Nauka zdalna

i

Autor: pixabay.com Nauka zdalna

Akademia Przyszłości

Te dzieci myślą, że są nikim. Akademia Przyszłości przywraca im wiarę w siebie

2022-11-01 10:07

— Co trzeci uczeń w Polsce rezygnuje ze starań, bo uznaje, że nie jest wystarczająco dobry — mówi w rozmowie z „Super Expressem” Joanna Sadzik, prezeska Stowarzyszenia WIOSNA, znanego m.in. ze Szlachetnej Paczki. Akademia Przyszłości to inicjatywa, która od 2003 r. pomaga dzieciom, których potencjał zatrzymuje niska samoocena.

W mediach społecznościowych można zobaczyć państwa nową kampanię – prostą w formie, ale wstrząsającą treścią. Możemy na niej zobaczyć Olę, lat 12, z podpisem: „Chyba jestem nikim”. Państwa Akademia Przyszłości pomaga dzieciom mającym trudności z budowaniem poczucia własnej wartości, które mogą czuć się niewidzialne i boją się zabierać głos. Ile jest takich dzieci i na jakie trudności są narażone?

Od dwudziestu lat pomagamy dzieciakom. I tak, to jest wstrząsające. Dzieci, które chcą dołączyć do Akademii Przyszłości są proszone o wypełnienie krótkiej ankiety. Prosimy w niej, aby dziecko opowiedziało coś o sobie, np. podało trzy cechy, które je określają. Często piszą np. „jestem zerem”, „w szkole słyszę, że nic ze mnie nie będzie”, albo „jestem głupi”. Aż 61% dzieci, które dołączają do Akademii Przyszłości nie wierzy we własne możliwości.

Jakie problemy mają te dzieci?

Co trzeci uczeń w Polsce rezygnuje ze starań, bo uznaje, że nie jest wystarczająco dobry. Wyobraźmy sobie sytuację, w której dziecko zaczyna rozwiązywać zadania z matematyki. Jeżeli mu nie wychodzi, to po prostu porzuca te starania, bo zaczyna myśleć, że nie jest wystarczająco dobre. Co dziesiąte dziecko w Polsce deklaruje, że rodzice w ogóle nie interesują się jego sprawami. Nawet jeżeli dzieje się coś niepokojącego. W jednym z badań zapytano uczniów szkół podstawowych, jak często czują się z siebie dumni. Dokładnie jedna trzecia dzieciaków odpowiedziała, że nigdy lub rzadko.

Co buduje w tych dzieciach takie przeświadczenie?

Myślę, że dzieci są bardziej wrażliwe, niż w czasach, kiedy ja dorastałam. M.in. dlatego, że żyją w bardzo niespokojnej rzeczywistości, o której dużo wiedzą. Mamy całodobowy dostęp do informacji z całego świata. To bombarduje nas bodźcami. Kiedy dorastałam, tego wszystkiego nie było. Świat nie wydawał się taki skomplikowane i trudny. Nawet jeśli działy się okropne rzeczy, ja po prostu o tym, jako dziecko, nie wiedziałam.

Dzieci są też bardziej podatne na ocenę. To m.in. z powodu mediów społecznościowych. Dzieci po prostu przejmują się tym, co inni piszą na ich temat w komentarzach. czują dużo poważniej. Wpływ na nie mają też kontakty z dorosłymi a myślę, że my, dorośli, często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak mogą działać pozornie błahe rzeczy, jak powiedzenie czegoś na głos. Dziecko może usłyszeć takie sformułowanie jak „ty orłem nigdy nie będziesz”. Duża część z nich potraktuje to śmiertelnie poważnie. Nie ma do tego dystansu. Dzieciom często brakuje a może nie być drugiej osoby dorosłej, która poświęciłaby im uwagę. To wina wszystkich dorosłych, łącznie z rodzicami. Rozmawiając z dzieckiem przeglądamy smartfon, patrzymy w komputer, oglądamy telewizję, podczas gdy dziecku brakuje kogoś, kto w takiej sytuacji powiedziałby: „Słyszałam, co ta osoba powiedziała, ale to nic. Masz osiem lat. Możesz wszystko. Możesz skończyć matematykę na uniwersytecie i dostać nagrodę Nobla”. Przecież wiemy, że to możliwe. Jeśli mamy osiem lat i nie nauczyliśmy się dotąd czytać, to nie znaczy, że nie przeczytamy Pana Tadeusza w wieku 30 lat.

Jakiej rady udzieliłaby pani dorosłym, którzy mają kontakt z dziećmi? Gdzie w kontakcie z nimi powinien nam włączyć się alarm „hej, w ten sposób mogę zniszczyć życie temu małemu człowiekowi”?

Najważniejsza rada brzmi „zacznij słuchać”. Zacznij słuchać, nawet jak jesteś bardzo zmęczony. Nie pouczaj. Ale także nie ułatwiaj, bo mamy skłonność, żeby wyręczać nasze dzieci. Trzeba dać przestrzeń do samodzielności, ale być obok, kiedy dziecko ma problem. Powinniśmy słuchać dlatego, że dzieci często nie potrafią wprost nazwać tego problemu, z którym się borykają.

Jak możemy zdiagnozować taki problem?

Możemy zadać kilka pytań pogłębiających na temat tego, co usłyszeliśmy od dziecka. Kiedy usłyszymy „nigdy się tego nie nauczę”, to nie odpowiadajmy „ja kiedyś też musiałam wkuwać to na pamięć, czemu ty miałbyś się nie nauczyć”. Poświęćmy temu dziecku 5 minut uwagi.

Usiądźmy naprzeciwko tego dziecka, popatrzmy mu w oczy i pokażmy, że interesujemy się jego problemem. Tylko tyle i aż tyle wystarczy. Psycholodzy zachęcają do tego, żeby taki kontakt z dzieckiem zacząć nawet od trzech minut całkowitej uwagi. Jeżeli wcześniej nie rozmawialiśmy z dzieckiem, to nagłe skupienie na nim uwagi przez godzinę będzie szokiem. Przyzwyczajajmy dziecko do tego, że się nim naprawdę interesujemy. Nie pytajmy go o oceny w szkole, tylko zapytajmy „co dobrego dzisiaj się zdarzyło?”. Pozwólmy mu mówić i zadawajmy pytania pogłębiające, tak, żeby wiedziało, że słuchamy i że naprawdę jesteśmy zainteresowani. Traktujmy dziecko jak bardzo interesującą osobę, od której chcemy się dowiedzieć, jak wygląda jego życie.

Wróćmy do początków. Jak narodził się pomysł na Akademię Przyszłości?

Akademia Przyszłości wspiera dzieci już od 20 lat. Widzimy, że problemy społeczne dotykają dzieci z bardzo różnych domów. To wcale nie sytuacja materialna rodziców determinuje to, czy dziecko wierzy w siebie czy nie. Dzieci w Akademii Przyszłości pochodzą z bardzo różnych miejsc, bardzo różnych domów, mają bardzo różne problemy. Czasem te problemy zaczynają się w szkole, czasem wcześniej. Czasem wynikają z kwestii rozwojowych, jak jąkanie czy kłopoty w nauce. Przy dwudziestu kilku osobach w klasie nauczyciel nie ma szans indywidualnie uczyć każdego np. czytać. A jeśli dziecko ma problemy z czytaniem to nie przyznaje się do tego, a problem staje się widoczny np. w trzeciej klasie, kiedy to dziecko nie jest w stanie przeczytać jednego zdania na głos. Oczywiście jest wtedy poddawane ocenie i jest narażone na kpiny ze strony rówieśników.

Jeżeli nie znajdzie się dobry, mądry nauczyciel, który włączy je do społeczności, to zazwyczaj takie dziecko albo zaczyna być agresywne, albo zastosuje mechanizmy ucieczki. Będzie się chować, przestanie rozmawiać z rówieśnikami. Znajdzie się na obrzeżu klasy, a jego problemy zaczną narastać.

Pamięta pani przykład takiej historii?

Zajmowaliśmy się takim chłopcem, Kacprem. Nikt nie rozumiał, co się z nim stało. Był klasowym wesołkiem, liderem grupy. W drugiej klasie wszystko się zmieniło. Rodzice nie wiedzieli czemu. W szkole nauczyciele stwierdzili, że Kacper po wakacjach wrócił inny. Co się okazało? Kacper zaczął chodzić na sekcję piłki nożnej, w szkole. Na pierwszych zajęciach nauczyciel WF, który uczył starsze klasy, a dla chłopaków z drugiej klasy prowadził zajęcia z piłki, kazał zawiązać buty. Okazało się, że Kacper tych butów nie umie zawiązać.

Nauczyciel zamiast mu pomóc, czy porozmawiać z rodzicami, powiedział przy wszystkich: „nie no, taki duży i nie umie zawiązać butów…”.

Spotkało się to z rechotem rówieśników. Nauczyciel na to też nie zareagował. Nie powiedział wtedy mądrej rzeczy, np. „to nauczcie go”. Kacper zaczął się zachowywać inaczej. Nie chciał chodzić na piłkę. Rodzice go przekonywali, bo wszyscy mówili, że ma talent. Nikt nie rozumiał sytuacji, a buty nadal nie były zawiązane.

Prawdę poznała nasza wolontariuszka. Po prostu pokazała mu, że go słucha i przekonała, że mu pomoże. On jej uwierzył. Ten moment, kiedy dziecko zaczyna wierzyć drugiemu, dorosłemu, to jest cudowna chwila, dlatego, że od tego zaczynają się zmiany. Karolina, nasza wolontariuszka, ćwiczyła z Kacprem przez kilka tygodni. Kacper wrócił na sekcje, wszedł na salę z rozwiązanymi butami. Zanim nauczyciel zdążył otworzyć usta, Kacper sam zawiązał buty.

Jestem przekonana, że nauczyciel nie chciał intencjonalnie zrobić temu dziecku nic złego. Nikt z nas nie jest takim okrutnikiem. Kiedy Kacper wrócił, nauczyciel pochwalił go przy tych wszystkich dzieciakach. Powiedział: „nauczyłeś się, brawo”. Pochwalił go za sukces. Tak naprawdę Kacper z powrotem stał się Kacprem z pierwszej klasy. Nam się wydaje, że to są malutkie problemy, ale tak naprawdę od tych malutkich problemów zaczynają się te poważne.

Jak można zwrócić się do państwa o pomoc?

Współpracujemy ze szkołami podstawowymi. Każda placówka może się zgłosić. Zajmujemy się dzieciakami od pierwszej do, mniej więcej, czwartej klasy. W takiej szkole musi się znaleźć nauczyciel, który będzie naszym wolontariuszem. Oczywiście potrzebna jest także zgoda rodziców. Akademię inaugurujemy w październiku, a spotkania trwają do czerwca. Raz w tygodniu przeszkolony wolontariusz spotyka się z dzieckiem na godzinę. To jest praca jeden na jeden. W szkole zwykle mamy od sześciorga do dziesięciorga takich dzieciaków. Dzieci spotykają się również razem. Więź między nimi budujemy poprzez wyjścia do kina lub teatru, czy różnego rodzaju warsztaty. Staramy się, żeby te zajęcia były atrakcyjne. Jednocześnie najważniejsza jest praca jeden na jeden z wolontariuszem, który przez godzinę jest w stu procentach skoncentrowany na dziecku. W tym czasie szukamy talentów dziecka, jego mocnych stron. Każdy z nas ma jakiś talent, mocną stronę. Nawet drobne sukcesy dziecka są wpisywane do indeksu sukcesu, który wygląda jak dawne indeksy ze szkoły wyższej. Na każdym spotkaniu dziecko wspomina jakiś swój sukces z ostatniego tygodnia. Może to być samodzielne rozwiązanie zadania z matematyki, zrobienie laurki, występ przed klasą… Kiedy kończy rok z Akademią, to dysponuje książeczką pełną dobrych rzeczy, które wydarzyły się w jego życiu i które są jego zasługą. Po roku z Akademią dzieci zwykle są w stanie wyjść na środek, stanąć przed całą grupą i przed mikrofonem wymienić swoją najmocniejszą stronę i jeden talent. To jest przywracanie wiary we własne możliwości.

Jakie osoby mogą zostać państwa wolontariuszami?

Na naszej stronie www.akademiaprzyszlosci.org.pl można znaleźć najbliższą szkołę, która z nami współpracuje. Potrzebna jest godzina wolnego czasu, raz w tygodniu oraz determinacja, by zobowiązać się do spotkań z dzieckiem, które trwają od października do czerwca. Nie trzeba mieć specjalnego wykształcenia, nie trzeba mieć konkretnego wieku. Można to robić w wieku 19 lat, można to robić w wieku 65 lat. Trzeba mieć pozytywne nastawienie do innych i trzeba być otwartym na to, że dzieci są różne, tak jak ludzie są różni.

Trzeba pamiętać, ze słuchanie jest ważne. Słuchanie to jest tak naprawdę ciekawość drugiego człowieka. Chodzi o to, żeby traktować dziecko jak człowieka, tylko trochę mniejszego od nas.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze