo brakowało jakiś świadectw legalizacji. Potem się dowiedziałem że (FIRMA X) nie fiskalizuje kas!".

„Musisz mieć własną działalność więc dodaj do tego wszystkiego ZUS 1100zł no i paliwo minimum 1000 zł i już mamy z bazami i pierdołami prawie 4000 zł opłat, a dla Ciebie dalej nic. No i w firmie X zapomnij o jakimkolwiek urlopie i zwolnieniu za każdy miesiąc trzeba płakać i bulić. Przy 9 godzinach masz około 200 zł jak dobrze pójdzie 300zł, ale to już ściechy byś musiał łapać licząc od poniedziałku do piątku, bo w weekendy bezrobocie." (pisownia oryginalna). To tylko kilka z licznych, negatywnych komentarzy, które można przeczytać na taksówkarskich forach. Są również zdania odmienne. Jeden z rozmówców powołuje się na znajomego, który z Ubera przesiadł się do taksówki, bo „bardziej się opłaca". Zrobił licencję i jest zadowolony, nie narzeka, ma stale klientów i zarobki rzędu kilku tysięcy miesięcznie. „Taksówkarze dzielą się jednak na tzw. beton, czyli tych, co stoją i narzekają i tych, co chcą pracować i lubią tę pracę. Nie wybrzydzają w zleceniach, że za 15 złotych to im się nie opłaca jechać. Nie oszukują, licząc sobie więcej za trasę, zawsze włączają licznik. Tzw. beton ciągle stoi na parkingu gdzieś na odludziu, pali fajka za fajką i narzeka, że nie ma ludzi, tak jak inni taksówkarze. Sami czekają, aż im się ktoś wpakuje do auta." – komentuje mój rozmówca.

Sprawdź również: Przejechał tą samą trasę Uberem i taksówką. Za taxi zapłacił 3 razy więcej!

Koszty
Przyjrzyjmy się zatem z bliska: czy kierowcy mają realnie na co narzekać? Koszty, jakie muszą ponieść w związku z rozpoczęciem działalności rzeczywiście mogą przerastać możliwości finansowe przeciętnego Polaka. Zacznijmy od szkolenia z transportu drogowego m.in. z topografii miasta. Jego koszt wynosi ok. 300 złotych. Do tego dochodzi koszt licencji, która wydawana jest odpowiednio na dany samochód oraz teren, na jakim będą wykonywane usługi taksówkarskie – może być to obszar gminy czy całego miasta. Oznacza to, że taksówkarz może oferować usługi tylko na danym obszarze. Wydawana na okres od 2 do 15 lat będzie kosztować 200 złotych, od 15 do 30 lat - 250 złotych, a na okres od 30 do 50 lat - 300 złotych.

Jeśli kierowca ma własny samochód - nie ma problemu, ale jeśli wziął go w leasing na firmę do spłacenia ma jeszcze co miesięczną ratę. Do tego dochodzi koszt taksometru – według różnych cenników to pomiędzy 1350 brutto a 1650 złotych brutto. Bardziej opłacalne jest jego kupno od razu z opcją montażu, ponieważ jeśli kupimy go osobno, za montaż trzeba będzie i tak zapłacić wyspecjalizowanej w tej usłudze firmie (ponad 300 złotych). Kasa fiskalna to kolejne ok. 1000-1400 złotych (stawki brutto). W przypadku wymiany modułu fiskalnego to koszt 600 złotych (co uniemożliwia jazdę na co najmniej kilka dni). Do tego dochodzi tzw. chorągiewka (wskaźnik taryf) – ok. 50-100 złotych oraz oklejenie samochodu – jeżeli to prywatny samochód koszt wynosi ok. 55 złotych, jeśli korporacja – od 170 złotych do nawet 500 złotych (z reguły płaci za to taksówkarz), do tego dochodzi transparent dachowy z napisem TAXI, który należy zamontować.

Pojazd dostosowany jako taksówka wymaga dodatkowego badania technicznego, które obejmuje identyfikację pojazdu (sprawdzenie tablic rejestracyjnych oraz numerów identyfikacyjnych pojazdu, numer nadwozia, podwozia lub ramy) oraz oględzin pojazdu i jego weryfikacji. W celu rozpoczęcia działalności jako taxi należy przerejestrować pojazd w wyspecjalizowanej Stacji Kontroli Pojazdów.

Po przygotowaniu samochodu do użytkowania można rozpocząć pracę. A to nie koniec kosztów. Tzw. koszty bazowe (stałe) zależą od korporacji – oscylują wokół 1000 złotych, choć w Krakowie zdarzają się firmy, które żądają tylko 500 złotych. Dzierżawa miesięczna terminalu do kart płatniczych to ok. 100 złotych, z tego za każdą transakcję kartą korporacja zwykle liczy sobie ok. 10 proc. wartości zlecenia. Za każde zlecenie dla firmy pobierane jest od 1 do 3 złotych. W przypadku braku własnego auta należy je wynająć od korporacji – to w zależności od firmy ok. kilkadziesiąt do 100 złotych. Na przykład MPT Warszawa oferuje wynajem samochodu kierowcom za ok. 50-90 złotych dziennie. Aby zachęcić do pracy, firma daje pierwszy miesiąc współpracy za darmo (bez opłaty bazowej), bezpłatne szkolenia, zwrotną kaucję rozkłada nawet na 12 rat, a jeśli kierowca jest na zwolnieniu lekarskim lub samochód uległ awarii (powyżej 7 dni) – odpisują ten czas z opłaty bazowej. W czasie urlopu wypoczynkowego (14 dni) nie pobierają opłaty za bazę.

Aby nie było za lekko, taksówkarz jeździ w oparciu o własną działalność gospodarczą. Płaci ZUS, składki oraz koszty prowadzenia księgowości z własnej kieszeni. Korzystają natomiast z preferencyjnej formy opodatkowania (mają prawo do rozliczania się kartą podatkową). Konieczne jest także wykonywanie badania lekarskiego co 5 lat (ludzie do 60. roku życia) oraz z zakresu psychotechniki. Nie trzeba dodawać, że do tego dochodzą koszty paliwa z własnej kieszeni.

Zobacz także: Taxi, Uber czy wypożyczenie auta – co się najbardziej opłaca?

UBER
Działalność Ubera w Polsce trwa już przeszło 3 lata. Firma niedawno chwaliła się, że przekroczyła magiczną liczbę miliona użytkowników. Nie wiadomo natomiast dla ilu dokładnie osób jest podstawowym źródłem dochodów, a dla ilu tylko dodatkowym. Kierowcy Ubera charakteryzują się tym, że zwykle odchodzą po kilku miesiącach, a świadczenie usługi przewozu osób jest dla nich z reguły tymczasowym rozwiązaniem. Oczywiście są i tacy, którzy są związani z firmą od początku, zanim jeszcze trzeba było posiadać własną działalność gospodarczą, by móc jeździć. Od lutego 2016 roku trzeba przedstawić firmie zaświadczenie o posiadaniu firmy lub jak to się dzieje w przypadku wielu osób, bycia zatrudnionym przez partnera.

Opcji działalności jest zatem kilka: 1-osobowa działalność gospodarcza, opłacanie podatków, składek, ubezpieczenia OC i wszystkich opłat związanych z eksploatacją samochodu oraz konieczność posiadania własnego auta lub korzystanie z usługi partnera flotowego lub podatkowego. Flotowy udostępnia kierowcy auto, zatrudnia go na umowę zlecenie (prowadząc własną, wewnętrzną rekrutację), opłaca za niego koszty związane z utrzymaniem auta (OC, leasing na firmę itd.) oraz płaci za niego podatki. Często pośredniczy także w kontakcie pomiędzy Uberem, kierowcą a niezadowolonym klientem. Kierowca zazwyczaj jest odpowiedzialny za spowodowanie szkody ze swojej winy. Partner podatkowy natomiast umożliwia rozliczanie się na jego firmę, zatrudnia na umowę zlecenie i wystawia kierowcy PIT. Są i tacy, którzy zawierają jedynie umowę najmu samochodu, polegającą na wypożyczeniu auta w rozliczeniu dziennym, miesięcznym lub tygodniowym.

Opcji jest wiele, jednak liczyć się trzeba z tym, że pośrednicy Ubera pobierają prowizję za świadczenie usługi czy to najmu auta, czy to zatrudnienie na umowę zlecenie. Z rozmów z partnerami wynika, że jest to zwykle 50 proc. obrotu, który zdoła wyjeździć kierowca. Czy się opłaca? Przy założeniu, że ktoś prowadzi auto 50 godzin tygodniowo, może zarobić ok. 2100 - 2500 złotych miesięcznie. Żadne koszty działalności oprócz opłaty za paliwo/gaz go nie interesują. Różnie bywa z jazdą w tygodniu czy w weekendy. Z tzw. nocki w weekend można przywieźć nawet 600 złotych jeżdżąc w Poznaniu, a w stolicy obrót jest jeszcze znacznie wyższy. Wszystko zależy także od tzw. godzin szczytu – jeśli zainteresowanie Uberem o danej porze jest duże, aplikacja stosuje mnożnik, przykładowo x1,3, x1,5 czy nawet 3,0. To oznacza większy zysk dla kierowcy.

Pomijając koszty prowadzenia działalności (ZUS, składki, podatki, księgowość), ewentualnego leasingu lub wynajęcia auta, należy wziąć pod uwagę również opłatę pobieraną przez Ubera, która wynosi 25 proc. od każdego przejazdu. Aby rozpocząć działalność jako kierowca, należy przedstawić dokumenty: dowód osobisty, prawo jazdy (przynajmniej od roku, ukończone 21 lat), dowód rejestracyjny posiadanego pojazdu z ważnym przeglądem technicznym, dane dotyczące działalności gospodarczej wraz z dokumentem wpisu do CEIDG lub KRS, polisę OC pojazdu, zaświadczenie o niekaralności, zaświadczenie o braku punktów karnych. Zaświadczenie o braku punktów karnych wydaje Wydział Ruchu Drogowego Policji, a zaświadczenie o niekaralności Sąd Okręgowy. Opłata za dokumenty to odpowiednio 17 i 30 złotych.

To może cię zainteresować: Traficar kontra Uber. Porównanie aplikacji i cen przejazdów

Kierowcy jasno informują, że nie jest to praca przynosząca kokosy. Dla pośredników – owszem, którzy zresztą z reguły sami wcześniej jeździli Uberem. Z różnych względów sporadycznie nadal wsiadają za kółko i wożą osoby - „bo to ich uspokaja", lubią jeździć, chcą poznać ciekawych ludzi. Niezaprzeczalnie Uber, może trochę poza kontrolą rządu stał się olbrzymim pracodawcą na polskim rynku.Konieczność opodatkowania tego typu usług (od lutego 2016 roku) jest naturalną konsekwencją prowadzenia biznesu w Polsce. Nikt chyba jeszcze 3 lata temu nie przypuszczał, że na taką skalę. Jak odnoszą się więc kierowcy oraz pośrednicy do najnowszego projektu resortu infrastruktury, który jak uzasadnia ministerstwo „ma uregulować działalność podmiotów pośredniczących przy zlecaniu usług w zakresie przewozu drogowego osób, zapewnić równe warunków konkurencji na rynku i szanse w zakresie prowadzenia działalności gospodarczej w przewozach osób, oraz zagwarantować bezpieczeństwo pasażerów"? Dalej możemy przeczytać w uzasadnieniu: „Projekt wychodzi naprzeciw oczekiwaniom wynikającym z potrzeby liberalizacji niektórych warunków związanych z uzyskaniem licencji upoważniającej do wykonywania krajowego transportu drogowego (...) ma na celu ułatwienie przedsiębiorcom rozpoczęcie działalności gospodarczej związanej w wykonywaniem zarobkowego przewozu osób ww. pojazdami."

Jakie zmiany miałaby wprowadzać ustawa? Podstawową jest wymóg posiadania licencji na usługę pośrednictwa przy przewozie osób. O ile kierowcy są do tego pomysłu nastawieni negatywnie – wskazują, że Uber to dla nich często praca tymczasowa, nie chcą zostawać zawodowymi kierowcami, a to tylko generowanie dla nich dodatkowych kosztów; to już pośrednicy zatrudniający kierowców – niekoniecznie. O dziwo, każdy z rozmówców do wymogu posiadania licencji odnosi się pozytywnie, co więcej – stwierdzili, że to w końcu ureguluje rynek w odpowiedni sposób i zakończy spór pomiędzy nimi a taksówkarzami. Pytaniem pozostaje jedynie rodzaj licencji – według nich powinien powstać osobny rodzaj uprawień – okazyjny, który będzie zezwalać na przewóz osób, niekoniecznie na okres 30 lat. Inną kwestią podnoszoną przez partnerów Ubera jest wątpliwość co do tego, na kogo będzie nałożony przymus posiadania zezwoleń na jazdę. Czy zapłacą tylko pośrednicy, czy tylko kierowcy lub pośrednicy i kierowcy? Na razie nie wiadomo. Jednak zatrudniający kierowców chcieliby mieć już 100 - procentową pewność, że ich działalność jest w pełni legalna – obecnie określają ją jako „ani legalną, ani nielegalną, raczej nieuregulowaną".

To dobry sygnał dla rządu – potencjał do pracy jest, a środowisko, w które jak się nieoficjalnie mówi - ma „celować" ustawa - jest nie tylko gotowe do debaty, ale i gotowe na zmiany. Przeprowadzone dobrze, z jasnymi dla wszystkich przepisami, aby nikt już nie mógł zarzucać sobie, kto w tym układzie taxi-Uber jest tak naprawdę pokrzywdzony.

Wszyscy jednak zgodnie twierdzą, że choć rząd wprowadzi przepisy, rewolucji nie zatrzyma. Ona już trwa, a ekonomia współdzielenia zapanowała nad życiem Polaków, pokazując, że to nie tylko część nowoczesnej gospodarki na miarę XXI wieku, która może przynosić ogromne zyski. To także styl życia. Tego nikt już nie zdoła cofnąć.

_________________________________________________________

Rozmówcy – taksówkarze, kierowcy, pośrednicy pozostali anonimowi

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze